[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nazywa siê Panos. Jest z Aten, ale urodziÅ‚ siê tutaj. Przyje¿d¿a
odwiedziæ swoj¹ matkê. Przywozi ze sob¹ syna.
Sk¹d Doumas go zna?
&%
Stephanos zna wszystkich.
ChciaÅ‚ siê przekonaæ, jak mê¿czyzna zareaguje na jego widok
i zaproponowaÅ‚, aby poszli tam i przywitali siê z Doumasem.
Nikos pokrêciÅ‚ gÅ‚ow¹.
MySlê, ¿e to nie jest dobry pomysÅ‚.
Dlaczego nie?
Panos nie jest przyjazny, szczególnie wobec ludzi, takich jak
ty, to znaczy obcokrajowców.
Có¿, to jest du¿y Swiat. Bêdzie musiaÅ‚ to znieSæ. Indy zacz¹Å‚
przeciskaæ siê przez tÅ‚um, ale Doumas zauwa¿yÅ‚ go i podniósÅ‚ siê,
staj¹c miêdzy nim a Panosem.
Pierwszego dnia, gdy Indy przyjechaÅ‚, Doumas przy ka¿dej okazji
chwaliÅ‚ siê swoj¹ wiedz¹ o Delfach i o archeologii w ogóle. Nastêp-
nego dnia, gdy dowiedziaÅ‚ siê, ¿e Indy nie jest nawet studentem ar-
cheologii, zacz¹Å‚ go po prostu ignorowaæ.
Dobry wieczór, Stephanos powiedział swobodnie. Kim
jest twój przyjaciel? Chyba go jeszcze nie poznałem.
Zajmij siê swoimi sprawami, Jones.
Indy wzruszył ramionami.
W porz¹dku zacz¹Å‚ siê odwracaæ, ale zamiast tego obszedÅ‚
otyłego archeologa i postawił na nogi Panosa.
CzeSæ.
Mê¿czyzna wygl¹daÅ‚ na zaskoczonego. PokrêciÅ‚ gÅ‚ow¹.
Ja nie angielski.
Ja ciê znam powiedziaÅ‚, gdy muzyka zaczêÅ‚a graæ. Bawili-
Smy siê w chowanego na Akropolu.
Doumas chwyciÅ‚ Indy ego za ramiê.
Jones, co ty, do cholery, wyprawiasz? krzykn¹Å‚.
WbiÅ‚ Å‚okieæ w brzuch Doumasa i wyzwoliÅ‚ siê z jego uchwytu.
RledziÅ‚eS mnie i moj¹ przyjaciółkê. Dlaczego? powiedziaÅ‚ po-
woli i gÅ‚oSno, ale Panos pokrêciÅ‚ tylko gÅ‚ow¹ i próbowaÅ‚ siê uwolniæ.
Indy, uwa¿aj wrzasn¹Å‚ Nikos, ale byÅ‚o za póxno.
Indy dostrzegÅ‚ coS k¹tem oka. Nie byÅ‚ to Doumas, lecz ktoS inny,
mÅ‚odszy, chudszy. W tym momencie piêSæ nieznajomego mocno
uderzyÅ‚a w szczêkê Indy ego.
ZatoczyÅ‚ siê do tyÅ‚u, wpadaj¹c w kr¹g przytupuj¹cych tancerzy.
KtoS chwyciÅ‚ go pod rêce. ZostaÅ‚ obrócony i odepchniêty. Greckie
wrzaski i jêki askomandry wirowaÅ‚y wokół jego gÅ‚owy. Fragmenty
twarzy zlewaÅ‚y siê. Oczy i nosy zmieniaÅ‚y pozycje, jak na kubistycz-
nych portretach. Znów ujrzał nieznajomego. Była to młodsza wersja
&&
Panosa. Napastnik cofn¹Å‚ rêkê, by zadaæ kolejne uderzenie, lecz tym
razem Indy zareagowaÅ‚ szybciej i waln¹Å‚ go w nos.
Nagle obok niego pojawiÅ‚ siê Nikos.
Chodx, szybko, musimy iSæ.
Indy byÅ‚ ju¿ prawie przy drzwiach. UsÅ‚yszaÅ‚ za sob¹ zamiesza-
nie i wÅ‚osy na gÅ‚owie stanêÅ‚y mu dêba. OdwróciÅ‚ siê i zobaczyÅ‚ mê¿-
czyznê, którego uderzyÅ‚, gnaj¹cego w jego kierunku z no¿em nad
gÅ‚ow¹. Indy zasÅ‚oniÅ‚ siê rêk¹, gdy ten zaatakowaÅ‚. Jego cios jednak
nie dotarÅ‚, poniewa¿ otoczyÅ‚y go miêsiste rêce Doumasa. Napastnik
zostaÅ‚ uniesiony i odsuniêty.
Indy rozejrzaÅ‚ siê wokoÅ‚o. Wszyscy w tawernie wpatrywali siê
w niego. USmiechn¹Å‚ siê nieSmiaÅ‚o.
Najwy¿szy czas iSæ spaæ wyszedÅ‚ z lokalu i rozmasowaÅ‚ so-
bie szczêkê.
Po chwili dogonił go Nikos.
Wszystko w porz¹dku, Indy?
Chyba tak. Czy tawerny w Atenach te¿ s¹ takie zabawne?
Jones zawoÅ‚aÅ‚ ktoS gardÅ‚owym gÅ‚osem. Indy odwróciÅ‚ siê
i zobaczyÅ‚ Doumasa stoj¹cego w drzwiach tawerny. Jego twarz byÅ‚a
czerwona i spocona, a palec wyci¹gniêty w stronê Indy ego. Nie
nale¿ysz do nas. JeSli chcesz jeszcze zobaczyæ Pary¿, trzymaj siê
z dala od greckich spraw.
Indy otworzył drzwi do swojego pokoju, uchylił je na kilka cali
i poÅ‚o¿yÅ‚ ksi¹¿ki na podÅ‚odze. SpojrzaÅ‚ przez ramiê upewniaj¹c siê,
¿e Nikos go nie widzi. Potem, zamiast wejSæ do Srodka, zamkn¹Å‚
drzwi i ruszyÅ‚ w stronê schodów. WyszedÅ‚ na zewn¹trz, skierowaÅ‚
siê do hotelowej stajni i osiodÅ‚aÅ‚ jednego z koni nale¿¹cych do ekipy
archeologów.
Musi czym prêdzej udaæ siê do ruin. Delfy to puÅ‚apka. Doumas
na pewno jest czêSci¹ spisku przeciwko Dorian i jej ojcu i on musi
jej to powiedzieæ. Trzeba st¹d uciekaæ i nie ma czasu do stracenia.
Nie mógÅ‚ jechaæ drog¹ przez wioskê, bo musiaÅ‚by przeje¿d¿aæ
obok tawerny i Doumas lub inni mogliby go zauwa¿yæ. PoprowadziÅ‚
konia za stajniê w¹sk¹ Scie¿k¹ prowadz¹c¹ do lasu. JechaÅ‚ t¹ dró¿k¹
tylko raz i byÅ‚o to w dzieñ w towarzystwie Nikosa. WiedziaÅ‚, ¿e w dro-
dze bêdzie musiaÅ‚ polegaæ na instynkcie konia.
Indy jechaÅ‚ cwaÅ‚em wSród ogÅ‚upiaj¹cej ciemnoSci. WidocznoSæ
ograniczaÅ‚a siê do kilku metrów przed koniem. Rcie¿ka wznosiÅ‚a siê
&'
Å‚agodnie, potem opadaÅ‚a i znów siê wznosiÅ‚a. PodskakiwaÅ‚ w siodle
trzymaj¹c siê cugli, wiêc zwolniÅ‚ do kÅ‚usu.
Spokojnie, malutki. Po prostu trzymaj siê drogi.
Nagle dró¿ka gwaÅ‚townie opadÅ‚a. Koñ zachwiaÅ‚ siê i zar¿aÅ‚.
Uaa, uaa krzykn¹Å‚ Indy poci¹gaj¹c za cugle. To byÅ‚ bÅ‚¹d,
du¿y bÅ‚¹d powiedziaÅ‚ sobie w mySlach. Ale nie zawróci teraz. Zro-
bi to. Jakimkolwiek sposobem. Jakby w odpowiedzi na jego mySli,
koñ nagle zatrzymaÅ‚ siê.
Co siê staÅ‚o?
Wtedy Indy dostrzegÅ‚, ¿e dró¿ka rozwidlaÅ‚a siê i koñ czeka na
polecenia.
Hej, ja nie wiem. Po prostu biegnij w stronê obozu. Wiesz,
twojej stajni.
Koñ parskn¹Å‚, potrz¹sn¹Å‚ Å‚bem i poruszyÅ‚ siê. Ale nie wybraÅ‚
¿adnej z dróg. Nagle Indy usÅ‚yszaÅ‚ jakieS dxwiêki z tyÅ‚u. OdwróciÅ‚
gÅ‚owê i nasÅ‚uchiwaÅ‚. Znów siê pojawiÅ‚y; têtent kopyt zwierzêcia bie-
gn¹cego dró¿k¹ w jego stronê.
Chryste. Jad¹ za nim. Ruszaj.
SkierowaÅ‚ konia na lewo, dotkn¹Å‚ piêtami jego boków i potrz¹-
sn¹Å‚ cuglami. Koñ ruszyÅ‚ kÅ‚usem i zacz¹Å‚ wspinaæ siê pod górkê.
Musieli zobaczyæ go, jak wychodziÅ‚ z hotelu i zorientowali siê, co
chce zrobiæ. To miejsce zdecydowanie nie nadawaÅ‚o siê do konfron-
tacji, a oni niew¹tpliwie wÅ‚aSnie tego chcieli. ¯adnych Swiadków.
Czy jestem frajerem? mySlaÅ‚, sÅ‚ysz¹c zbli¿aj¹cy siê poScig.
Mo¿e powinien zejSæ z konia i posÅ‚aæ go dalej samego. Poje-
chaliby za koniem, a on mógłby uciec.
Dobry pomysÅ‚ powiedziaÅ‚ do siebie. Ju¿ miaÅ‚ zatrzymaæ ko-
nia, ale cugle wySlizgnêÅ‚y mu siê z rêki. Siêgn¹Å‚ po nie w ciemnoSæ,
ale nie mógÅ‚ ich znalexæ.
Do diabÅ‚a z nimi zakl¹Å‚ na gÅ‚os i zacz¹Å‚ schodziæ z konia
w biegu. W tym momencie Scie¿ka zakrêcaÅ‚a i gruba gaÅ‚¹x uderzyÅ‚a
Indy ego prosto w czoÅ‚o. ZachwiaÅ‚ siê w ciemnoSci i spadÅ‚ z hukiem
na ziemiê.
Wci¹gn¹Å‚ do pÅ‚uc powietrze. UsÅ‚yszaÅ‚ têtent kopyt. PrzekrêciÅ‚
siê na brzuch, potem wstaÅ‚. ZrobiÅ‚ jeden krok, drugi i opadÅ‚ na kola-
na. PróbowaÅ‚ podnieSæ siê, ale upadÅ‚ do tyÅ‚u. Wysoko nad nim gwiazdy
zaczêÅ‚y zataczaæ szalone krêgi. Zamkn¹Å‚ oczy i straciÅ‚ przytomnoSæ.
GÅ‚os.
Indy, dobrze siê czujesz?
Otworzył oczy i ujrzał Nikosa.
'
Gdzie oni s¹? Jechali za mn¹ i&
To byÅ‚em ja. ChciaÅ‚em ciê dogoniæ. Prawie na ciebie najecha-
Å‚em.
Czujê siê tak, jakbyS to zrobiÅ‚.
Mo¿esz iSæ?
UsiadÅ‚ i potarÅ‚ gÅ‚owê.
Kto wie. Chyba nic sobie nie złamałem.
Nikos pomógÅ‚ mu wstaæ.
Po co jechałeS w nocy do ruin?
Muszê porozmawiaæ z Dorian. Gdzie jest mój koñ?
Tutaj rzekÅ‚ Nikos, wskazuj¹c na Scie¿kê. Ale wjechaÅ‚eS
w zÅ‚¹ drogê. Têdy nie dojedziesz do ruin.
Poka¿ mi drogê Indy otrzepaÅ‚ ubranie i podszedÅ‚ do konia.
Indy, mySlê, ¿e powinieneS uwa¿aæ na pani¹ Belecamus.
Uwa¿aæ na ni¹? Dlaczego?
Z powodu tego, kim ona jest. Nie wiesz o niej wszystkiego.
Masz racjê, nie wiem przypomniaÅ‚ sobie, co mówiÅ‚a mu o na-
stawieniu mieszkañców wioski wobec niej. Porozmawiamy o tym
kiedyS. Teraz jednak muszê siê dostaæ do ruin.
Odwi¹zaÅ‚ konia od drzewa i przeÅ‚o¿yÅ‚ nogê nad siodÅ‚em.
Posłuchaj mnie Nikos poSpieszył za nim. Przebywanie w jej
pobli¿u jest dla ciebie niebezpieczne.
Indy odwróciÅ‚ siê i spojrzaÅ‚ na niego.
O czym ty mówisz?
Nikos podszedÅ‚ bli¿ej i chwyciÅ‚ cugle konia Indy ego.
Wyrocznia powraca, a oni mówi¹, ¿e Belecamus jest Pyti¹.
Kto to mówi?
Ci ludzie w tawernie. Panos, jego syn Grigoris, Doumas chyba
te¿. Oni wszyscy nale¿¹ do Zakonu.
Indy pokrêciÅ‚ gÅ‚ow¹.
Do jakiego zakonu?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates