X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

konsystencji tafli lodu pokrywającej zamarzające jezioro. Zderzyła się ze
ścianą i usłyszała, jak ta pęka. Było to jak uderzenie o szybę, ale ona nie
cofnęła się i z opuszczona głową, jak byk gotowy do ataku, wciąż
napierała, czując, jak pęka otaczająca ja skorupa. Dodało jej to animuszu,
nieustannie kroczyła dalej, jednak w pewnym momencie poczuła ukłucie
w lewej nodze i powalona bólem upadła na ziemię.
Udało się! Czymkolwiek był mur, który pokonała, czuła teraz
świeżość wiosennego powietrza, gęsty aromat rozkwitłych wrzosów i
ciepłe światło słońca, przejrzyste, pozbawione matowego odcienia. Zciana,
która wyrosła na drodze dziewczynki, zawaliła się po zderzeniu z jej
ciałem. Czy to było zaklęcie? Była przekonana, że tak, że chodziło o coś,
co miało ją chronić. A ona to zniszczyła.
Ale przecież uczyniła to w dobrej wierze, chcąc skontaktować się z
Selene. Spróbowała się uśmiechnąć, by dodać sobie odwagi. Apollo
wyjrzał z plecaka i pozdrowił swoją panią czułym miauknięciem.
Pogłaskała go pieszczotliwie. Nie była sama, przedostali się we dwójkę.
Pozostawała tylko jedna wątpliwość: rozkruszyła cały mur, czy uczyniła w
nim jedynie wyłom?
Podniosła się, żeby to sprawdzić, ale zaraz upadła, skowycząc z bólu.
Noga! Czuła się tak, jakby drut kolczasty owinął się wokół łydki i wyrwał
jej kawałek ciała.
Podwinęła ostrożnie nogawkę i ku własnemu zdziwieniu odkryła, że
nie ma żadnej rany. Skóra pozostawała w stanie nienaruszonym, nie było
krwi ani żadnego śladu po ostrzu noża. Czyżby autosugestia? Jeszcze raz
spróbowała się podnieść, ale ledwie mogła się utrzymać w pozycji
stojącej. Przygryzła wargi, czując przeszywający ból. Musiała się
uspokoić, była zrozpaczona i wiedziała, że jeśli niczego nie zrobi, zaraz
zemdleje.
Dawno temu Demeter wyjaśniła jej, że stan jasności umysłu to stan
łaski, jaki osiąga się jedynie w chwilach największego niebezpieczeństwa.
Ciało przesyła sygnały alarmowe do mózgu i uruchamia wszystkie łącza
alarmowe. Wzrok, słuch, węch i dotyk wyostrzają się nieprawdopodobnie.
Ana�d teraz właśnie tego doświadczała, a być może posiadła
zdolność aktywowania zmysłów wówczas, gdy rzeczywiście tego pragnęła
i potrzebowała. Pod listowiem otaczającym dąb wyczuła zapach grzybów.
Podczołgała się, używając siły ramion. Zapach i wzrok nie zawiodły jej.
Wybrała te grzyby, które - jak nauczyła ją Demeter - miały właściwości
uśmierzające ból i pozwalały przekraczać granice świadomości.
Efekt zależał od spożytej ilości. Ana�d polizała więc koniuszkiem
języka szpiczasty kapelusz i do śliny błyskawicznie przedostał się środek
znieczulający, wywołując w całym ciele przyjemne łaskotanie. Polizała
kapelusz jeszcze raz, ostrożnie, i rozmasowała kilkakrotnie nogę,
wyszeptując słowa litanii, jakie kiedyś usłyszała od babci. Noga
zareagowała na lekarstwo i dotyk dłoni. Po kilku minutach ból całkowicie
ustał.
Schowała grzyb do plecaka, zabroniła kotu go lizać - i była gotowa
do dalszej drogi.
Popatrzyła za siebie. Nie wyglądało na to, by mogła wrócić ta samą
drogą, którą tu dotarła. Spojrzała na zegarek. By dostać się do jeziora
potrzebowała jeszcze godziny. Czy kontynuowanie wyprawy to rozsądne
posunięcie? Czy może zachowywała się jak ci nierozważni, szaleni
turyści, którzy pomimo północnego wiatru, brzemiennego w złe wróżby,
parli niewzruszeni przed siebie i umierali na szczytach gór?
Wsłuchała się w samą siebie i pozwoliła się ponieść instynktowi.
Zciana, którą pokonała, nie była żadnym ostrzeżeniem przekazanym jej
przez góry. To sprawka czarów, wszystko należy przypisać magii. Była
coraz bliżej Selene i rezygnacja z wyprawy nie miałaby sensu.
Dotarła na brzeg Czarnego Jeziora, gdy słońce stało wysoko na
niebie. Marsz trwał dłużej i okazał się bardziej męczący, niż zakładała.
Była wyczerpana i głodna, ale usatysfakcjonowana. Usiadła przy
trzcinach, na skale, skąd mogła podziwiać krajobraz.
Jezioro było posępne, woda ciemna od błota i porastającej dno
roślinności. W tej części doliny, skąd można było ruszyć w stronę jeszcze
większych jezior, rzeka spowalniała bieg i wiła się meandrami, wciskając
się w każdy zakamarek lądu. Ziemia wzdłuż jej brzegów stawała się
błotnista, a bagno żywiło się wszystkimi nieostrożnymi stworzeniami,
które w nim grzęzły. Ana�d nie zamierzała zostać jedną z ofiar. Będzie
ostrożna, gdy przyjdzie jej poruszać się po bagnach.
Chwyciła mocno Apolla i sięgnęła po kanapkę i butelkę wody.
Musiała zebrać siły, by sprostać zadaniu, jakie przed sobą postawiła. Jadła
powoli, smakując każdy kęs. Pozwoliła, by wiatr nieco ją uśpił i wsłuchała
się w szum trzcin. W oddali, pośród stromych zboczy, rozległ się krzyk
orła, gotowego schwytać słabą wędrowniczkę. Odruchowo, niemal nie
zdając sobie z tego sprawy, Ana�d odpowiedziała ptakowi.
Aadnie! Zachowywała się coraz dziwniej.
Czyżby przemieniała się w jakieś dziwadło?
W miarę jak zgłębiała tajniki czarodziejstwa, dochodziła do wniosku,
że tak właśnie jest.
Była dziwną dziewczynką, teraz stawała się dziwną nastolatką i
niewątpliwie dziwną czarodziejką.
Najadła się i odpoczęła, a teraz nadeszła chwila, żeby skontaktować
się z Selene. Jak to zrobić? Chowając do plecaka zmięty papier, w który
zawinięta była kanapka, znalazła grzyb.
Przypadek? Criselda nauczyła ją, że przypadki nie istnieją.
Przedmioty, osoby, okoliczności, a jakimi się spotykamy, przecinają naszą
drogę z jakiegoś powodu. Ważne, by zrozumieć ich przyczynę i wiedzieć,
jaki z nich zrobić użytek. C z y t a n i e świata to skomplikowane zadanie.
Grzyb czekał na nią. Z jakiegoś powodu znalazł schronienie w jej plecaku
i teraz, odnaleziony, coś chciał jej przekazać. Mówił: Oto jestem, zjedz
mnie.
Oczywiście! Grzyb jest jak latarka, rozjaśni drogę ku Selene. Teraz
już nie chodziło o rozważne polizanie kapelusza, tylko o zjedzenie całego
grzyba.
Ana�d odgryzła kawałek i po chwili jej świadomość, teraz
zawieszona w czasie, przyspieszyła, spojrzenie się zmieniło. Nabrała
potrzebnej odwagi, żeby zmierzyć się z niebezpieczeństwem, jakie
skrywało w sobie jezioro.
TO ONA
TO NIE ONA
Ana�d podniosła się, chwyciła brzozową różdżkę i kilkoma
znaczącymi miauknięciami nakazała kotu pozostać na miejscu. Ruszyła
ostrożnie, badając teren wyciągniętą przed siebie witką. Powinna
odnalezć miejsce, gdzie zgodnie z tym, co twierdziły duchy, łączą się ze
sobą dwa światy.
Szła od skały do skały, powoli, bardzo powoli,wyzbywając się słuchu,
wzroku i dotyku. Oddała się we władanie instynktu, postępowała zgodnie
ze wskazówkami różdżki, która poruszała się we wszystkie strony, aż
zatrzymała się i wskazała jej dokładnie punkt, gdzie powinna stanąć.
Ana�d zaintonowała pradawną melodię i rytmicznie pomachała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates

    Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.