[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieba?
Poniekąd rzekł Wayne, uśmiechając się do Julie. To trwa mniej
więcej od sześciu lat.
Sześć lat! wykrzyknęła ze zdumieniem.
Nie chciałem być jednym z wielu wyjaśnił Wayne, zapalając
eleganckiego papierosa.
A ja zawsze byłam przekonana, że Wayne kocha się w tobie
oznajmiła Julie.
We mnie? Raven po raz pierwszy od wielu dni roześmiała się
gromko.
Dla mnie to mało śmieszne zza chmury dymu odezwał się Wayne.
Wiele pań uważa mnie za atrakcyjnego.
163
R
L
T
Oczywiście, że jesteś bardzo atrakcyjny! Raven cmoknęła go w
policzek. I to jak! Ale nie mieści mi się w głowie, jak ktoś mógł myśleć, że
się we mnie bujasz. Zawsze pokazywałeś się z pięknymi modelkami o ideal-
nych twarzach i długich nogach.
Może zostawmy teraz ten wątek prychnął Wayne.
Nie ma sprawy z uśmiechem powiedziała Julie, odgarniając włosy za
ucho. Burzliwa przeszłość Wayne'a mnie nie porusza.
Kiedy to się stało? dociekała Raven. Nie było mnie przez kilka
tygodni, a gdy wróciłam, widzę, że moi najlepsi przyjaciele robią do siebie
maślane oczy.
Nigdy do nikogo nie robiłem maślanych oczu obruszył się Wayne.
Uwodzicielskie spojrzenia, i owszem, ale maślane oczy...
No więc kiedy? nalegała Raven.
Pierwszego dnia rejsu siedzę sobie na leżaku zaczęła Julie i
wyobraz sobie, gdy tylko podniosłam oczy, ujrzałam, że zbliża się do mnie
mężczyzna w świetnie skrojonym białym garniturze. Jak myślisz, kim był ten
przystojniak?
Naprawdę? Raven z niedowierzaniem popatrzyła na Wayne'a. Już
sama nie wiem, czy jestem zaskoczona, czy raczej pod wrażeniem.
Pomyślałem, że oto nadarza się wyśmienita okazja wyjaśnił,
strzepując papierosa. Chciałem osaczyć ją z mety, nim oczaruje jakiegoś
morskiego potentata czy marynarza.
Kilka lat temu rzeczywiście podbiłam serce morskiego potentata
spokojnie potaknęła Julie. A co do marynarza...
Teraz to bez znaczenia wszedł jej w słowo Wayne, posyłając
ostrzegawcze spojrzenie. Uznałem, że taki rejs wycieczkowy to świetne
miejsce, by ją poderwać. Poszło mi niezle. To wcale nie było trudne.
164
R
L
T
Tak? Julie uniosła lewą brew. Naprawdę? Wayne strzepnął
papierosa, podszedł do Julie i wziął ją
w ramiona.
To była pestka powiedział nonszalancko. Zresztą kobiety zwykle
nie mogą mi się oprzeć.
To lepiej niech trzymają się od ciebie z daleka i niczego nie próbują,
bo ich życie może być zagrożone. Skręcę im kark pieszczotliwym tonem
ostrzegła Julie, zarzucając mu ręce na szyję.
%7łycie z tą kobietą nie zapowiada się różowo rzekł Wayne, dając jej
czułego całusa.
Widzę, że razem nie będzie wam lekko. Naprawdę współczuję.
Raven podeszła do nich i objęła ich serdecznie. Zgodzicie się, bym
wyprawiła wam wesele? Hm... to znaczy planujecie ślub?
Oczywiście zapewnił Wayne. Nie mamy do siebie ani krzty
zaufania, więc inaczej nie ma mowy. Tak promiennie uśmiechnął się do
Julie, że Raven, nie wiadomo dlaczego, chciała zaszlochać.
Objęła ich mocno.
To wspaniała wiadomość, właśnie coś takiego było mi potrzebne.
Zostawiam was. Na pewno nie będziecie się nudzić. Mogę się wygadać przed
Hendersonem? zapytała. Czy to jeszcze tajemnica?
Możesz mu powiedzieć przystała Julie, obserwując, jak Raven
wkłada przed lustrem kapelusz. Zamierzamy zrobić ten krok w przyszłym
tygodniu.
Raven popatrzyła na jej odbicie.
Boże, to naprawdę niesamowite tempo.
Nie ma na co czekać, kiedy jest dobrze.
165
R
L
T
Racja, też tak myślę. W lodówce chyba jest szampan. Raven
odwróciła się od lustra. Wzniesiemy za was toast, gdy wrócę ze spotkania.
Za kilka godzin jestem z powrotem.
Raven. Julie zatrzymała ją, gdy była tuż przy wyjściu. Twoja
torebka. Podała ją Raven. Będziesz pamiętała, żeby coś zjeść, prawda?
Jasne, że będę pamiętała.
Po godzinie siedziała na oszklonym tarasie restauracji, mając przez sobą
talerz z homarami. Na sali było kilka osób, które znała.
Lubiła to miejsce urzekające wyrafinowaną elegancją: egzotyczne
rośliny, masa kwiatów, słońce wlewające się przez szklany dach i jasnymi
plamami kładące się na ceramicznej posadzce, cichy szmer wody
przelewającej się z usytuowanej w głębi fontanny, wiklinowe meble i
powietrze przesycone aromatem potraw i wonią kwiatów. Choć teraz była
zbyt pochłonięta rozmową z agentem, by zwracać uwagę na otoczenie.
Henderson był wielkim, przysadzistym mężczyzną i z pewnością nie
wyglądał na sprytnego, świetnego agenta. Miał jasnorude, lekko kręcone
włosy i pogodne błękitne oczy, które, czego sama była nieraz świadkiem,
potrafiły być ostre jak brzytwa. Szeroką twarz o łagodnych rysach zdobiły
jasne piegi.
Umiał sprawiać wrażenie osoby poczciwej i niezbyt lotnej; to była jego
najskuteczniejsza broń. Jednak w razie potrzeby Henderson stawał się
nadzwyczaj bystry i nieugięty. Lubił Raven nie tylko dlatego, że dzięki niej
zbił fortunę. Również i za to, że nigdy nie miała mu tego za złe, czego nie
dało się powiedzieć o niektórych jego podopiecznych, którzy zapominali, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates