[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jednak błąd, ponownie się do niej zwracając:
 Chcę, żebyś wiedziała, że nie użyję twojej szczoteczki do zębów  powiedział.
 Nigdy bym nie pomyślała, że to zrobisz.
 Myślałem, że mogłaś. To znaczy, mogłaś o tym pomyśleć.
 Teraz już pomyślałam.
 Gdybyś pozwoliła mi skorzystać z twojej pasty, mógłbym po prostu umyć zęby
palcem.
 Wskazujący jest lepszy od kciuka  doradziła mu.
Kiedy po kilku minutach wyszedł z łazienki, leżała na pościeli z zamkniętymi oczami i
rękami na brzuchu. W przyćmionym świetle lampy zdawała się spać. Tim podszedł
do swojego łóżka i starając się nie hałasować, usiadł na nim i oparł się plecami o
wezgłowie.
 Co będzie, jeżeli Pete Santo nie zdoła wyłowić spośród tych wszystkich nazwisk
tego, które jest prawdziwe?
 zapytała.
 Uda mu się.
 A jeśli nie?
 Wtedy spróbujemy czegoś innego.
 To znaczy?
 Do rana coś wymyślę.
 Zawsze wiesz, co robić, prawda?  powiedziała po krótkiej chwili.
 Chyba żartujesz.
 Nie zbywaj mnie.
 Wygląda na to, że kiedy jestem pod presją, podejmuję na ogół właściwe decyzje 
odparł po kolejnej krótkiej chwili Tim.
 Czy w tym momencie presja jest wystarczająca?
 Wzrasta.
 A kiedy nie jesteś pod presją?
 Wtedy jestem bezradny.
Zadzwoniła jego komórka. Podniósł ją z szafki nocnej, gdzie się ładowała.
 Zdarzyło się coś śmiesznego  oznajmił Pete Santo.
 To dobrze. Chętnie się pośmiejemy. Poczekaj, przełączę na głośne mówienie. 
Tim położył telefon na szafce nocnej.  Mów.
 Sprawdzam te wszystkie nazwiska w policyjnych bazach danych, stanowych i
krajowych w nadziei, że któraś z jego tożsamości okaże się na tyle prawdziwa, że
można ją będzie powiązać z jakąś odznaką i etatem. Nagle dzwoni mój telefon. To
Hitch Lombard. Mój szef.
 Twój szef? Zadzwonił do ciebie teraz, po północy?
 Właśnie skończyłem z nim rozmawiać. Hitch dowiedział się, że idę jutro na
chorobowe, i miał nadzieję, że nic mi nie jest.
 Czy gotuje również rosół chorym detektywom?
 Udałem, że to zupełnie normalne, że do mnie dzwoni, i powiedziałem, że to coś z
żołądkiem. Wtedy zapytał, nad jaką sprawą aktualnie pracuję, a ja odparłem, że nad
trzema, i wymieniłem je, tak jakby ich nie znał.
 Powinien je znać?
 Oczywiście. Na to on mówi, że ponieważ zawsze mam obsesję na punkcie swoich
spraw, na pewno siedzę w tym momencie przy komputerze, pracując nad jedną z
nich, mimo że jestem chory.
 To niesamowite  mruknął Tim.
 Z wrażenia o mało nie spadłem z krzesła.
 Skąd ktoś mógł wiedzieć, że przeczesujesz bazy danych, sprawdzając Kraveta i
jego inne nazwiska?
 Mają coś w oprogramowaniu. Jeśli ktoś interesuje się Kravetem i jego innymi
nazwiskami, włącza się alarm. Kogoś zawiadomili.
 Kogo?  zapytała Linda, siadając na łóżku.
 Kogoś, kto stoi o wiele wyżej w łańcuchu pokarmowym niż ja  odparł Pete. 
Kogoś, kto stoi wyżej od Hitcha Lombarda, wystarczająco wysoko, żeby po
odebraniu polecenia, że ma mnie uciszyć, Hitch odparł:  Tak jest, proszę pana, zaraz
to zrobię, ale czy mogę najpierw pocałować pana w dupę? .
 Co to za facet, ten Lombard?  chciała wiedzieć Linda.
 Nie jest taki zły. Ale w czasie akcji na ulicy człowiek cieszy się, że Hitch siedzi za
biurkiem i nie bierze w niej udziału. Powiedział, że kiedy poczuję się lepiej i wrócę do
pracy, chce mi powierzyć ważne dochodzenie i powinienem się na nim całkowicie
skoncentrować.
 Więc odebrał ci wszystkie aktualne sprawy?  zapytał Tim.
 Od tej chwili, dziś w nocy  potwierdził Pete.
 Uważa, że jedna z tych spraw doprowadziła cię do Kraveta?
 Nie powiedział tego, ale zgadza się. W ogóle nie wymienił jego nazwiska, lecz to
oczywiste.
 Możliwe, że nie zna nawet nazwiska  Kravet i innych nazwisk tego faceta i w
ogóle nie wie, o co chodzi  podsunęła Linda.
 Ktoś gdzieś złapał Hitcha za jaja i zmiażdży je, jeżeli się nie przymknę. Nie musieli
mu nawet mówić, dlaczego mam się przymknąć. Wystarczyło, że złapali go za jaja.
Rozmawiając z Pete'em, Tim przyglądał się w niskim świetle lampy swoim rękom.
Były szorstkie i pokryte odciskami.
Być może kiedy ta sprawa dobiegnie końca, będą jeszcze bardziej szorstkie i mniej
zdolne do czułego dotyku.
 Bardzo mi pomogłeś, Pete  powiedział.  Doceniam to.
 Jeszcze nie skończyłem.
 Już z tym skończyłeś. Dobrali ci się do dupy.
 Muszę po prostu zmienić taktykę  stwierdził Pete.
 Mówię poważnie. Już z tym skończyłeś. Nie skacz w przepaść.
 A od czego jest przepaść? Zresztą to dotyczy w równej mierze mnie, jak i ciebie.
 To, co mówisz, nie ma sensu.
 Nie pamiętasz, jak razem dojrzeliśmy?  zapytał Pete.
 To stało się tak szybko, że niewiele zapamiętałem.
 Czy to znaczy, że przeszliśmy przez to wszystko niepotrzebnie?
 Nie chciałbym tak myśleć.
 Na pewno nie przeszliśmy przez to wszystko, żeby ci sami co zawsze dranie
postawili na swoim.
 Oni zawsze stawiają na swoim  odparł Tim.
 W porządku. Na ogół tak. Ale raz na jakiś czas muszą zobaczyć, jak jeden z nich
dostaje w kość. %7łeby zatrzymali się na chwilę i pomyśleli, że być może istnieje jakiś
bóg.
 Gdzieś to słyszałem.
 Sam to powiedziałeś.
 Dobra, nie będę się spierał sam ze sobą. Chcemy teraz trochę odpocząć.
 Może jutro będziesz mógł mi powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.
 Może  mruknął Tim i zakończył rozmowę.
Linda znów położyła się na łóżku, z głową na poduszce, zamkniętymi oczami i
rękami na brzuchu.
 Poezja  westchnęła.
 Jaka poezja?  zdziwił się Tim.  Ta sprawa, która się wydarzyła  odezwał się,
kiedy nie odpowiedziała  ta, przez którą pisałaś przejmujące książki&
 Książki pełne przejmującego smutku.
 Ta sprawa, czymkolwiek była& czy jesteś pewna, że nie ma nic wspólnego z tym,
co dzieje się teraz?
 Na sto procent. Przemyślałam to z dwunastu punktów widzenia.
 Przemyśl to z trzynastego.
Linda wyjęła pistolet z torebki i położyła go w zasięgu ręki.
 Myślisz, że tutaj zginiemy?  zapytała.
 Postaramy się nie zginąć.
19
Pokój na drugim piętrze miał w sobie coś z wąwozu pułapki w starym westernie.
Gdyby pojawili się zli ludzie, można się było z niego wydostać, wyłącznie stawiając
im czoło.
Przeciętny płatny zabójca, jeśli w ogóle istnieje ktoś taki, nie próbowałby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates