[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jednak nie tak mocno, by poczuła się schwytana w pu
łapkę, o co przy tak znacznej różnicy wzrostu i budowy
nie było trudno.
Pozwoliła mu się obejmować. Wtuliła się w niego,
lekko drżąc, ale nie wypowiedziała ani słowa. W końcu,
kiedy jej dygot ustał, Grant również zamilkł, ale dalej
ją obejmował.
Joker również się uspokoił, lecz nadal czujnie patrzył
na Mercy, i to z taką uwagą, że Grant zaczął się zasta
nawiać, czy koń nie rozumie więcej, niż się wydaje. Wie
dział, że zwierzęta wyczuwają nastroje ludzi.
Nie potrafiłby powiedzieć, jak długo siedzieli bez ru
chu, zanim Mercy wreszcie się odezwała.
- Przepraszam... - Jej głos był matowy i cichy.
Grant milczał, mocniej obejmując ją ramionami. - Ja...
Poruszyła się i przesunęła głowę, jakby chciała przy
tulić się do niego bliżej. Ten pełen ufności gest sprawił,
że poczuł ciepło wokół serca.
- Myślałam, że już nie wróci. Ten okropny koszmar.
Nie śnił mi się, odkąd tu przyjechałam.
A więc to jakiś straszny sen wygonił ją na mróz.
- Przepraszam, że po południu zacząłem rozmowę na
temat twojej pracy. Może właśnie przez to znów miałaś
niespokojną noc.
- Psycholog mówił mi, że powinnam o tym rozma
wiać. - Usłyszał, że westchnęła cichutko. - Ty też tak
mówiłeś. Ale to bardzo trudne. Wszyscy moi znajomi...
znali Nicka. Też obchodzą teraz żałobę i wydawało mi
się, że nie powinnam z nimi rozmawiać o tym, co się
stało. To było takie okropne. Nie mogłabym im powie-
dzieć całej prawdy. Jest zbyt straszna, zbyt krwawa, a to
są przecież jego przyjaciele, rodzina...
Urwała i znów zaczęła drżeć. Przyciągnął ją mocniej
do siebie. I tym razem nie opierała się, a nawet chętnie
dała się przytulić. Nie był pewien, czy chce usłyszeć, co
tak bardzo dręczyło tę dzielną kobietę, ale nie mógł też
znieść widoku jej cierpienia. Ze wszystkich sił starała
się opanować, chociaż miotające nią emocje wymykały
się spod kontroli.
- Powiedz mi - wyszeptał. - Wszystko mi opowiedz,
Mercy.
- Nie mogę.
- Możesz. - Joker trącił ją nosem, jakby i on zachę
cał ją do zwierzeń. - Czy znalazłabyś lepszego słuchacza
niż ja? Nie znałem Nicka, wysłucham cię spokojniej niż
jego bliscy.
- Ale...
- Co się wydarzyło? Kristina powiedziała mi tylko,
że zginął na służbie.
- Nie zginął przypadkiem. To była egzekucja.
Teraz Grant miał już pewność, że nie chce tego słu
chać, ale nie mógł się wycofać, kiedy wreszcie Mercy
się otworzyła.
- Mów dalej - zachęcił. Sam się zdziwił, że jego głos
brzmi tak spokojnie i pewnie.
- Pracowaliśmy nad... prowadziliśmy śledztwo.
Wyczuł, że specjalnie mówi ogólnikowo, lecz nie do
magał się szczegółów. Wiedział, że policjanci o pewnych
sprawach nie rozmawiają z cywilami, bez względu na
okoliczności i stan ducha. Tak ich wyszkolono. Nawet
na torturach mają podawać tylko nazwisko, stopień i nu
mer. Tak to wygląda w wojsku, ale zapewne w policji
obowiązują podobne zasady.
- Nick dostał cynk od informatora, z którym od ja
kiegoś czasu pracował, na temat morderstwa sprzed kilku
lat. Zginął wtedy policjant, jego przyjaciel. Nick ufał te
mu informatorowi.
Coś w jej tonie pozwoliło mu przewidzieć dalszy ciąg.
- I to był błąd?
- Informator go zdradził i pomógł zastawić na niego
pułapkę. Ludzie, których rozpracowywaliśmy, czekali na
niego w magazynie, gdzie miał się spotkać z tym kapu
siem. To była zasadzka, przygotowywana od samego po
czątku.
Zadygotała gwałtownie i Grant odruchowo ścisnął ją
mocniej. W milczeniu zaczekał, aż się uspokoi. Nie
chciał słuchać dalszego ciągu. Wiedział, że jeśli nie bę
dzie nalegał, Mercy nic więcej nie powie. Ale wiedział
też, że powinna wreszcie to z siebie wyrzucić.
- Dokończ - ponaglił ochrypłym głosem.
- Ja... Nie, nic. To nieważne. Nic już nie można
zmienić.
- Dokończ, Mercy.
Przez chwilę miał wrażenie, że odmówi. Ale wyczuł,
że mięknie, jeszcze zanim się odezwała. Mówiła nerwo
wo, urywanie, a w jej słowach słychać było wściekłość
i poczucie winy.
- Związali mu ręce., na plecach. Strzelili mu... w tył
głowy.
- Cholera.
- Nie miał najmniejszych szans. Mógł liczyć tylko
na mnie. A ja się spózniłam. Kiedy przyszłam... on już
umierał.
Grant znieruchomiał. Nic o tym nie wiedział.
- Byłaś tam?
- Pracowaliśmy razem. Oczywiście, że tam byłam.
- Jej głos stał się szorstki i cierpki. - Nie na wiele mu
się przydałam. - Przełknęła ślinę i głośno nabrała powie
trza. - Bardzo krwawił. Wokół było tyle krwi. W głowie
miał... - Znów zadygotała. - Jeszcze oddychał. Ale jego
oczy... były już,.. Skonał w moich ramionach.
- Mercy... - wyszeptał Grant.
- Gdybym tam była minutę wcześniej... Jedną głupią
minutę. Gdybym tylko nie zatrzymała się, żeby złożyć
meldunek i wezwać wsparcie... Gdybym poszła za nim
do magazynu, to...
- Mercy, przestań.
Poczuł, że potrząsa głową, negując wszelkie tłuma
czenia i słowa pociechy, jakie mógł jej ofiarować. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates