[ Pobierz całość w formacie PDF ]

otwierać nowe rynki zbytu gdzie zechce i ma z tego połowę zysków. Masz coś
przeciwko temu? Nie widzę podstaw.
Sutt spojrzał z nagłym zainteresowaniem na ściany i rzekł, z trudem hamując
gniew:
 Jest dobrym zwyczajem handlarzy wprowadzać religię do nowych światów
przy okazji uprawiania handlu.
 Stosuję się do prawa, a nie do zwyczaju.
 Niekiedy zwyczaj jest ważniejszy niż prawo.
 Zwróć się z tym do sądu.
Sutt podniósł głowę i spojrzał ponuro na Mallowa. Jego oczy wydawały się
niknąć w głębi oczodołów. Powiedział:
 W końcu jesteś Smyrneńczykiem. Wydaje się, że wykształcenie i naturali-
zacja nie są w stanie zatrzeć różnicy krwi. Mimo to posłuchaj i postaraj się mnie
zrozumieć.
To wykracza poza sprawy pieniędzy czy rynku. Mamy naukę wielkiego Ha-
riego Seldona, która dowodzi, że od nas tylko zależy, czy powstanie przyszłe Im-
perium Galaktyczne  i z drogi, która prowadzi do tego Imperium, nie możemy
zawrócić. Mamy religię, która jest najważniejszym środkiem prowadzącym do te-
go celu. To dzięki niej udało nam się zdobyć kontrolę nad Czterema Królestwami,
i to w chwili, kiedy omal nas nie zgniotły. Jest to najpotężniejszy ze znanych nam
instrumentów sprawowania władzy nad ludzmi i światami. Głównym powodem
popierania rozwoju handlu i wspierania handlarzy była chęć jak najszybszego
157
zaszczepienia tej religii w innych światach oraz uzyskanie pewności, że wpro-
wadzenie nowych technologii i nowej gospodarki będzie się odbywać pod naszą
dokładną i wnikliwą kontrolą.
Przerwał dla nabrania tchu, co Mallow natychmiast wykorzystał, by rzec spo-
kojnie:
 Znam tę teorię. Dokładnie ją rozumiem.
 Czyżby? To więcej niż się spodziewałem. Zatem z pewnością rozumiesz, że
handel dla samego handlu, masowa produkcja bezwartościowych urządzeń, które
tylko powierzchownie mogą wpłynąć na gospodarkę danego świata, podporząd-
kowanie polityki międzygwiezdnej bożkowi zysków i wyrwanie energii jądrowej
spod kontroli religii mogą się skończyć jedynie odrzuceniem i całkowitym prze-
kreśleniem polityki, którą z takim powodzeniem prowadzimy już od stu lat.
 I która  rzekł obojętnym tonem Mallow  jest już tak przestarzała
i niebezpieczna, że czas ją wreszcie zarzucić. Chociaż nasza religia zapanowała
w Czterech Królestwach, to nie przyjął jej prawie żaden inny świat na Peryferiach.
Kiedy uzyskaliśmy kontrolę nad Królestwami, uciekło stamtąd dosyć ludzi, aby
roznieść wszędzie wiadomości o tym, jak to Salvor Hardin wykorzystał swych ka-
płanów i ciemnotę ludu dla złamania potęgi świeckich władców i odebrania kró-
lestwom niezależności. A jeśli to nie wystarczyło, to historia Askony dwadzieścia
lat pózniej jasno pokazała, jak się sprawy mają i o co w tej religii chodzi. Nie ma
teraz władcy na Peryferiach, który by nie wolał raczej sam sobie poderżnąć gardło
niż wpuścić choćby jednego kapłana z Fundacji na terytorium swojego państwa.
Nie mam zamiaru zmuszać Korelii ani żadnego innego państwa do przyjęcia
czegoś, czego zdecydowanie nie chcą. Nie, Sutt. Jeśli uzyskają dostęp do energii
jądrowej i przez to staną się niebezpieczni, to szczera przyjazń, nawiązana i pod-
trzymywana przez wymianę handlową, będzie stokroć lepszą gwarancją naszego
bezpieczeństwa niż niepewne panowanie oparte na znienawidzonej hierarchii ka-
płańskiej, która  jeśli choć raz, choćby nieznacznie osłabnie  musi runąć, nie
pozostawiając po sobie nic oprócz być może strachu i nienawiści.
 Bardzo zgrabnie to ująłeś  rzekł cynicznie Sutt.  A więc, wracając do
interesów, jakie są twoje warunki? Co chcesz za przyjęcie moich poglądów za
swoje?
 Myślisz, że moje przekonania są na sprzedaż?
 A dlaczego nie?  odparł chłodno Sutt.  Przecież żyjesz z tego, co sprze-
dajesz.
 Sprzedaję tylko z zyskiem  rzekł Mallow, puszczając obelgę mimo uszu.
 Możesz mi zaoferować więcej niż mam teraz?
 Zamiast połowy mógłbyś mieć trzy czwarte zysków. Mallow zaśmiał się
krótko.
 Znakomita propozycja. Cały handel na twoich warunkach nie przyniósłby
mi nawet jednej dziesiątej tego, co mam teraz. Przebij mocniej.
158
 Mógłbyś wejść do Rady. . .
 I tak wejdę  bez ciebie i wbrew tobie.
Sutt nagle zacisnął pięści.
 Mógłbyś też uniknąć więzienia. Dwudziestu lat. Tyle dostaniesz, jeśli nie
skorzystasz z mojej propozycji. Policz, jaki z tego zysk.
 %7ładen, jeśli nie uda ci się zrealizować tej grozby.
 Grozi ci proces o zabójstwo.
 Jakie zabójstwo?  spytał pogardliwie Mallow.
Sutt rzekł szorstko, ale nie podnosząc głosu:
 O zabójstwo duchownego anakreońskiego będącego w służbie Fundacji.
 A więc tak się sprawy mają? A jakie masz dowody?
Sekretarz burmistrza nachylił się ku niemu.
 Mallow, ja nie żartuję. Wstępne dochodzenie jest już zakończone. Potrzeba
tylko mojego podpisu, żeby sprawa znalazła się w sądzie. Wydałeś poddanego
Fundacji na męki i śmierć z rąk rozwścieczonego tłumu i masz tylko pięć sekund,
aby uniknąć należnej kary. Jeśli mam być szczery, to wolałbym, żebyś z tego nie
skorzystał. Będziesz mniej
niebezpieczny jako pokonany wróg niż jako niepewny sojusznik.
 Twojemu życzeniu stało się zadość  rzekł uroczystym tonem Mallow.
 Znakomicie!  na wargach sekretarza burmistrza pojawił się okrutny
uśmiech.  To burmistrz życzył sobie, żeby najpierw spróbować kompromisu,
nie ja. Musisz przyznać, że zbytnio nie nalegałem.
Otworzyły się drzwi i Sutt wyszedł. Kiedy do pokoju wrócił Ankor Jael, Mal-
low podniósł głowę.  Słyszałeś?  spytał.
Jael usiadł na podłodze.
 Odkąd go znam, nie słyszałem, żeby był taki zły.
 Mniejsza z tym. Co powiesz o tej rozmowie?
 No, cóż, mogę coś powiedzieć. Polityka dominacji nad innymi światami za
pomocą teologii to jego idee fixe, ale mam wrażenie, że celem ostatecznym nie
są tu bynajmniej sprawy ducha. Nie muszę ci mówić, że wywalono mnie z rządu
dlatego, że miałem inne zdanie na ten temat.
 Nie musisz. A jakie  twoim zdaniem  są te cele odległe od spraw
ducha?
Jael spoważniał.
 Hmm, on nie jest taki głupi, żeby nie dostrzegać bankructwa naszej teokra-
tycznej polityki, która przez ostatnie siedemdziesiąt lat nie przyniosła nam prawie
żadnych korzyści w postaci nowych podbojów. Najwyrazniej chce ją wykorzystać
dla swoich własnych celów.
Każdy dogmat oparty pierwotnie na wierze i emocjach jest bardzo niebez-
pieczną bronią, gdyż nie można mieć pewności, że nie obróci się kiedyś przeciw [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates