[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dla Moniki Grant. Lubię Pani audycję. Tak trzymać. Podpisano: Zawsze lojalny
WIelbiciel.
A więc nie Michael, lecz zawsze lojalny wielbiciel. Któż by to mógł być? Poczuła
przepełniającą ją falę rozczarowania i lekkie zdenerwowanie. Starała się zawsze zachować
Prywatność, a tu nagle wielbiciel - który z jakichś względów woli pozostać anonimowy - zna
jej prawdziwe nazwisko i adres. Czyżby to był tajemniczy rozmówca z ubiegłej nocy? Ale
dlaczego się nie podpisał?
Wyprowadzona z równowagi i niezadowolona stanęła bez ruchu, nie wyjmując kwiatów z
pudełka i ściskając w ręku bilecik. Z odrętwienia wyrwał ją dzwonek domofonu. Z
przerażeniem spojrzała na aparat. Czy powinna podnieść słuchawkę? To mógł być ów
wielbiciel, chcący sprawdzić, czy jest zadowolona z prezentu. Ale ona nie miała najmniejszej
ochoty go widzieć.
A jeśli to listonosz? - zastanowiła się. Albo dostawca paczek? Miała dostać paczkę od
matki. Niepewna spoglądała na drzwi. Rozległ się drugi dzwonek.
Zebrała resztki zdrowego rozsądku i wyjrzała przez okno. Jeśli to listonosz albo dostawca
paczek, przed domem będzie stała ciężarówka. Nie było żadnej ciężarówki. Tylko biało-czarny
samochód patrolowy policji.
Przybył osobiście ... to nawet lepsze niż prezent!
Przyjechał, żeby ją przeprosić. Przywołała się do porządku. Nie, nie przyszedł przepraszać.
Może dalej chce ciągnąć sprzeczkę. Zeszłej nocy był taki stanowczy. Na samo wspomnienie
poczuła gniew. Po co przyszedł?
Rozległ się trzeci dzwonek i Monika wreszcie spytała:
- Tak? - A potem odchrząknęła i dodała już głośniej: - Halo?
- To ja, Moniko. Wpuść mnie.
Jego polecenie wywołało opór.
- O co chodzi, Michael? Jestem zajęta.
- Muszę z tobą porozmawiać.
75
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Opuściła głowę, zaczerpnęła powietrza i przyznała, że zachowuje się głupio. Nawet jeżeli to
Michael przysłał jej kwiaty, zachowuje się po chamsku. Ale nie ma zamiaru zrezygnować i tak
czy inaczej znajdzie sposób, aby z nią porozmawiać.
Przycisnęła guzik. Dopiero kiedy usłyszała stukanie do drzwi i sięgnęła do klamki, zdała
sobie sprawę z tego, że wciąż ściska w dłoni bilecik. Wsunęła go pomiędzy stertę czasopism,
wygładziła sukienkę i otworzyła drzwi.
Michael był w mundurze, wysoki, ciemny i przystojny. Na głowie miał czapkę - co było
niezwykłe - ale, zastanowiła się Monika, pewnie chce, żebym pamiętała, jaki jest jego zawód.
- Sporo czasu ci trzeba, żeby otworzyć drzwi. Jest zdenerwowany, poniyślała. - Byłam w ła-
zience - skłamała.
- Och. - Zamilkł niezręcznie. - Mogę wejść?
- Pod warunkiem, że zdejmiesz czapkę. - Taka mała próba sił.
Zdjął czapkę i wszedł do mieszkania.
- Posłuchaj, Moniko - zaczął łagodniejszym tonem, ale ona nie miała ochoty wysłuchiwać
jego przeprosin ani słów pożegnania. W spaniała prezencja Michaela kosztowała ją
wystarczająco wiele.
- Proszę cię - przerwała. - Ja naprawdę mam mnóstwo pracy. Powiedz, co masz do
powiedzenia i pozwól mi wrócić do zajęć.
- Mam coś do załatwienia - powiedział tonem całkowicie pozbawionym łagodności.
Wyprostował się jeszcze bardziej. - Wyjeżdżam z miasta na kilka dni. Umówiłem się z
przyjacielem, Stevenem Wrightem, żeby cię odprowadzał po pracy do domu.
- To nie ma sensu! - wybuchnęła zniecierpliwiona trzydziestosześciogodzinnym
wyczekiwaniem. - Było zle, kiedy musiałam wracać w twoim towarzystwie. Nie życzę sobie,
żeby ktoś inny wprawiał mnie w jeszcze większe zakłopotanie.
- To policjant...
- Tym gorzej! - Przyglądała się drgającym mięśniom policzków Michaela i zastanawiała się,
jak to możliwe, że wygląda jeszcze bardziej ponuro. Ale tak właśnie było.
- Nie dam się eskortować jak jakiś złoczyńca.
- Będzie w cywilu.
- Wszystko jedno! Nie możesz zrozumieć, że nie potrzebuję twojej pomocy? - Nie było to
całkowicie zgodne z prawdą, ale tym, czego potrzebowała najbardziej, była jego miłość, a to
uczucie zdawało się nieosiągalne.
Michael już miał jej odpowiedzieć, gdy dostrzegł otwarte pudełko i bukiet róż. - Achchch ...
znalazłaś sobie opiekuna - wycedził. - To bardzo ładnie. Przykro mi, że nie pomyślałem o
czymś takim. Ale - zesztywniał, a jego głos stał się jeszcze bardziej lodowaty - nie wyglądałaś
na osobę, na której zrobią wrażenie wysmukłe róże. - Odczekał chwilę i włożył z powrotem
czapkę. - Wracaj do swojej pracy - burknął, odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Monika zebrała siły, cicho zamknęła za nim drzwi i zaczęła płakać. Także cicho. Akała, zasta-
nawiając się, jak mogła w taki głupi sposób zerwać najomość z Michaelem. Zawsze odnosiła
wrażenie, że jest kobietą panującą nad swoim przeznaczeniem. A teraz poniosła całkowitą
klęskę.
I co z mężczyzną, którego kocha? Dokąd poszedł? Gdzie się podziały te ciepłe uściski,
gorące pocałunki i pełne intymności rozmowy, którymi odznaczały się ich wspólnie spędzane
chwile? Owszem, kłócili się. Ale gniew topniał w ogniu innego uczucia. Czy to odeszło na
zawsze?
Tego wieczora audycja przebiegła bez ciekawszych zdarzeń, podobnie w środę i w
czwartek. Każdego wieczora Monika znosiła w milczeniu towarzystwo zaskakująco miłego i
prostolinijnego Steve'a Wrighta, który odprowadzał ją do domu. Jedyną pociechę stanowiło
czytanie romansów.
Poszukując szczęśliwego zakończenia, wybrała Po drugiej stronie t?czy. I ciągle czekała, że
coś się wydarzy.
Nie wyjęte z pudełka róże wylądowały w śmietniku. Mimo że nie zostały przysłane przez
Michaela, ciągle jej o nim przypominały. Nie było żadnych tajemniczych telefonów, ani w
76
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates