[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pod pogodną maską znów uchwyciła posępny smutek.
 Travis...
 Lee na nas patrzy  wpadł jej w słowo.  Nie oglądaj się.
 Nie mam zamiaru. Niech sobie nie myśli, że mi na nim zależy.
Muszę z nim pogadać, powiedzieć, że nie musi się już martwić. Zamkniemy
przeszłość i każdy pójdzie swoją drogą, nie oglądając się za siebie.
 Tak się da?  zapytał miękko.
 Nie wiem, w każdym razie nie warto bawić się w sentymenty. Co się
stało, to się nie odstanie.
 Tak trzymaj. Po co żałować czegoś, czego nie było? Zwykła strata
czasu. No dobrze, muszę iść.
Kiedy została sama, zamyśliła się nad jego słowami. Wczoraj ją
zostawił. Czyżby już miał jej dość? Wiedziała jednak, że zachowa się
taktownie, licząc się z jej uczuciami. Tyle że jakoś nie ucieszyło to
Charlene.
Z zadumy wyrwał ją Lee. Uśmiechając się czarująco, spytał:
 Mogę się przysiąść?
 Jasne.
 Czekałem na sposobność. Nie chciałem przeszkadzać.
 Dzwoniłam do ciebie rano, ale miałeś wyłączoną komórkę.
 Tak, wciąż mi nawala.  Zaśmiał się nieszczerze.
Nagle zrobiło jej się go żal. Po prostu urodził się tchórzem, takie geny,
76
R
L
T
przez co wypada żałośnie. Nie każdy mężczyzna jest odważny i szczery jak
Travis.
 Nie denerwuj się. To był fałszywy alarm.
 Chcesz powiedzieć, że nie jesteś...?
 Nie, nie jestem. Sprawa zamknięta. Nie ma się czym martwić.
 Wspaniale!  Rozpromienił się.  No, wreszcie wszystko dobrze się
układa.
 Zależy, jak na to spojrzeć.  Nie pomyślał, że może czuje się
zawiedziona? Może z zasady nie interesował się uczuciami innych ludzi...
 Jesteś pewna?  dociekał.  Nie mylisz się?
 Na pewno nie. Przestań się martwić.
 Wspaniale!  Ujął jej twarz i pocałował w usta.  Dzięki! Jesteś
cudowną dziewczyną!  Oddalił się rozpierany radością.
Czemu nie czuję żalu?  pytała w duchu. Miłosnego zawodu? Czy to
naprawdę była miłość? A może tylko sobie ją wmawiałam?
Prawda była gorzka. To były tylko jej pobożne życzenia, fantazje
samotnej kobiety marzącej o bliskości i bratniej duszy.
Tak, to gorzka prawda, a jednak Charlene odetchnęła z ulgą. Jest
wolna, nic jej nie łączy z nieodpowiedzialnym facetem. Owszem, sama, ale
wolna.
 Charlene, co się stało?  Travis przyglądał się jej z niepokojem. 
Dziwnie wyglądasz. Odszedłem na chwilę, a potem zobaczyłem, że on cię
całuje. Pomyślałem... no wiesz. Powiedz, że nic ci nie jest.
 Nic mi nie jest. Poczuł ulgę, więc rzucił się na mnie z całowaniem.
Cóż, usłyszał to, co chciał usłyszeć, ma to, na czym tak bardzo mu zależało.
 A ty? Choć przez chwilę o tym pomyślał?  zapytał, nieświadomie
potwierdzając to wszystko, co myślała o Lee.
77
R
L
T
 To tylko by go zakłopotało.
 Chcesz, żebym mu przywalił?
 Po co?  Wzruszyła ramionami.  Wszyscy są zadowoleni.
 Wszyscy?  Spojrzał na nią gniewnie, dodając znacząco: 
Naprawdę, Charlene?
W tym momencie nadeszła asystentka i zabrała Charlene na wycieczkę
po studiu. Było jej to na rękę. Mogła oderwać się od swoich spraw,
skoncentrowała się na świecie iluzji.
Gdy dotarły do sali prób, Travis dyskutował z Lee.
 Warto się zastanowić, zanim coś się powie  mówił doktor Harrison.
 Pacjenci to docenią.
 Staram się  odparł Lee.  Ale to nie zawsze jest proste.
 Zaraz, o co chodzi?  krzyknął Vince.  Travis, masz tylko stać i
patrzeć na niego, a wygląda to tak, jakbyś chciał mu przywalić.
 Przepraszam  wymruczał Travis.  Coś mnie sprowokowało.
 Jeszcze raz!  zawołał Vince.  Travis, jesteś życzliwy i
wspaniałomyślny.
 Jasne!
 Zostawmy ich.  Asystentka pociągnęła Charlene do wyjścia.
Przypomniała sobie słowa Travisa. Mówił,te rzadko traci panowanie
nad sobą. Chyba właśnie nastała ta rzadka chwila? Jednak wyraz jego
twarzy zaskoczył i ją, i wszystkich obecnych w studiu. Płonął z gniewu.
Pod koniec dnia czekała na niego przy samochodzie. Ludzie
wychodzący ze studia żegnali się z nią uprzejmie i z szacunkiem. Powinna
się z tym oswoić. Wprawdzie to tylko szopka, ale czemu się tym nie
cieszyć?
Gdy wsiedli do auta, spytała:
78
R
L
T
 Nigdy sam nie prowadzisz?
 Nie mogę.
Szefowie każą mi myśleć wyłącznie o, jak to nazywają, sztuce. A tak
naprawdę wiedzą, że jestem kiepskim kierowcą. Rozumiesz, gdybym z kimś
się stuknął albo walnął w drzewo i wylądował w szpitalu lub w krainie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates