[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie nasz osąd o tym decyduje, lecz Reguła Roke, której przysięgliśmy
strzec.
Wątpię, by Odzwierny złamał ją z lekkim sercem wtrącił kolejny z mi-
strzów, którego Irian nie zauważyła, póki się nie odezwał, mimo że był wysoki,
siwowłosy, mocno zbudowany i miał twarz o ostrych, surowych rysach. W odróż-
nieniu od innych patrzył wprost na nią. Jestem Kurremkarmerruk oznajmił.
Jako tutejszy Mistrz Imion swobodnie sobie z nimi poczynam, łącznie z mym
własnym. Kto cię nazwał, Irian?
Czarownica Róża z naszej wioski, panie odparła, prostując plecy. Jej
głos zabrzmiał ochryple i piskliwie.
Czy nosi złe imię? spytał Mistrza Imion Odzwierny.
Kurremkarmerruk pokręcił głową.
Nie, ale. . .
Mistrz Przywołań, wpatrzony w puste palenisko, odwrócił się nagle.
Imiona, które nadają sobie wiedzmy, nas nie obchodzą. Jeśli interesuje cię
ta kobieta, Mistrzu Odzwierny, winieneś zająć się nią poza tymi murami, przed
drzwiami, których przysięgłeś strzec. Nie ma tu dla niej miejsca i nigdy nie będzie.
Może sprowadzić ze sobą jedynie zamieszanie, niezgodę i jeszcze bardziej nas
osłabić. Więcej nie powiem ni słowa i nie odezwę się już w jej obecności. Jedyną
odpowiedzią na ów z rozmysłem popełniony błąd jest milczenie.
Milczenie nie wystarczy, mój panie wtrącił człowiek, który wcześniej
się nie odzywał. Irian wydał się bardzo dziwny. Miał bladą, czerwonawą skórę,
długie jasne włosy i wąskie oczy barwy lodu. Przemawiał równie dziwnie: słowa
brzmiały obco, osobliwie zniekształcone. Milczenie to odpowiedz na wszystko
i na nic dodał. Mistrz Przywołań uniósł szlachetną, ciemną twarz i spojrzał na
bladego mężczyznę, nie odpowiedział jednak. Bez słowa ani gestu odwrócił się
i wyszedł z komnaty. Gdy powoli mijał Irian, cofnęła się gwałtownie, zupełnie
jakby obok niej otwarł się grób, grób zimny, mokry, mroczny. Oddech uwiązł jej
w gardle, zachłysnęła się, chwytając powietrze. Kiedy doszła do siebie, dostrze-
gła, że Mistrz Przemian oraz blady mężczyzna obserwują ją czujnie.
Człowiek o głosie niskim niczym dzwięk dzwonu także na nią patrzył, prze-
mawiając uprzejmie, lecz surowo.
169
Mężczyzna, który cię tu sprowadził, miał złe zamiary, ale ty ich nie masz.
A jednak sama twoja obecność szkodzi i nam, i tobie, Irian. Jeśli ktoś lub coś
znajdzie się poza swoim miejscem, czyni szkodę. Jeden nawet najwspanialej od-
śpiewany dzwięk niszczy melodię, do której nie należy. Kobiety uczą kobiety, cza-
rownice poznają swą sztukę od innych czarownic i od czarowników, nie magów.
Nauczamy tu mowy niedostępnej językowi kobiety. Młode serce buntuje się prze-
ciw podobnym prawom, nazywając je arbitralnymi, niesprawiedliwymi. To jed-
nak słuszne prawa, stworzone nie z naszej chęci, lecz konieczności. Sprawiedliwi
i niesprawiedliwi, mądrzy i głupi wszyscy muszą ich słuchać. W przeciwnym
razie zmarnują życie i niczego nie osiągną.
Mistrz Przemian i chudy starszy mag o bystrej twarzy skinęli głowami na znak
zgody. Mistrz Sztuk dodał:
Bardzo mi przykro, Irian. Kość był moim uczniem. yle go wykształciłem,
a uczyniłem jeszcze gorzej, odsyłając go stąd. Uznałem, że jest nieszkodliwy. On
jednak okłamał cię i oszukał. Nie wstydz się. To jego wina i moja.
Nie wstydzę się odparła Irian.
Czuła, że powinna podziękować im za uprzejmość, jednakże słowa nie chciały
przejść jej przez gardło. Ukłoniła się sztywno, odwróciła i wyszła z komnaty.
Odzwierny doścignął ją, gdy dotarła do skrzyżowania korytarzy i zatrzymała
się, nie wiedząc, w którą stronę pójść.
Tędy rzekł, zrównując się z nią; po chwili znów: Tędy.
Wkrótce dotarli do drzwi nie z rogu i kości, lecz z gładkiej dębiny, czarnej
i ciężkiej. Pośrodku osadzono rygiel, stary i wyrobiony.
To tylne drzwi oznajmił mag, odsuwając zasuwę. Kiedyś nazywano
je Bramą Medry. Strzegę ich obu.
Otworzył wierzeje. Zwiatło dnia oślepiło Irian. Gdy odzyskała wzrok, ujrzała
ścieżkę wiodącą przez ogród i pola za nimi. Dalej dostrzegła wysokie drzewa i na
horyzoncie po prawej stronie kopułę Pagórka Roke. Tuż za progiem stał jasno-
włosy mężczyzna o wąskich oczach, zupełnie jakby na nich czekał.
Mistrzu Wzorów powiedział Odzwierny. Nie wydawał się zaskoczony.
Dokąd odsyłasz tę panią? spytał Mistrz Wzorów na swój dziwny sposób.
Donikąd odparł Odzwierny. Wypuszczam ją, tak jak wcześniej wpu-
ściłem, zgodnie z jej życzeniem.
Zechcesz pójść ze mną? spytał Irian Mistrz Wzorów.
Spojrzała na niego, potem na Odzwiernego. Milczała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates