[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwil\yła nim wargi. Wygięła się ponętnie i zaserwowała. Taj, rozkojarzony, ledwo zdą\ył
podbiec do piłki. Drugiego uderzenia ju\ nie odebrał.
- Gem - oznajmiła, posyłając mu kuszące spojrzenie spod rzęs. Odwróciła się do niego
plecami i schyliła po nową piłkę. Czuła, \e Taj sunie spojrzeniem po jej nogach. Wracając do
pionu, przesunęła dłonią po udzie.
- Gotowy?
Kiwnął głową, z trudem odrywając oczy od kuszących, kobiecych krągłości. W jej
oczach wyczytał intymne zaproszenie, które przyśpieszyło bicie jego serca. Ledwo odebrał
piłkę serwisową. Wymiana nie trwała długo.
Asher, zwycięska i dumna, zbli\yła się do siatki.
- Nie popisałeś się, Starbuck - zachichotała.
Miał ochotę ją udusić za tę drwinę. Jeszcze chętniej dobrałby się do jej wdzięków.
- Oszustka - burknął, gdy spotkali się przy siatce. Asher zrobiła niewinną, zdziwioną
minę.
- Nie wiem, o co ci chodzi.
Ledwie wypowiedziała te słowa, gdy Taj przyciągnął ją do siebie i pocałował. Zmiech
i pomruk rozkoszy zlały się w jeden dzwięk. Rakieta wysunęła się jej z rąk.
- Masz szczęście, \e nie jesteśmy w hotelu, tylko na korcie - szepnął, odrywając usta.
- Co to za szczęście? - Wzrok miała jawnie po\ądliwy i rozmarzony. Jak to mo\liwe,
\e od pocałunku ju\ szumi jej w głowie?
Taj odsunął się od Asher, \eby lepiej się jej przyjrzeć.
- Nie kuś mnie, kobieto - ostrzegł.
- A robię to? - spytała.
- Do diabła, Asher, przecie\ dobrze o tym wiesz. Głos miał nierówny i zdyszany, co
sprawiło jej wielką satysfakcję. Chciała, aby był tak rozpalony jak ona.
- Nigdy nie mam pewności - szepnęła, opierając głowę o pierś partnera.
Taj próbował zwalczyć w sobie po\ądanie. To nie miejsce ani pora, podpowiadał
rozum. Musi odzyskać nad sobą kontrolę.
- Wystarczyło ci wypróbować kilka sztuczek, \eby mnie zdekoncentrować -
powiedział z pretensją.
Asher popatrzyła na niego zdumiona.
- Zdekoncentrować? W jaki sposób?
- Nie śpieszyłaś się, podnosząc tę piłkę. Udawała, \e rozwa\a coś w myślach.
- Chuck zrobił to samo, gdy graliście razem. Co za ró\nica?
Wydała krótki okrzyk, gdy nagle została uniesiona nad siatkę.
- Następnym razem tak łatwo ci nie pójdzie. - Cmoknął ją w usta i postawił na ziemi. -
Nie mrugnę okiem, nawet jeśli będziesz golusieńka, jak cię pan Bóg stworzył.
Asher przygryzła wargę i spojrzała na niego uwodzicielsko.
- Zało\ysz się?
Umknęła zwinnie, zanim rakieta Taja trzepnęła ją w pośladki.
Szatnia nie była pusta, lecz tłum powoli się rozchodził. Po piątej rundzie zostało mniej
zawodników. Asher nie mogła się doczekać dzisiejszego meczu. Zagra z agresywną
nowicjuszką, która w ciągu jednego roku awansowała ze sto dwudziestego miejsca na
czterdzieste trzecie. Asher nie dą\yła do zwycięstwa za wszelką cenę. Napięcie i nadzieje
wobec Wielkiego Szlema nie mogły popsuć jej humoru. Jeśli kiedykolwiek miała go wygrać,
to w tym roku.
Pozdrowiła owiniętą w ręcznik Conway. Obie wiedziały, \e zmierzą się ze sobą, nim
turniej dobiegnie końca. Asher słyszała \artobliwą sprzeczkę odbywającą się przy
akompaniamencie ciurkającego prysznica. Gdy zaczęła się rozbierać, zauwa\yła w kącie
Madge.
Siedziała oparta o ścianę, z głową odchyloną do tyłu i zamkniętymi oczami. Mimo
opalenizny była blada jak ściana. Na czole widać było kropelki potu. Asher podeszła do niej i
uklękła obok.
- Madge - szepnęła. Przyjaciółka ocię\ale uniosła powieki.
- Kto wygrał?
Przez chwilę Asher nie wiedziała, o co jej chodzi.
- Ja. Oszukiwałam.
- Mądra dziewczynka.
- Co się z tobą dzieje? Masz lodowate ręce.
- To nic - wysapała Madge i z wysiłkiem uniosła głowę.
- Masz mdłości?
- Ju\ miałam - uśmiechnęła się słabo i otarła czoło z potu. - Zaraz dojdę do siebie.
- Wyglądasz okropnie. Potrzebujesz lekarza. - Asher zerwała się na nogi. - Zawołam
kogoś. - Zanim ruszyła z miejsca, Madge złapała ją za rękę.
- Byłam u lekarza. Przez głowę Asher przewinęły się najgorsze scenariusze. Z
przera\eniem spojrzała przyjaciółce w oczy.
- Bo\e, to coś powa\nego?
- Mam jeszcze siedem miesięcy. - Asher zachwiała się, lecz Madge podtrzymała ją za
ramię. - Spokojnie, nie umieram. Jestem w cią\y.
- W cią\y?
- Ciii. - Madge rozejrzała się wokół. - Nie chcę, \eby ktoś się teraz dowiedział.
Mdłości nachodzą mnie w najmniej odpowiednich momentach. - Wypuściła dr\ący oddech i
na powrót oparła się o ścianę. - Na szczęście to niedługo minie.
- Madge... Nie wiem, co powiedzieć.
- Mo\e mi pogratulujesz?
Asher potrząsnęła głową i ujęła dłonie Madge w swoje.
- Chcesz tego?
- śartujesz? - Madge zaśmiała się i oparła głowę o ramię przyjaciółki. - Mo\e w tej
chwili nie wyglądam na zachwyconą, ale rozsadza mnie radość. Niczego w \yciu nie
pragnęłam bardziej. - Zamilkła na dłu\szą chwilę. - Gdy stuknęła mi dwudziestka, myślałam
tylko o tym, \eby być najlepszą zawodniczką. Czułam się wspaniale na Pucharze
Wrightmana, Wimbledonie, w Dallas. Gdy zbli\ałam się do trzydziestki, poznałam Dziekana i
wcią\ miałam wielkie ambicje. Nie chciałam wychodzić za mą\, ale nie mogłam bez niego
\yć. Co do przedłu\ania gatunku, powtarzałam sobie, \e mam na to mnóstwo czasu. Odkła-
dałam to w nieskończoność. Pewnego dnia le\ąc w szpitalu z pokiereszowaną nogą
uświadomiłam sobie, \e mam ju\ trzydzieści dwa lata. Wygrałam wszystko, co było do
wygrania, a jednak wcią\ czegoś mi brakowało do pełni szczęścia. Przez większą część \ycia
uganiałam się po kortach. Debel, turnieje, wystawy, dobrze wiesz, jak to wygląda. Dopóki nie
pojawił się Dziekan, w moim \yciu liczył się tylko tenis. Nawet pózniej pochłaniał lwią część
mojej uwagi.
- Jesteś mistrzynią - powiedziała Asher z uznaniem.
- Jestem, dlaczego mam zaprzeczać? Ale wiesz, kiedy zobaczyłam zdjęcie siostrzeńca
Taja zrozumiałam, \e wolę mieć dziecko, ni\ zdobyć kolejny puchar Wimbledonu. Nie
wydaje ci się to dziwne?
Pytanie przez dłu\szą chwilę pozostawało bez odpowiedzi. Obie kobiety się nad nim
zastanawiały.
- To mój ostatni turniej. To bolesne. Mimo to nie mogę się doczekać, kiedy usiądę w
fotelu i zacznę robić buciki na drutach.
- Przecie\ nie umiesz robić na drutach - zauwa\yła Asher.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates