[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podobniejszy do diabła nizli do człowieka! Tak kierowanej łoói w życiu swoim nie
wióiałem. A p3any być nie mógł! Spokojny, łagodny chłopiec rumienił się jak
óiewczyna, gdy wszedł na pokład& Powiadam panu, kapitanie Marlow, że gdy się
zjawiał obcy okręt, nikt nie mógł konkurować z Jimem& Koleóy jego dbali tyl-
ko o dawnych klientów& A on, panie& mówiÅ‚ widocznie wzruszony Egström
gotów był sto mil wypłynąć w byle jakiej skorupie, aby złapać nowego klienta
dla firmy. Nie mógłby gorliwiej pracować, gdyby cały interes do niego należał (& ).
A teraz& od razu& rzuca wszystko! Pomyślałem sobie: He! bratku, wiem, o co ci
ióie i rzekłem: Po co te gawędy Jimie, powieó od razu, jakiej podwyżki pensji żą-
dasz? Spojrzał na mnie i zdawało się, że chce przełknąć coś, co mu w gardle stanęło.
Nie mogę tu pozostać . A cóż to za żarty? spytałem. Wstrząsnął głową, a w jego
oczach wyczytałem, że można go już uważać za straconego. Wówczas zwymyślałem
go strasznie. Od czego uciekasz? krzyczałem. Co ci się stało? Co cię prze-
raziło? Nie masz ani szczypty rozumu; przecież tak nie porzuca się dobrej posady.
Góie spoóiewasz się dostać lepszą? Ach, ty taki, owaki! Słabo mi się zrobiło,
mogę panu zaręczyć. Przecież nasz interes nie może zatonąć dodałem. Rzucił
się gwałtownie. %7łegnam pana zawołał, kłaniając mi się jak jakiś lord. Szlachetną
ma pan naturÄ™, Egströmie dodaÅ‚ i gdyby znaÅ‚ pan moje powody, nie zatrzymy-
wałby mnie pan tak gorąco . To największe kłamstwo, jakie w życiu powieóiałeś
zawołałem. Wiem, co mówię odparł. Tak byłem wściekły, że aż parsknąłem
śmiechem. Ach! Ty głupcze, czyż nie możesz poczekać choćby chwilkę i wypić to
piwo? Nie wiem co mu się stało, nie mógł do drzwi trafić, to było coś komicznego,
kapitanie. Sam wypiłem piwo. Jeżeli ci tak pilno rzekłem to rób sobie jak
Lord Jim 83
chcesz, ale wspomn3 sobie moje słowa: jeżeli taką grę bęóiesz dalej prowaóić, to
przyjóie chwila, że ziemia okaże się dla pana zbyt mała oto wszystko, co ci mia-
łem do powieóenia! Rzucił na mnie ponure spojrzenie i wyleciał z twarzą, która
luói przerażać mogła.
Egström parsknÄ…Å‚ gniewnie i palcami rozczesywaÅ‚ jasne faworyty.
Od tego czasu nie mogłem znalezć porządnego człowieka. Nieustanne tyl-
ko kłopoty i kłopoty. Jeżeli wolno spytać, jakim sposobem poznał się z nim pan,
kapitanie?
On był pomocnikiem kapitana na Patnie w czasie ostatniej jej podróży
rzekłem, czując, że należy się ode mnie jakieś wyjaśnienie.
Egström na chwilÄ™ znieruchomiaÅ‚ z palcami zanurzonymi we wÅ‚osy, po czym
wybuchnÄ…Å‚:
A któż, u diabła, dba o to?
Zdaje się, że nikt& zacząłem.
A kimże on jest, u licha& by tak to odczuwać?
Nagle wepchnął końce faworytów do ust i stał nieruchomo.
A, niech mnie piorun trzaśnie! Toż ja mu powieóiałem, że ziemia jest zbyt
mała, by go długo nosić mogła!
Opowieóiałem wam te dwa epizody, byście wieóieli, jak Jim zachowywał się w tych
nowych warunkach swego życia. Więcej było tego roóaju zdarzeń; nie mógłbym ich
zliczyć na palcach obu rąk. Wszystkie one zabarwione były tymi absurdalnie szlachet-
nymi uczuciami nadającymi ich bezsensowi głęboki i wzruszający charakter. Wyrze-
kanie się chleba powszedniego dla uwolnienia się od szponów napastującego widma
może być czynem prozaicznego heroizmu. Inni już wcześniej zdobywali się na to
(chociaż my, cośmy przeszli przez życie, wiemy doskonale, że wykolejeńcy rekrutują
się nie z cierpiących dusz, lecz z głodnych ciał), a luóie syci i mający zapewnio-
ny chleb, przyklaskiwali temu chlubę przynoszącemu szaleństwu. Jim był istotnie
nieszczęśliwy, gdyż ta jego obojętność na przyszłe losy nie mogła go ocalić. Zawsze
pozostawała wątpliwość co do jego męstwa. Prawdą jest, że widmo faktu nigdy nie
daje się usunąć. Można mu prosto w oczy patrzeć lub się od niego odwracać na-
tknąłem się na jednego czy dwóch takich, którzy pozostawali w dobrej komitywie
ze swoimi widmami. Najwidoczniej Jim nie należał do tego roóaju luói; ale nie
mogłem nigdy zrozumieć, czy jego postępowanie miało na celu usuwanie się od tego
widma, czy też spojrzenie mu prosto w oczy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates