[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nad taką ewentualnością w ogóle nie musiał się zastanawiać, bo
nie wchodziła w grę. Nie zakocha się w przyszłej żonie. I krop-
ka. Jednak teraz, gdy Lissa poruszyła ten temat, uświadomił
sobie coś jeszcze: bronił się przed miłością nie ze względu na
interes swojego kraju. Chronił sam siebie.
Lissa pchnęła wózek w kierunku wyjścia.
- Wasza Wysokość ma czym łamać sobie głowę.
Raz do roku ściągał na tydzień do La Torchere menedżerów
swych licznych firm. Krótkie poranne spotkania były jedynie
pretekstem, bo pobyt w luksusowym ośrodku był swojego ro-
dzaju nagrodą. Pracownicy mogli przywiezć rodziny lub osoby
towarzyszące i do woli korzystać ze wszystkich atrakcji La
Torchere. W tym tygodniu wypadło na firmę komputerową z
Omaha.
Po porannej odprawie wszyscy pośpiesznie wyszli, by cieszyć
się dodatkowymi wakacjami. Został tylko Jerry O'Riley, który
umówił się tu z żoną. Mieli wybrać się
S
R
na morską przejażdżkę. Trzydziestokilkuletni okularnik w
czerwonym podkoszulku tryskał radością.
A co zrobisz z teczką? - z uśmiechem zapytał Alexander.
Merry przyjdzie do nas na brzeg. Nie dość, że odniesie mi tecz-
kę, to jeszcze dostarczy nam prowiant na lunch.
Alexander skrzywił się. Przez tych kilka dni unikał Merry. Mu-
siał przemyśleć sobie parę spraw. Poza tym niech wygląda, że
usłuchał jej próśb i zostawił ją w spokoju.
To bardzo ładnie z jej strony.
Merry jest cudowną osobą! - rozjaśnił się Jerry. -Moja żona ją
uwielbia.
Skrzywił się znowu. Skoro inni tak ją oceniają, to tym gorzej dla
niego. Gdy Merry dowie się, kim naprawdę jest jej szef, role się
odwrócą. On stanie się tym, który oszukiwał.
Chyba że Meredith wcale się nie zmieniła, a wtedy rozpęta się
wojna. Nie daruje mu. Zresztą jakkolwiek by było, z pewnością
zerwie zaręczyny.
Przyszłość nie zapowiadała się różowo.
Gdy niedługo potem nadeszła żona Jerryego, niepozorna bru-
netka w szortach khaki i białym podkoszulku na ramiączkach,
Jerry rozpromienił się na jej widok. Wpatrywał się w nią z takim
zachwytem, że Alexander poczuł ukłucie zazdrości. Jakim cu-
dem ten maniak komputerowy znalazł sobie kogoś? W dodatku
widać, że jest bardzo szczęśliwy.
Cóż, mógłby mieć każdą, ale jest sam. Odgrodził się od innych
murem nie do przebycia. Bo musi być twardy
S
R
i niezależny, nie może pozwolić sobie na słabość, zwłaszcza w
odniesieniu do tej, która ma zostać jego żoną.
Jerry znalazł swą miłość. Wykroił na nią czas, zrozumiał, że
życie to coś więcej niż talent i praca. Stawił czoło lękom i od-
niósł zwycięstwo.
Alexander grzecznie pożegnał parę, a kiedy wyszli, zaklął siar-
czyście. Nie czuł się na siłach, by zmierzyć się ze swymi lęka-
mi. Nie wolno mu było otworzyć się przed Meredith. Jeśli wy-
korzystałaby jego ufność, a potem się od niego odwróciła,
ucierpi na tym również jego kraj.
Z westchnieniem przesunął dłonią po twarzy i ruszył do sypial-
ni. Przebrał się w szorty i podkoszulek. Musi popracować nad
Merry, dyskretnie dać jej do zrozumienia, że nie jest tym, za
kogo go uważa. To jeszcze nie wszystko. Odkrycie, że jest jej
narzeczonym, nie powinno być dla niej przykre, tylko wręcz
przeciwnie. Dlatego musi jakoś do niej dotrzeć, oczarować ją, a
najlepiej uwieść, by świadomość, że niedługo za niego wyjdzie,
napawała ją radością.
Pakowała się, gdy ktoś zastukał do drzwi. Udała, że nie słyszy,
lecz pukanie się powtórzyło, tym razem mocniej. Wciąż nie od-
powiadała. Powzięła decyzję i nikt jej od niej nie odwiedzie.
Napisała już wypowiedzenie. Miała dość, ze swatania nic jej nie
wyszło, a spotkanie z Jerrym i jego żoną przepełniło czarę go-
ryczy. Byli tak w siebie wpatrzeni, tacy szczęśliwi! Na ten wi-
dok serce pękało jej z żalu.
Ona i Alexander też mogli być razem szczęśliwi. Znali się krót-
ko, lecz doskonale do siebie pasowali. Tylko że żadne z nich nie
było na to gotowe, bronili się przed tym
S
R
zajadle. Ona wciąż pamiętała popełnione przed laty błędy, on
bał się jeszcze raz komuś zaufać. Gdyby mogli być razem, gdy-
by między nimi do czegoś doszło...
To marzenie nie może się ziścić. Jest związana umową, musi
wyjść za innego. Każda chwila, jaką Alexander mógłby jej
ofiarować, na zawsze pozostałaby w jej pamięci, byłaby nie-
ustającym zródłem radości. I bezbrzeżnego smutku po tym, co
straciła.
Dlatego musi stąd wyjechać.
- Co ty robisz?
Podniosła wzrok znad walizki. Alexander stał w otwartych
drzwiach. W szortach i luznej koszulce wyglądał wspaniale. Azy
napłynęły jej do oczu. Ile by dała, by zaznać takiej miłości jak
Jerry i jego żona! Tak marzyła, by zasypiać w ramionach
Alexandra i rano budzić się u jego boku.
A to przecież niemożliwe.
Zamrugała, by odegnać łzy.
Raczej co ty tu robisz? Drzwi były zamknięte. Jak się dostałeś
do środka?
Mam klucz uniwersalny - odrzekł.
No tak. Przecież jeszcze nie tak dawno udawał złotą rączkę.
Uznała, że nie ma co odciągać rozmowy, która i tak musi się
odbyć.
Poddaję się. Nie mam takich talentów jak moja ciocia. Rezy-
gnuję z pracy. Musisz zatrudnić kogoś innego.
Słucham?
Wracam do domu. - Spodziewała się, że Alexander będzie za-
dowolony, lecz wyglądał, jakby ta odpowiedz go zamurowała.
Wszedł do środka. Otworzył usta, zamknął je. - Myślałam, że
się ucieszysz. Od początku byłeś prze-
S
R
ciwny, bym zastąpiła Merry. Mam słabe wyniki. Dwa dni temu
powiedziałam ci o klątwie, lecz mi nie uwierzyłeś, uznałeś za
wariatkę. - Podniosła ręce. - Poddaję się. Powinieneś skakać do
góry z radości.
Przegarnął palcami włosy. Wyglądał, jakby przetrawiał jej sło-
wa.
Nie uwierzyłem w tę klątwę w sensie dosłownym, ale przyznaję,
że tych siedem lat mogło być dla ciebie trudnym okresem i to
określenie jest jak najbardziej trafne. Czyli można powiedzieć,
że nie kłamałaś.
No nie! - zaśmiała się. - Nawet nie wiem, co na to odpowie-
dzieć.
To nie odpowiadaj, tylko posłuchaj. Nie było ci łatwo. Zwykle
nowy pracownik dostaje sześćdziesiąt dni, żeby się wciągnąć,
dopiero potem zaczynam go rozliczać. Ty tego nie miałaś.
- Chcesz dać mi okres próbny? - Zmarszczyła brwi.
-Tak.
Wróciła do pakowania.
Nie wiem, co to mogłoby zmienić, ale dzięki za dobre intencje.
Nie udało mi się, trudno. Muszę się pogodzić, że nie wszystko
mi wychodzi. I jakoś z tym żyć.
To nie twoja wina. Czepiałem się ciebie, naciskałem. Jeśli zo-
staniesz, nie będę więcej się wtrącać. Dam ci wolną rękę.
Dziękuję, ale nie. Uczę się akceptować swoje ograniczenia.
Zresztą obiecałam ojcu, że wrócę do domu jak najszybciej.
Spochmurniał, po chwili spytał:
- Wrócisz, żeby wyjść za mąż?
-Tak.
S
R
- Z tego, co mówiłaś, to małżeństwo zostało ustalone
przez twoich rodziców?
-Tak.
Chcesz dotrzymać słowa, choć nie masz pewności, że to dla
ciebie dobre rozwiązanie, ale czujesz się do tego moralnie zo-
bowiązana?
Tak. - Nie patrząc na niego, upychała rzeczy do walizki.
- Tym bardziej należą ci się przed tym małe wakacje.
Podniosła na niego wzrok. Miał na myśli odpoczynek
czy może to, o czym wcześniej sobie roiła?
- Chcesz, żebym została, bo masz nadzieję, że zaciągniesz mnie
do łóżka.
Roześmiał się.
Nie myślałem o tym dokładnie w ten sposób. Obrzuciła go
przenikliwym spojrzeniem.
Teraz ty kłamiesz - rzekła z naciskiem.
Nie kłamię.
- Chcesz więc powiedzieć, że wcale nie marzy ci się seks ze
mną?
Nie miał już siły do tej kobiety! Przecież nie może wyznać jej
prawdy. Na litość boską, niedługo się pobiorą. Jak powie coś nie
tak, ona od razu się stąd zabierze.
- A jeśli obiecam, że przez te dwa tygodnie nie zrobimy
niczego wbrew twej woli?
Przyglądała mu się badawczo.
Na pewno?
Jak najbardziej - zapewnił żarliwie.
- Przepraszam, ale nie - stwierdziła po namyśle. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates