Krentz Jayne Ann (Quick Amanda) PrĂłba Czasu 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zawodowymi na samym początku miodowego miesiąca. Wolał, żeby najpierw przyzwyczaiła
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
się do roli żony.
Nie potrafił jej jednak tego wytłumaczyć, nie był zresztą wcale pewien, czy
zaakceptowałaby jego wyjaśnienia, nawet gdyby znalazł właściwe słowa. Tak więc skończyło
się na tym, że polecił jej zostać w domu.
Zaklął pod nosem. Chyba zle to rozegrał. Musi się jeszcze wiele nauczyć, jeśli chce
właściwie postępować z taką kobietą jak Katy.
W godzinę pózniej skręcił w długą, wysadzaną drzewami aleję z uczuciem ulgi.
Wreszcie jest w domu i Katy na niego czeka. Dziś wieczór wyjaśnią sobie wreszcie wszystkie
istniejące jeszcze wątpliwości.
Ale gdy podjechał pod dom i wysiadł z samochodu, nie zobaczył Katy na progu. Nie
pojawiła się również, gdy otworzył frontowe drzwi i wszedł do holu. W domu panowała
cisza. Garrett zebrał się w sobie, jak gdyby czekała go jakaś fizyczna próba sił. Wszedł na
schody prowadzące do sypialni. Przeczuwał, że coś jest nie w porządku.
Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mu się w oczy, gdy otworzył drzwi sypialni, był
błyszczący przedmiot na toaletce. Odruchowo dotknął serdecznego palca. Oczywiście, zapo-
mniał włożyć obrączkę, gdy wczoraj rano wrócił ze stajni. Wciąż jeszcze się do niej nie
przyzwyczaił.
Po chwili obok swojej obrączki spostrzegł drugą. W tym momencie poczuł się tak, jak
gdyby ktoś z całej siły uderzył go w żołądek.
Kąty usiadła na kamieniu i wpatrywała się w ocean. Bryza wiejąca od morza nie
zwiastowała niczego dobrego. Zanosiło się na burzę.
Delikatnie dotknęła nadwerężonej kostki. Z trudem nią poruszała, ale ból nieco zelżał.
Najwidoczniej nie skręciła jej tak silnie, jak się obawiała. Nie powinna była jednak iść nad
morze po obiedzie. Zajęło jej to więcej czasu, niż przewidywała.
Nie była jednak w stanie siedzieć bezczynnie w oczekiwaniu na powrót Garretta.
Nagle poczuła gwałtowną potrzebę popatrzenia na ocean i teraz tego żałowała. Uspra-
wiedliwiała się wmawiając sobie, że musiała rozruszać zesztywniałą kostkę, ale teraz
wiedziała już, że powinna była raczej dać jej odpocząć.
Jeszcze miesiąc temu nie zrobiłaby niczego pod wpływem chwilowego impulsu.
Małżeństwo z Garrettem Coltrane'em wytrąciło ją z normalnego, spokojnego rytmu. Sama nie
wiedziała, czy to dobrze, czy ile. Wiedziała tylko, że się zmieniła i to nieodwracalnie. Nie
wyobrażała sobie, by mogła stać się na powrót tą spokojną, zrównoważoną osobą co kiedyś,
prowadzącą spokojne, unormowane życie. Tak czy inaczej małżeństwo ją odmieniło. Mogła
tylko mieć nadzieję, że i Garrett się zmieni.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Wiatr był coraz silniejszy. Nad horyzontem zawisły czarne chmury. Katy zapięła
kurtkę pod szyję i wstała. Przy takim tempie, w jakim się dzisiaj porusza, nieprędko dotrze do
domu.
Była właśnie mniej więcej w połowie drogi, gdy nagle ujrzała przed sobą jakąś ciemną
postać wpatrującą się w ocean. W pierwszej chwili jej nie poznała, ale gdy zauważyła
rozwiane na wietrze siwe włosy, wiedziała już, kogo ma przed sobą.
- Nadine! - zawołała, podchodząc wolno do stojącej kobiety. Odpowiedziało jej
milczenie. Przypuszczalnie szum wiatru zagłuszył wołanie. Wzruszyła ramionami. Chciała się
już oddalić, gdy coś ją powstrzymało. W ciemnej postaci stojącej na skale było coś tak
rozpaczliwego, że zawróciła. Podeszła bliżej do Nadine.
- Obserwujesz morze - zagadnęła. - Pewnie będzie burza, prawda? Robi się zimno i
zaraz zacznie padać. Może wrócimy razem?
W pierwszej chwili myślała, że nie doczeka się odpowiedzi, ale Nadine powoli
odwróciła głowę. Na widok wyrazu jej oczu Katy przeraziła się. Kobieta patrzyła na nią jak
na kogoś całkiem obcego.
- Nic ci nie jest, Nadine? - spytała z niepokojem.
- Ależ skąd, wszystko w porządku. - Nadine wciąż spoglądała na kłębiące się w dole [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates