[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Heike agresywnie. - Może nawet ty sam?
- Nie, dziękuję! - syknął tamten. - Mnie się tutaj powodzi znakomicie. A poza tym nie
znalezlibyście już moich zwłok. Zresztą jest wśród nas zaledwie kilkoro takich, jak to
powiedziałeś, niesprawiedliwie skazanych na poniewierkę, niewinnych ofiar, które nie
dostąpiły zbawienia, choć na to nie zasłużyły.
- Na przykład te dwie dziewczynki?
- Tak, one do nich należą. Ale one zostały pozbawione życia tyleset lat temu, że już dawno
wszelki ślad po nich zaginął.
- Ale może mógłbyś powiedzieć, gdzie zostały pochowane, to ksiądz by przynajmniej
poświęcił to miejsce.
- No wiesz co? A poza tym to one sobie wcale nie życzą innej egzystencji niż ta, którą teraz
wiodą. One się bardzo dobrze czują w Grastensholm.
Heike się zdenerwował.
- Ty wiesz, że wasz czas w Grastensholm wkrótce się dopełni!
65
- Spokojnie, spokojnie - wisielec uśmiechał się szyderczo. - Biorąc pod uwagę
długowieczność Ludzi Lodu, to ty jesteś jeszcze całkiem młodym człowiekiem. Ile ty masz
lat? Siedemdziesiąt cztery? Cóż to za wiek? Tylko dbaj o siebie, żebyś żył jak najdłużej!
- Ale ty obietnicy dotrzymasz? Po mojej śmierci się stąd wyniesiecie! Dokładnie w
momencie, kiedy moja trumna znajdzie się za progiem, ma was tu nie być!
- Jasne, jasne! A twój wnuk? Jest teraz zadowolony? Już nie będzie miewał nocnych
odwiedzin, sam się o to zatroszczył.
Twarz Heikego przybrała surowy wyraz.
- Ja naprawdę nie wiem, co mam powiedzieć o tych nocnych wizytach. Była przecież
umowa, że żadne z was nie może przekraczać progu naszych sypialni. Marta naruszyła
umowę. Chociaż z drugiej strony cieszymy się, że mogliśmy jej pomóc. Więc tym razem
puszczę rzecz całą w niepamięć. Ale pilnuj lepiej swoich podopiecznych! Niektórzy z nich
robią się bezczelni.
- Każdy się czasem może potknąć - powiedział upiór sunąc po schodach, jakby stopnie nie
istniały. W hallu na górze rozpłynął się w mroku.
Heike stał zaciskając zęby i patrzył w ślad za nim. Boże, Boże, co myśmy zrobili, Vinga i ja?
Po co myśmy sprowadzili tę hołotę do Grastensholm? No, może hołota to nie jest właściwe
określenie, nie wszyscy z nich są przestępcami, choć o wszystkich można powiedzieć:
potępieni. I, z drugiej strony, choć przyczynili nam wielu zmartwień, to trzeba przyznać, że
dzięki nim Grastensholm kwitło w ostatnich latach, zadbane, dobrze utrzymane.
Heike wielokrotnie żałował, że zdecydowali się wtedy z Vingą na złożenie wiosennej ofiary.
Teraz także śmiertelnie bał się przyszłości. Czuł, że nie trzyma już szarego ludku w ryzach
tak jak dawniej. Musi uważać, być bardziej czujny.
Z ciężkim sercem wszedł po schodach i minął sypialnię Viljara. Zdumiewające! Ten chłopiec
milczał na temat ducha przez tyle lat! Z jakiej to gliny został ulepiony ten jego niepokorny
wnuk, mający swe korzenie także w Eldafjordzie?
Viljar też jeszcze nie spał. Słyszał kroki Heikego. Leżał wsłuchując się w ciszę, rozkoszując
się spokojem, którego w tym pomieszczeniu nigdy nie zaznał. Tak, to ja uwolniłem moją
sypialnię. Upiór zniknął na zawsze. Pobłogosławiony.
Ta świadomość niosła ukojenie.
Pani Tilda krążyła po domu. Pilnowała tej okropnej smarkuli, która zastawiała sidła na jej
syna.
Wciąż jeszcze pani Tilda miała władzę nad Herbertem, uświadomiła sobie to poprzedniego
dnia, kiedy zwymyślała Belindę, że nie założyła pokrowca na jedno z krzeseł w salonie, a ta
66
bezwstydnica miała czelność jej odpyskować! Oświadczyła niewinnym tonem, że przecież
pani Tilda dopiero co powiedziała, żeby zaczekać z pokrowcem, bo obluzował się gwózdz
przytrzymujący obicie krzesła i trzeba go umocować.
Herbert wszystko słyszał i kategorycznie zakomunikował, że matka nigdy się nie myli, więc
gadanie Belindy to zwyczajne wykręty.
Herbert zatem ciągle należy do niej, do mamusi!
I nadal tak będzie!
A tej dziewczyny trzeba się jak najszybciej pozbyć z domu. Chociaż na razie nie jest bardzo
grozna. Herbert jest silny i dzielnie odpiera ataki, to jej dziecinne uwielbienie nie robi na nim
wielkiego wrażenia.
Ale trzeba być czujnym!
Tylko że, mój Boże, pani Tilda otrzymała właśnie niezwykłe zaproszenie! Od samej pani
asesorowej! Komuś takiemu nie można po prostu odmówić.
Herbert siedział i bębnił radośnie palcami w kolana. Mama wychodzi z domu! Mama
wychodzi! A on nie pójdzie, chociaż też został zaproszony. Będzie ten jeden jedyny raz
nieposłusznym chłopcem, już tak dawno mu się to nie zdarzało. Będzie miał ból głowy . Ta
moja migrena, wiesz, mateńko! Och, nie mogę się ruszyć! Jestem chory, taki okropnie chory!
Tak, mamusiu, połóż rękę na moim czole! Och, co za ulga!
Tilda była zbita z tropu. Powinna pójść czy nie powinna? Może jednak powinna?
W końcu wymyśliła rozwiązanie w pewnym stopniu kompromisowe. Herbert odwiezie ją do
asesorostwa, sam przyznał, że na taki wysiłek może się zdobyć. Pózniej, o odpowiedniej
porze, przyjedzie ją zabrać. Pod nieobecność matki będzie leżał w łóżku. Musiał jej to
solennie obiecać.
Herbert obiecał. Jest przecież chory, tak strasznie chory!
Jak ustalili, tak zrobili. Herbert odwiózł matkę do asesorostwa i co koń wyskoczy wrócił do
domu.
Obmyślił niezwykle staranny plan. Od jakiegoś czasu już wiedział, że nie da się uwieść
Belindy zwykłymi metodami, bo na to ona jest po prostu za głupia. Nie można jej było zwabić
do łóżka pięknymi słówkami, bo wbiła sobie do tego swojego kurzego móżdżku, że powinna
zachować cnotę aż do wesela.
Jeśli jednak o niego chodzi, to z Belindą żadnego wesela nie będzie. Właśnie dopiero co
znalazł sobie świetną kandydatkę na żonę z bardzo bogatej rodziny. Jedną z tych dziewcząt,
których jego matka z niewiadomych powodów tak nienawidzi.
67
Najpierw jednak Herbert zdobędzie Belindę!
Chodzi już przecież wokół niej tyle tygodni i czasami ma na nią taką ochotę, że aż czuje
mrowienie w palcach i nie tylko. %7łeby ją obłapiać, utonąć w jej rozkosznych objęciach.
I nareszcie dziś wieczór się to stanie! Dzięki jego genialnemu, podstępnemu planowi! Na
samą myśl o tym zaczynał ciężko dyszeć i pociły mu się ręce.
Herbert otworzył drzwi do dziecinnego pokoju.
Belinda odwróciła się przestraszona. Dziecko właśnie zasnęło i ona wzięła się do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates