[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sądzę, że wcale do siebie nie pasują.
Mallory wyczuła, że Corrie jest dzisiaj przygnębiona.
- A gdzie mój braciszek? - spytała.
- Podobno w drodze powrotnej z Atlanty. - Corrie wzruszyła ramionami.
123
R S
Podobno. W głowie Mallory zapaliła się czerwona lampka alarmowa.
- Jak mu idzie nowa praca?
- Zwietnie. A jak życie małżeńskie? - spytała szybko Corrie, zmieniając
temat.
- Cudownie. - Mallory się rozpromieniła. Wciąż się nie mogła nadziwić,
jaka przepaść dzieliła jej pierwsze i drugie małżeństwo, zarówno w łóżku, jak i
w codziennym życiu.
- Nie żałujesz, że nie było wielkiej ceremonii?
- Ani trochę. Miałam wielką fetę za pierwszym razem i wiesz, jak to się
skończyło - westchnęła. - Poza tym przygotowania do ślubu Logana i Helen
były tak absorbujące, że nie chcieliśmy dodawać rodzicom dodatkowych zajęć.
Cichy ślub w urzędzie bardzo nam odpowiadał.
Mallory rzuciła okiem na swojego męża rozmawiającego w drugim końcu
pokoju z Keiranem i Aidanem. Tylko dwóch spośród jej braci było dzisiaj
obecnych. Devin z żoną wrócili wcześniej do domu.
Whit zauważył ją i mrugnął do niej z uśmiechem. Jego widok wciąż
zapierał jej dech w piersiach, mimo że teraz dzielili ze sobą całe życie. Za
tydzień miała zamiar poinformować rodzinę o dziecku. Zwlekała z tą nowiną,
chcąc być pewna, że ryzyko poronienia, największe w początkowych
tygodniach ciąży, już minęło. Czuła się świetnie, poza okazjonalnymi
porannymi mdłościami i napadami senności. Whit bardzo się o nią troszczył i
stał się bardzo ostrożny, zwłaszcza w łóżku. Mallory nie mogła się doczekać,
kiedy zda mu relację z wizyty u lekarza, którą odbyła kilka godzin wcześniej.
Doktor Iverson zapewnił ją, że nie ma żadnych przeciwwskazań do współżycia.
Drzwi otworzyły się z rozmachem i do pokoju wkroczył Logan. Nie
witając się z nikim, poprosił Whita, żeby wyszedł z nim na taras. Pozostali
goście zaczęli wymieniać zaniepokojone spojrzenia. Mallory również poczuła,
jak rośnie w niej zaciekawienie.
- Jak myślisz, co się stało? - spytała Corrie.
124
R S
- Nie wiem, ale mam zamiar się dowiedzieć.
Gdy jednak Whit wrócił do pokoju, skierował się w stronę ojca Mallory i
coś mu szepnął do ucha. Intuicja podpowiadała Mallory, że stało się coś
poważnego.
Dermot kiwnął głową i poklepał Whita po ramieniu. Zanim Whit stanął u
boku Mallory, Dermot klasnął w ręce, przyciągając uwagę wszystkich
zgromadzonych.
- Słuchajcie, mam niestety przykrą nowinę - oznajmił. - %7ładnego ślubu
nie będzie.
W salonie rozległy się pomruki zdziwienia. Lucy nieomal nie upuściła
talerza z kanapkami, który właśnie trzymała w ręku.
- Nie znam co prawda szczegółów - ciągnął niezręcznie Dermot - ale
skoro się tu dzisiaj zebraliśmy, wykorzystajmy tę okazję do wspólnej zabawy.
Jest mnóstwo jedzenia i picia i mamy co świętować: małżeństwo Mallory i
Whita.
Rodzina i przyjaciele unieśli kieliszki w geście toastu, gdy Whit pochylił
się, by ucałować żonę.
- Powiem jeszcze dwa słowa - kontynuował Dermot. - Whit, drogi zięciu,
oddaliśmy ci pod opiekę nasz największy skarb. Mam nadzieję, że będziesz
traktował naszą córeczkę tak, jak na to zasługuje. I oczywiście w przyszłym
roku o tej samej porze spodziewamy się powiększenia rodziny. - Roześmiał się.
Whit wymienił z Mallory znaczące spojrzenie.
- Zrobię co w mojej mocy - obiecał z uśmiechem. Ojciec zwrócił się do
Mallory.
- Córeczko, tobie mam do powiedzenia tylko jedno. Kocham cię,
maleńka.
Mallory wzruszona uniosła kieliszek, w którym sok winogronowy z
powodzeniem udawał białe wino.
- Ja też cię kocham, tato.
125
R S
Ani Mallory, ani nikt z zebranych nie zmartwił się nowiną o odwołaniu
ślubu Logana.
- Mimo wszystko nie spodziewałam się tego - przyznała Mallory,
rozmawiając na osobności z Whitem. - Kto by pomyślał, że Helen się wycofa w
ostatnim momencie?
- To nie Helen się wycofała, tylko twój brat. Logan najwyrazniej odzyskał
zdrowy rozsądek.
- W pewnym sensie się z tego cieszę. To nie byłoby dobre małżeństwo.
Zastanawiam się tylko, jak rozwiążą kwestię dziecka.
Whit otoczył ją ramieniem i wyjaśnił:
- Okazało się, że nigdy nie było żadnego dziecka. Helen uznała, że to
najlepszy sposób na skłonienie Logana do ślubu.
- Kiedy się dowiedział?
- Jakąś godzinę temu. Jest naprawdę wkurzony i wcale mu się nie dziwię.
Był o krok od popełnienia życiowego błędu.
Whit zapatrzył się w dal, a Mallory domyślała się, o czym myślał. Do tej
pory nie mieli okazji porozmawiać o spotkaniu, przez które nie mógł jej
towarzyszyć w trakcie wizyty u ginekologa.
- Rozmawiałeś z matką? - spytała cicho.
- Tak - odparł, nie patrząc na nią.
- I jak poszło?
- Przesyła ci gratulacje i prosi o przesłanie zdjęć dziecka, gdy się już
urodzi.
- To wszystko?
- Przeprosiła mnie za to, że przez tyle lat się do mnie nie odzywała. Teraz
jest szczęśliwa. Była zbyt młoda, kiedy wyszła za ojca i nie potrafiła się
odnalezć w roli matki.
- Wciąż nie rozumiem, jak mogła zostawić swoje dziecko. Whit spojrzał
na nią z miłością.
126
R S
- To dlatego, że sama nie byłabyś do tego zdolna. Ja też nie, Mallory. Nie
jestem taki jak moja matka. Nie ucieknę, kiedy codzienność nie okaże się
sielanką.
- Wiem o tym - odrzekła ciepło. - I myślę, że dopóki będziemy mieć na
uwadze wzajemne szczęście, nic nam nie grozi.
Whit uśmiechnął się do niej ze zrozumieniem. Obydwoje potrzebowali
czasu, by dorosnąć i w końcu się odnalezć. Teraz cieszyli się sobą nawzajem i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates