[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stał posążek bogini, misa z owocami, chlebem, kilka kielichów i dzbanek. Oraz nóż. Przetarłam oczy,
by mieć pewność, że dobrze widzę. Tak, to był nóż, z kościanym trzonkiem, długim zakrzywionym
ostrzem, stanowczo zbyt ostrym jak na nóż, którym bezpiecznie można kroić owoce czy chleb.
Dziewczyna, którą chyba widziałam już w internacie, zapalała grube trociczki wetknięte w ozdobne
kadzielniczki ustawione na stole, całkowicie ignorując tego kogoś na krześle. O rany, czy ten dzieciak
zasnął?
Natychmiast całe wnętrze zaczęło się wypełniać dymem - zielonkawym, wijącym się, przybierającym
niesamowite kształty duchów. Spodziewałam się, że będzie miał słodkawą woń, jak kadzidełka w
świątyni Nyks, ale gdy dotarła do mnie smuga dymu, zaskoczył mnie jego gorzki zapach. Wydał mi
się jakoś znajomy, zmarszczyłam brwi, starając się ze wszystkich sił przypomnieć sobie, skąd go
znam. Trochę przypominał mi liście laurowe, trochę gozdziki. (Muszę pamiętać, by podziękować
Babci, że mnie nauczyła rozpoznawać zapachy różnych przypraw i ziół). Wciągnęłam raz jeszcze w
nozdrza intrygujący zapach i poczułam, że trochę mi się zakręciło w głowie. Dziwne. Miałam
wrażenie, że zapach się zmienią w miarę jak rozchodzi się po sali, tak jak niektóre drogie perfumy,
które na każdym inaczej pachną. Niuchnęłam raz jeszcze. Tak. Liście laurowe i gozdziki. Ale coś
jeszcze. Coś, co sprawiało, że całość ostatecznie pachniała gorzko i ostro. Zapach ciemny,
tajemniczy, pociągający jak zakazany owoc Zakazany owoc? Tak, teraz już wiem.
Do diabła! Pokój wypełniał zapach dymu ziół zmieszanych z marihuaną. Nie do wiary! To ja
broniłam się zawsze przed spróbowaniem skręta (przecież to jest niehigieniczne, a poza tym dlaczego
miałabym brać coś, po czym dostaje się dzikiego apetytu na tuczące fast foody?), odrzucałam nawet
delikatnie czynione propozycje na różnych imprezach, by zobaczyć, jak to jest, a tymczasem teraz
stoję tutaj w kłębach dymu marychy?! Kayla by nigdy w to nie uwierzyła.
Ogarnięta paranoidalnym strachem (może to efekt uboczny działania marihuany), rozejrzałam się po
całym kręgu pewną że zaraz zobaczę jakiegoś profesora, który natychmiast wkroczy i... coś zrobi...
boja wiem co... na przykład ześle nas do karnego obozu, do jakich zsyła się sprawiających kłopoty
nastolatków.
Na szczęście tutaj (w przeciwieństwie do świątyni Nyks) nie było dorosłych, jedynie około
dwadzieściorga nastolatków. Rozmawiali normalnie, jakby to była pestka: serwować marihuanę,
która przecież jest całkowicie zakazana. Starając się oddychać jak najpłycej, zwróciłam się do
dziewczyny stojącej po mojej prawej stronie. Kiedy czujesz się niepewnie (albo panikujesz), utnij
sobie małą rozmówkę.
" Powiedz mi, Dejno... masz niezwykłe imię. Czy ono ma jakieś szczególne znaczenie?
" Dejno znaczy: straszna odpowiedziała z niewinnym uśmieszkiem.
Wysoka blondynka stojąca po lewej stronie wtrąciła promiennie:
" Enyo znaczy: wojownicza.
" Aha odpowiedziałam grzecznie.
" A imię Pefredo, tej, która zapala właśnie kadzidełka, znaczy: osa. Swoje imiona wzięłyśmy z
mitologii greckiej. To imiona trzech sióstr gorgon i Scylli. Według mitu były to czarownice, które
miały jedno wspólne oko, ale naszym zdaniem to męska propaganda szerzona przez mężczyzn nie-
będących wampirami, a chcących upokorzyć silne kobiety.
" Naprawdę? zapytałam, nie wiedząc, co powiedzieć. Naprawdę.
" No pewnie odrzekła Dejno. ~ Ludzcy faceci są beznadziejni.
- Powinni wszyscy wyginąć dodała Enyo.
Tę złotą myśl zagłuszyła (na szczęście) muzyką więc nie sposób było dalej rozmawiać.
Muzyka rzeczywiście rozpraszała. Bębnienie było zarówno tradycyjne, jak i nowoczesne. Tak jakby
ktoś wymieszał pościelowe piosenki z plemiennymi tańcami zalotników. W tym momencie, ku
mojemu zdumieniu, Afrodyta zaczęła tańczyć. Owszem, można powiedzieć, że była seksowna. To
znaczy: była zgrabna i poruszała się tak jak Catherine Zeta-Jones w filmie Chicago". Ale na mnie to
jakoś nie robiło wrażenia. Nie dlatego, że nie jestem lesbijką, raczej dlatego, że była to nędzna
imitacja tańca Neferet do
Gdy stąpa, piękna". W tamtej muzyce była poezja, a jeśli w tej także miała być, to raczej do słów:
Ktoś jej się dobiera do tyłka".
Oczywiście każdy się gapił na Afrodytę, kiedy tak zarzucała dupskiem, a ja w tym czasie mogłam
rozejrzeć się po kręgu, udając, że wcale nie szukam wzrokiem Erika, gdy go jednak znalazłam, i to
vis-a-vis mnie, spostrzegłam, że jest jedyną osobą która nie patrzy na Afrodytę. Bo on patrzył na
mnie. Zanim zdążyłam zdecydować, czy powinnam uciec wzrokiem, uśmiechnąć się do niego,
pomachać mu albo zrobić jeszcze coś innego (Damien radził mi uśmiechnąć się, a on jest znawcą
to nic, że samozwańczym chłopaków), muzyka umilkła a ja przeniosłam wzrok z Erika na
Afrodytę. Zatrzymała się na środku kręgu, naprzeciwko stołu. Wzięła do jednej ręki świecę, do
drugiej nóż. Zwieca była zapaloną więc Afrodyta niosła ją przed sobą ostrożnie jak kaganek do
miejsca w kręgu, gdzie pośród czerwonych świec tkwiła jedna żółta Nie potrzebowałam
ponaglającego szturchnięcia ze strony Wojowniczej czy Strasznej, by zwrócić się na wschód.
Gdy wiatr zmierzwił mi włosy, zobaczyłam kątem oka jak Afrodyta zapala żółtą świecę, unosi w
górę nóż i kreśli nim w powietrzu pentagram, mówiąc:
O, wietrze niosący burze, przyzywam cię w imieniu Nyks, Spełnij me życzenia, które zanoszę do
ciebie I niechaj zapanuje tu magia!
Muszę przyznać, że była w tym dobra. Chociaż nie emanowała taką mocą jak Neferet, to jednak
widoczna praktyka sprawiła że panowała nad głosem i jego barwą która stała się aksamitna. Kiedy
zwróciliśmy się na południe, sięgnęła po kolumnową czerwoną świecę stojącą wśród mniejszych
czerwonych, a wtedy oblało mnie znajome już uczucie gorąca na całym ciele.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates