[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zdrową, zaró\owioną skórę, w szeroko otwarte
brązowe, pełne ciepła oczy, na wydatne ró\owe usta i
zaokrąglony podbródek.
- Pachniesz teraz o wiele przyjemniej. - Wciągnął
w nozdrza zapach soli kąpielowych i talku. - Jak cały
ogród.
Emma stała bez ruchu, jakby zahipnotyzowana
spojrzeniem jego szarych oczu.
- Dzięki - rzekła w końcu ochryple, z wysiłkiem.
Jego twarz przybli\yła się jeszcze bardziej, jakby
bezwiednie, ich oczy nie mogły się od siebie oderwać.
Wtem dobiegł ich z podwórka głos Edie i kroki
biegnącego Robina. Czar chwili prysnął. Odskoczyli
od siebie, oboje
CICHA PRZYSTAC 71
zmieszani. Emma zabrała Donnę spod kranu, a Ross
ruszył na spotkanie przybyłych. Wszystko potoczyło
się jak zwykle.
ROZDZIAA PITY
- Nie omówiliśmy jeszcze spraw pienię\nych - zaczął
Ross następnego dnia. Razem z Emmą, ramię przy
ramieniu, zgodnie przycinali ró\e. Edie zabrała dzieci
na spacer do pani Pat.
Emma zmarszczyła brwi.
- Sprawy pienię\ne? - Od razu skojarzyła je z
wypadkiem samochodowym. - Wydaje mi się, \e
Judith powinna skontaktować się z moją firmą
ubezpieczeniową. Dzięki Bogu, moje ubezpieczenie
pokrywa wszystko.
- Nie chodzi o Judith, tylko o ciebie, głupolu -
uśmiechnął się.
- O mnie? - Nic nie rozumiała. - Przecie\ nic mi się
nie stało!
- Pieniądze za opiekę nad dziećmi - tłumaczył
cierpliwie. - Tygodniówka, zapłata - jakkolwiek to
nazwać. Ze swoich obowiązków wywiązujesz się
znakomicie, Judith będzie ci bardzo wdzięczna.
Widziałem się z nią wczoraj i prosiła, \ebym to z tobą
uzgodnił. Prosiła te\, \ebyś określiła sumę.
- Ale\ ja nie chcę \adnych pieniędzy - zaprotes-
towała zdumiona.
- Co za bzdura! Musisz dostać pieniądze. Dlaczego
masz pracować za darmo?
- Z dwóch powodów - oznajmiła spokojnie. - Po
pierwsze, czuję się odpowiedzialna za spowodowanie
wypadku. A po drugie, to ja powinnam wam zapłacić
za najwspanialsze wakacje w moim \yciu. Mam za
CICHA PRZYSTAC 73
darmo mieszkanie i jedzenie, mnóstwo wolnego czasu
i przyjemność zajmowania się trójką uroczych dzieci.
Od lat nie miałam tylu przyjemności naraz.
- Wiesz, \e jesteś zadziwiającą dziewczyną? - Przy-
glądał się jej jak naukowiec rzadkiemu okazowi owada
pod mikroskopem. - Czy aby na pewno jest to twoje
ostatnie zdanie w tej sprawie?
- Oczywiście - zapewniła go.
- W porządku, zostawmy na razie ten temat.
- Wzruszył ramionami. - Judith to z tobą omówi,
kiedy ją odwiedzisz.
- A zatem ju\ załatwione, \e będę mogła zabrać
dzieci w niedzielę do szpitala?
Były małe kłopoty z uzyskaniem zgody na wizytę
dzieci w szpitalu. Ich matkę przeniesiono ju\ na salę
ogólną, gdzie odwiedziny chorych przez dzieci były
zabronione. Atmosfera tych sal nie była d\a nich
wskazana.
- Tylko na pięć minut, tak postanowiła pielęgniarka
- oświadczył Ross. - Uwa\am, \e zarówno Judith, jak
i dzieci, potrzebują spotkania, więc wymusiłem zgodę.
- W głębi swych serduszek dzieciaki zamartwiają
się o mamę - przyznała Emma. - Mam nadzieję, \e
wizyta, chocia\by króciutka, uspokoi je trochę.
Szczególnie Donnę... Jest taka mała, trudno jej
zrozumieć, co się naprawdę dzieje.
Brama za ich plecami skrzypnęła. Odwrócili się.
Ujrzeli Amandę, jak zawsze nieskazitelnie elegancką,
w kaszmirowym sweterku, szaroniebieskiej spódnicy i
naszyjniku z pereł.
- Có\ za cudowny poranek - zwróciła się do
Rossa z jednym ze swych olśniewających, uroczych
uśmiechów.
Emma z powrotem zajęła się przycinaniem ró\ z
taką energią, jakby od tego miał zale\eć jej los.
74 CICHA PRZYSTAC
- Wydaje mi się, \e wasza niania za bardzo szaleje
z tym sekatorem - zauwa\yła leniwie Amanda,
uradowana okazją do krytyki.
- Hej! - zawołał \artobliwie Ross. - Zostaw co
nieco na krzakach!
- Zaraz ci poka\ę - słodko powiedziała Amanda
wyrywając Emmie sekator z rąk, nim ta pojęła, o co
chodzi. - My znamy się na przycinaniu, prawda, Ross?
Zabrała się do krzaka ciemnoró\owo kwitnącej ró\y
i przycinała go szybko, ale z doskonałą precyzją.
Emma musiała jej to przyznać.
Ross obserwował ją z kwaśną miną, ręce oparł na
biodrach. Amanda podniosła na niego szafirowe, pełne
sympatii oczy.
- Ogrody w Queen's Daumaury wyglądają teraz
pizepiękrne. - W jej iagodTrym g\osie brzmiał jakiś
dwuznaczny ton, jakby poruszała śliski temat. - Ró\e
rozkwitły w pełni, krzewy mienią się ju\ barwami
jesieni.
- Nie jestem ogrodnikiem - uciął sucho Ross. -
Staram się utrzymać ład w moim ogrodzie, na ile mi
starczy czasu, to wszystko. Pójdę sprawdzić, czy Edie
nastawiła wodę na herbatę.
- Widziałam ją właśnie tam, w tej knajpie - oznaj-
miła złośliwie Amanda.
Ross spojrzał nieprzytomnie, jakby o czymś sobie
przypomniał.
- Aha, no to pójdę sam nastawić wodę.
- Nie, nie, ja to zrobię - zaproponowała uprzejmie
Emma. - Zostań tu, Ross, porozmawiajcie sobie.
Rzucił jej nienawistne spojrzenie, ale się nie ruszył,
więc poszła do kuchni, zostawiając ich razem.
Wkrótce przyłączył do niej, ale sam. Rzuciła mu
krótkie, rozbawione spojrzenie.
CICHA PRZYSTAC 75
- A gdzie Amanda? - zapytała niewinnie. - Nie
przyjdzie na herbatę?
- Nie przyjdzie - odrzekł krótko.
- No wiesz, naprawdę mnie zadziwiasz. - Emma
spuściła powieki, by ukryć rozbawienie.
Spojrzał na nią bez cienia uśmiechu.
- Nie błaznuj. Nie mam zupełnie nastroju do \artów.
Wyglądał jak chmura gradowa, a na jej twarzy
pojawiły się dołeczki od powstrzymywanego śmiechu.
- No, no, ale\ jesteś srogi! - Jej brązowe oczy
rozjaśniła wesołość.
Złapał ją gwałtownie za łokcie i potrząsnął dziko.
- Ty mała kocico! Jak śmiesz stroić sobie ze mnie
\arty? - Ale w szarych oczach pojawił się uśmiech,
gdy spojrzał w jej zwróconą ku niemu twarz.
- Amanda jest bardzo piękna. - Emmie nie udało
się ukryć niechęci.
- O tak, niezwykle - przyznał. - Jak figurka z saskiej
porcelany, delikatna, śliczna i bardzo, bardzo kosz-
towna.
- Czy ona nale\y do rodziny Daumaury? - Emma w
myśli zadawała sobie pytanie, czy niechęć Rossa do
Amandy nie wynika ze świadomości, \e jest ona poza
jego zasięgiem, jak gwiazdka z nieba: daleka i nie do
zdobycia.
Odwrócił się od niej i spoglądał przez okno na
oświetlony słońcem ogród.
- Tak - rzucił sucho.
- Czy jest wnuczką Leona Daumaury?
- Nie znam dokładnie stopnia ich pokrewieństwa.
Sądzę, \e jest wnuczką jego siostrzenicy, ale być mo\e
pokrewieństwo jest jeszcze dalsze.
- Jej rodzice tak\e mieszkają w rezydencji?
- Nie \yją oboje.
76 CICHA PRZYSTAC [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates