[ Pobierz całość w formacie PDF ]
próbowałem dyktować ci, co masz robić. Wróciłem do domu, nie było cię. . .
Jeszcze powiesz, że pierwszy raz?
Tak odparłem odruchowo.
Oboje wiedzieliśmy, że to nieprawda, ale już palnąłem. Cawti uniosła kącik
ust w ironicznym uśmieszku i brwi w wyrazie uprzejmego niedowierzania.
No dobrze przyznałem. Ale tym razem martwiłem się o ciebie.
O mnie? Czy o to, że jestem zamieszana w coś, czego nie pochwalasz?
O tym, że jesteś zamieszana w coś, czego nie pochwalam, wiem już od
paru dni.
A dlaczego tego nie pochwalasz?
Dlatego, że to głupie. Jak pięciu ludzi i Teckla mogą zniszczyć despo-
tyzm Imperium? A. . .
Jest nas więcej. To tylko wierzchołek góry lodowej.
Zatkało mnie.
Co to jest góra lodowa ? spytałem ostrożnie po chwili.
Teraz ją zatkało.
Hmm. . . nie wiem przyznała. Ale wiesz, o co mi chodzi.
Podejrzewam, że wiem. Problem w tym, że nawet nie zbliżamy się do okre-
su panowania Cesarza z Domu Teckli. Mógłbym sobie coś podobnego wyobrazić
w tym czasie, ale teraz rządzi Feniks, a następny będzie Smok i nie wiadomo, czy
37
my tego dożyjemy. Teckla jest tak daleko w kolejce, że nawet nie warto wspomi-
nać. Po drugie, co jest znowu takiego złego w istniejącej sytuacji? Naturalnie nie
jest doskonała, ale żyjemy na nienajgorszym poziomie i zawdzięczamy to samym
sobie. A ty mówisz o zrezygnowaniu z ambicji, stylu życia i wszystkiego innego.
I to po co? Po to, żeby grupka niezauważanych mogła udawać, że są ważni i. . .
Uważaj.
Na co? Chciałaś usłyszeć moje zdanie, to je słyszysz. Odpowiedziałem na
twoje pytanie?
Milczała.
I to na tyle długo, że przyniesiono śniadanie, więc zajęliśmy się jedzeniem.
Kiedy skończyliśmy, przyszła kolej na Loiosha i Roczę. Dopiero wtedy Cawti
odezwała się:
Vladimir, postanowiliśmy kiedyś nigdy nie trafiać drugiego poniżej pasa,
nie wykorzystywać znanych, czułych miejsc, prawda?
Pytanie wpłynęło niekorzystnie na zadomawianie się śniadania w moim żo-
łądku, ale przytaknąłem.
Chodzi mi o to, że to, co powiem, może zabrzmieć tak, jakbym złamała tę
zasadę, ale nie o to mi chodzi. I nie chodzi mi o to, by cię zranić, a nie widzę inne-
go sposobu, by ci to wytłumaczyć. Dlatego musiałam cię uprzedzić. Rozumiesz?
Rozumiem. Wal.
Tylko nie wyłączaj się, jak to masz w zwyczaju, gdy próbuję cię zmusić do
zastanowienia się nad samym sobą. Będziesz mnie tym razem słuchał?
Dopiłem klavę, skinąłem na kelnera i gdy przyniósł następną, obiecałem:
Będę.
Do niedawna sądziłeś, że zająłeś się tym, co robisz zarobkowo, z nienawiści
do elfów. Zabijając ich, za ich własne pieniądze wyrównywałeś rachunki za to, jak
cię traktowali w młodości. Mam rację?
Przytaknąłem.
Dobrze. Kilka miesięcy temu rozmawiałeś z Alierą.
Skrzywiłem się na samo wspomnienie, ale przyznałem:
Rozmawiałem.
Powiedziała ci, że w poprzednim życiu byłeś. . .
Dragaerianinem dokończyłem.
I jak sam przyznałeś, czułeś się tak, jakby całe twoje obecne życie było
kłamstwem.
Tak.
Dlaczego?
Hmm?
Dlaczego to tobą aż tak wstrząsnęło?
Nie rozumiem. . .
38
Czy dlatego, że zawsze czułeś, że musisz znajdować uzasadnienie swoich
czynów? %7łe gdzieś w głębi duszy uważasz, że zabijanie ludzi dla pieniędzy jest
złe?
Nie ludzi, tylko elfów poprawiłem ją odruchowo.
Ludzi. I właśnie udowodniłeś, że mam rację. Nas oboje życie zmusiło do
zajęcia się tym, czym się zajmujemy. Ty musiałeś sam przed sobą to uzasadnić
i zrobiłeś to tak dokładnie, że nie rezygnujesz z roboty , mimo że już nie mu-
sisz tego robić. Masz wystarczające dochody ze swojego terenu, by nie musieć
dorabiać. Jeżeli doda się do tego fakt, że uzasadnienie, które znalazłeś, rozpadło
się po tym, co usłyszałeś od Aliery, wychodzi na to, że nie wiesz, na czym stoisz,
i cały czas zastanawiasz się, czy tak naprawdę nie jesteś po prostu urodzonym
mordercą, czyli kimś całkowicie złym.
Nie. . .
Pozwól mi skończyć. Otóż nie jesteś zły. Robiłeś to, co robiłeś, by móc żyć
i zapewnić potem nam obojgu dom i wygodne życie. Ale powiedz mi, skoro już
nie możesz ukrywać się za nienawiścią do Dragaerian, czy uważasz, że państwo,
w którym żyjemy, jest dobre, skoro zmusza kogoś takiego jak ty do robienia tego,
co robisz, tylko po to, by miał za co żyć i mógł chodzić po ulicach, nie kłaniając
się każdemu uniżenie? Co to za Imperium, które nie tylko stworzyło Dom Jherega,
ale pozwala mu rozkwitać? Możesz znalezć uzasadnienie poglądu, że to słuszne
i sprawiedliwe?
Zająłem się klavą, pozwalając, by jej słowa pokotłowały się w moim umyśle,
po czym powiedziałem:
Tak jest urządzony ten świat. Nawet jeśli ci, z którymi ostatnio przebywasz,
nie są kompletnymi wariatami, to nie są w stanie zrobić nic, by to zmienić. Nawet
zmiana Cesarza dałaby jedynie kilkuletnią odmianę, po czym wszystko wróciłoby
do stanu obecnego. Gdyby został nim człowiek, to jeszcze szybciej.
A to jest zupełnie odmienna kwestia. Chodzi mi o to, że musisz dojść do
ładu z tym, co robisz, na czyj koszt żyjesz i dlaczego. Pomogę ci, ile będę mogła,
ale to twoje życie i ty przede wszystkim musisz się z tym uporać.
Wpatrzyłem się w kubek z klavą wszystko się zaciemniało, zamiast wyja-
śniać.
W końcu powiedziałem:
No dobrze, ale nadal mi nie powiedziałaś, gdzie byłaś.
Uczyłam.
Czego?!
Czytania. Klasę złożoną z ludzi i z Teckli.
Wybałuszyłem oczy.
Moja żona jest belfrem.
Nie zaczynaj.
No dobra, każdy ma ukryte talenty. Jak długo ich uczysz?
39
Dopiero zaczęłam.
Doskonale odchrząknąłem. I jak ci idzie?
Dobrze.
Nagle coś mi przyszło do głowy.
A dlaczego dopiero teraz zaczęłaś ich uczyć? spytałem niewinnie.
Bo ktoś musiał to robić po śmierci Franza odparła spokojnie, potwier-
dzając moje podejrzenia.
Aha. . . Słuchaj, a nie przyszło ci do głowy, że może właśnie za to go zabi-
to?
Spojrzała mi w oczy i powiedziała:
Przyszło.
Coś lodowatego przemaszerowało mi po plecach.
I mimo to narażasz. . .
Nie jestem Franzem. . . przerwała mi ostro.
Wiem. I wiem także, podobnie jak ty, że każdego można zabić. Jak długo
ktoś jest skłonny wynająć zawodowca, a oczywiste jest, że jest skłonny, każdego
można zabić.
Wiem.
Nie!
Co nie ?
Nie zmuszaj mnie, żebym wybierał. . .
Ja wybrałam.
A ja nie pozwolę ci brać udziału w czymś, co sprawia, że jesteś bezbronnym
celem.
Nie powstrzymasz mnie.
Powstrzymam. Jeszcze co prawda nie wiem jak, ale powstrzymam.
Jeśli to zrobisz, odejdę.
Jeśli będziesz martwa, nie będziesz miała możliwości takiego wyboru.
Umilkła i wytarła klavę, którą rozlałem i nawet tego nie zauważyłem.
Nie jesteśmy bezbronni odezwała się po chwili. Mamy poparcie
i zwolenników.
Ludzi i Teckle.
To Teckle wszystkich żywią.
Wiem. I wiem także, co się stało ostatnim razem, gdy próbowali to zmienić.
Ty też wiesz, że burzyli się kilkakrotnie, ale sukces odnieśli tylko raz: gdy Cesarz
pochodził z Domu Orki, a następny w kolejności miał być z Domu Teckli. Jak ci
już powiedziałem, taka sytuacja w najbliższym czasie nie nastąpi.
Nie mówimy o powstaniu Teckli ani o rządach Teckli. Mówimy o złamaniu
kolejności cyklu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates