[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zdołałem w porę opanować ciekawość. Wydawało mi się, że nie należy Janiakowi
zdradzać faktu, iż tak bardzo interesuje mnie hasło masońskie:  W wężach sple-
cionych, w koronie strąconej. . . 
 Dziękuję panu. Wezmę ją  zdecydowałem. I schowałem cygarniczkę do
kieszeni.
Pomyślałem, że nie dziś, to jutro zdążę zapytać o tę sprawę. Niecierpliwość
mogła okazać się szkodliwa.
Usiadłem na niskim zydelku obok pieca.
 Panie Janiak  zacząłem.  Bardzo bym chciał, aby otrzymał pan stano-
wisko dozorcy przy naszym muzeum. I zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby
się tak stało.
 Dziękuję bardzo. Pan Czerski skrzywdził mnie. Obiecał zagwarantować mi
w testamencie prawo do mieszkania w oficynie, a nie napisał żadnego testamentu.
Tyle lat już tu mieszkam i pracowałem dla niego. Gdzie ja się podzieję na starość,
jeśli mnie stąd wyrzucicie?
 Nikt nie ma zamiaru pana wyrzucać. Rzecz jednak w tym, że już teraz
powinien pan czuć się tu dozorcą i choć bez etatu, sprawować opiekę nad dworem.
 Czy stało się coś?  zaniepokoił się.
 Nie wiem. Lecz mam podstawy przypuszczać, że coś niedobrego grozi na-
szemu dworowi. Jestem pewien, że nocą ktoś składa nam wizyty. Przedostaje się
do dworu mimo zamkniętych drzwi. Jednym słowem, istnieje jakieś tajne przej-
ście. Nie wierzę, aby tyle lat tu mieszkając, nie wiedział pan o tym.
Jego twarz pozostawała bez wyrazu. Jak maska kamienna. Tyle tylko, że prze-
stał rzezbić cygarniczkę, odłożył kozik i kawałek wiśniowego drzewa.
Dopiero po dłuższej chwili zdecydował się na odpowiedz. Jakby potrzebował
czasu do namysłu lub walczył ze sobą.
 Nie wiem, proszę pana. Nie wiem, gdzie jest to jakieś tajne przejście.
88
 Ale ono jest, prawda?
 Tak, proszę pana kierownika. Znał je pan Czerski, lecz nigdy mi go nie
pokazał. W ostatnim czasie dwukrotnie raptem pojawił się w ogrodzie, chociaż
wiem, że nie wychodził ze dworu żadnymi drzwiami. Gdy go zapytałem, jakim
cudem potrafi wyjść i wejść do dworu mimo zamkniętych drzwi, tylko się roze-
śmiał. Ale tajemnicy nie wyjawił.
 Naprawdę nie domyśla się pan, którędy prowadzi tajne przejście?
 Pan mi nie wierzy?  zaniepokoił się.  Dam panu dowód, że mówię
prawdę. Wczoraj nakrył mnie pan w bibliotece, gdy odsunąłem szafę i opukiwa-
łem ścianę. Powiedziałem panu, że listewka się oderwała, więc ją przybijam. Ale
naprawdę to ja szukałem tajnego wejścia.
Tak, to już jakiś dowód. Wstałem z zydla.
 Wierzę panu. Proszę jednak uważać, czy jacyś obcy ludzie nie kręcą się po
parku. Szczególnie wieczorem i nocą.
Poczochrał palcami brodę, przez co ją jeszcze bardziej zmierzwił.
 Dobrze. Ale to trudna sprawa. Ludzie skracają sobie drogę, przechodząc
przez park. Wczasowicze z Janówki też tu odbywają spacery.
 No, tak  zgodziłem się.  Proszę jednak dawać na nich baczenie.
To mówiąc skinąłem Janiakowi głową i opuściłem jego duszną izdebkę. Wra-
cając do dworu rozmyślałem:  Czy naprawdę mogę mieć zaufanie do Janiaka?
A może to właśnie on jest tajemniczym duchem, który pojawia się w naszym
dworze? Przecież to nieprawdopodobne, aby przez tyle lat pracując u Czerskiego,
Janiak nie poznał tajemnic dworu. . . Może nie wszystkie tajemnice są mu zna-
ne, ale o niektórych wie na pewno. A jednak nie chciał się ze mną tym, co wie,
podzielić. . .
Jegomość z valconem odjechał dziś w nocy.  Czy duch pojawi się znowu? 
zastanawiałem się. I pomyślałem, że wczorajsza historia z teatrem oraz wyścigi na
szosie oznaczają, że właściciel valcona ma w Janówce wspólnika, którego chciał
uprzedzić o naszym niespodziewanym powrocie. Kto wie, czy nie jest nim stary
Janiak.
Powoli zapadał zmrok. O tej porze roku słońce wschodzi o siódmej rano, a za-
chodzi o wpół do czwartej po południu. Była dopiero trzecia, ale deszcz przyśpie-
szał zapadnięcie zmroku.
Przechodząc przez gazon pokryty butwiejącymi liśćmi, zatrzymałem się na
chwilę i popatrzyłem na bielejący w półmroku stary dwór. W żadnym z okien nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates