[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ja także - odparła z rozdrażnieniem.
- Co? - zdziwił się, odsuwając nagle głowę i spoglądając na nią z niedowierzaniem.
- Odpowiedz mi teraz tylko na jedno pytanie, O Malley - zażądała wojowniczym głosem. - Nadal chcesz się
ze mną ożenić czy nie?
- Oczywiście że tak. Czy chcesz powiedzieć, że i ty także?
- To właśnie chcę powiedzieć - odparła. - I gdybyś nie był takim zakutym oślim łbem, usłyszałbyś to w czasie
romantycznej kolacji przy świecach.
Ryan odrzucił do tyłu głowę i zaniósł się radosnym, donośnym śmiechem. Cristen czuła, jak ten śmiech
wprawia w wibrację jej brzuch, także piersi i przejęło ją to przyjemnym dreszczem.
- Och, Cris, Cris, tak bardzo cię kocham - mruknął jej po chwili do ucha i na jego twarzy ukazał się wyraz
uwielbienia, który napełnił Cristen słodkim bólem. Złość ulotniła się natychmiast jak dym i ciało Cristen stało
się miękkie i uległe.
- I ja ciebie kocham.
Na jej ustach ukazał się uśmiech zadowolenia. Dotknęła lekko jego policzków i przesunęła palcami po czar-
nych wąsach. Ich oczy zatapiały się w sobie, niebieskie w zielonych, pełne miłości, i szukały pocieszenia za
niedawne smutki, obiecując przyszłość pełną niewysłowio-nej radości. Cristen z westchnieniem zarzuciła
Ryanowi ramiona na szyję i wsunęła palce w wilgotne włosy.
- Naprawdę nie żartowałaś mówiąc, że wyjdziesz za mnie? - zapytał ze wzruszającą niepewnością w głosie.
- Tak, wyjdę za ciebie - zapewniła cicho. - Kiedy tylko zechcesz.
- Zwietnie. Co byś powiedziała na przyszły tydzień?
- Z ogromną przyjemnością, kochany. - Zaśmiała się nerwowo, walcząc ze łzami szczęścia, które napływały
do oczu. - Nie uważasz jednak, że to odrobinę za szybko? Tyle jest rzeczy, nad którymi trzeba się zastanowić.
Tyle decyzji nas czeka.
- Na przykład?
- Po pierwsze, gdzie będziemy mieszkać? Siedziba twojej firmy jest w Kalifornii, a ja pracuję w Houston.
- To żaden problem. Przeniosę biuro. Wspaniałomyślność Ryana wzruszyła ją tak bardzo,
że przez chwilę jedynie wpatrywała się w niego, czując na policzku gorące łzy.
- Naprawdę? Zrobiłbyś to?
- Pewnie.
- Ale... co z przyjaciółmi, których masz w San Francisco? Co z rodziną?
- Będę miał nowych przyjaciół. A całą moją rodziną jest Jennifer.
- Jennifer! Ojej! Nie pomyślałam o niej. A co będzie, jeśli nie zaaprobuje naszego związku? Co będzie, jeśli...
Ryan zasłonił jej usta palcami, powstrzymując nieprzerwany strumień słów.
- Przestaniesz wreszcie? Zapewniam cię, że Jennifer będzie zachwycona.
- Jesteś tego pewien?
- Tak, jestem najzupełniej pewien. Ale jeśli chcesz, możemy do niej pózniej zadzwonić i sama się o tym
przekonasz. - Spojrzał na nią z udawaną irytacją i potrząsnął głową. - Czy coś jeszcze spędza cl sen z oczu?
Wyraz miłości i ciepła przepełniający błękitne oczy Ryana sprawił, że ciało Cristen stało się nagle słabe 1
rozpalone. Dotknęła włosów na jego skroniach, przesunęła palcami po uchu.
- Nie - szepnęła miękko, patrząc na niego z niezwykłą czułością. - Już nic. Absolutnie nic.
- To dobrze.
Opuścił głowę i ich usta się spotkały, najpierw dotykały się delikatnie, potem coraz zachłanniej, jak gdyby
chciały zrekompensować sobie kilkutygodniową samotność. Pocałunek przedłużał się, nabierał mocy,
rozniecając w obojgu szaloną namiętność.
W czasie dramatycznej drogi do łóżka rozpiął się przezroczysty szlafrok i leżał teraz rozpostarty jak skrzydła
motyla. Ryan przesuwał dłonie wzdłuż wszystkich wypukłości ciała Cristen, dotykając śmiało każdej części
garderoby.
- No, a co do tego stroju, który masz na sobie... - mruknął tuż przy jej ustach.
- Nie podoba ci się?
- Wprost przeciwnie. - Przekręcił się na bok i przesunął palcem wzdłuż górnego brzegu skąpego stanika. Z
uśmiechem powitał sterczące koniuszki piersi pod delikatną koronką. - Myślę, że stwarza wspaniałe możli-
wości.
Z irytującą powolnością kontynuował subtelne oględziny: przesuwał palcami po satynowym pasku, podzi-
wiając jego gładkość, po koronkowej wstawce w mikroskopijnych bikini. bawił się kokardkami podwiązek,
wsuwał palce pod pończochy.
Cristen leżała nieruchomo i przyglądała się z drżeniem zmysłowemu błyskowi jego oczu, które podążały za
powolnym ruchem rąk. Przytknął twarz do jej brzucha i zaczął go obsypywać pocałunkami, odpinając jed-
nocześnie pończochy.
- Czy mówiłem ci już, że przepadam za twoją frywol-ną bielizną? - szepnął, uwalniając Jej talię od satyno-
wego paska. - A najbardziej podoba mi się w niej to, że tak łatwo się ją zdejmuje.
- Cieszę... cieszę się, że ci się podoba.
- I to bardzo - zapewnił gorąco, odsuwając ustami górną część koronkowego stanika.
- Och, Ryan, kochaj mnie. Kochaj mnie - ponaglała drżącym szeptem. - Tak długo na ciebie czekałam.
- Zaraz - mruknął.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates