[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pod ich opieką. Potem chciałem wrócić z małym do Anglii, do
moich rodziców.
Nikomu w Paryżu ani w klasztorze nie przyznałem się, że
Andre jest moim synem. Bałem się, że nie pozwolą mi wziąć
go do samolotu dla uchodzców. Zrozum, wiedziałem, że dla
wszystkich nie ma miejsc, a fakt, że Andre ledwo uszedł
śmierci i pozornie jest sierotą, władze uznają za poważny
argument, żeby przewiezć go w bezpieczne miejsce. Jak się
okazało, moje przypuszczenia były słuszne i wciągnięto go na
listę ewakuacyjną. Resztą miałem zająć się pózniej.
Tak więc, kiedy w końcu zebrałem potrzebne dokumenty,
wszystko zapowiadało się dobrze. Nie spodziewałem się tylko,
że tego samego dnia, w drodze do domu, trafi mnie zabłąkana
kula. To był po prostu pech! Jeden z kolegów zszył mi ranę;
na szczęście była czysta. Choć ledwo się ruszałem, trzy dni
pózniej znalazłem się razem z Andre w samolocie. Nic nie
było w stanie mnie powstrzymać. Zgłosiłem się na ochotnika
jako lekarz pokładowy, żeby nie stracić z oczu syna po
przewiezieniu do Lodge. Miałem cichą nadzieję, że będę mógł
tam zaufać komuś, kto zrozumie moje położenie, i w końcu
zawiozę Andre do rodziców...
 Rozumiem...  odezwała się cicho.  Teraz rozumiem,
dlaczego Andre był dla ciebie taki ważny.
 Wiesz, kiedy już wystartowaliśmy, bałem się choć na
chwilę spuścić go z oczu. Nikt na pokładzie nie znał prawdy, a
poza tym musiałem opiekować się także pozostałymi dziećmi,
choć  roześmiał się  byłem tak slaby, że robiłem to z
trudem. Ponieważ podróż była stosunkowo krótka, jakoś
dałem sobie radę.
 A więc dlatego tak zaborczo trzymałeś wtedy Andre!
Teraz zaczynam rozumieć, dlaczego się bałeś, kiedy tylko
kichnął.
 Tak. Bałem się, że nas rozdzielą. Nie wiem, co bym
zrobił, gdyby zachorował i trzeba go było przewiezć do
innego szpitala. Wkrótce pojadę do rodziców, żeby
dowiedzieć się, czy wezmą go na jakiś czas do siebie.
Laura nadal nie w pełni rozumiała wydarzenia ostatnich
tygodni.
 Nic dziwnego, że tak szybko zdecydowałeś się na pracę w
Lodge. Tego byś nigdy nie mógł zaplanować!
 Masz rację.  Uśmiechnął się.  Sądzę, że niezbyt dobrze
udawałem niepewność co do moich planów zawodowych. W
rzeczywistości nie mogłem uwierzyć własnemu szczęściu.
A teraz Rosamund. Ona jest siostrą Mariki. Nie bardzo się
lubiły i choć obie miały wykształcenie muzyczne, rzadko się
spotykały. Powiedzieć, że  doznałem szoku , kiedy ją
zobaczyłem na koncercie w Inverness, jest łagodnym
określeniem. Nie miałem pojęcia, co ona robi, nie znałem jej
pseudonimu, nie wiedziałem o niej nic. Spotkałem ją tylko
raz, kiedy przypadkowo weszliśmy z Mariką do restauracji, w
której ona jadła kolację. Zachowywała się dosyć wyniośle;
myślę, że między nimi było trochę zazdrości, konkurencji
zawodowej, chociaż Marika była młodsza.
Tak czy owak, kiedy Rosamund dowiedziała się o śmierci
Mariki i dziecka, postanowiła mnie odszukać. Gdy jednak
odkryła, że Andre żyje i że ja go zabrałem, przyjechała do
Lodge, żeby wycisnąć ze mnie prawdę. Miała ku temu
podstawy, bo jej nazwisko, Ovsky, jest zbyt rzadkie, żeby
uznać całe to wydarzenie za czysty przypadek. Podczas
rozmowy w Londynie uprzedziła mnie, że będzie walczyć o
siostrzeńca, bo chce, żeby Andre stanowił część rodziny, z
której została już tylko ona.
Opadł plecami na oparcie kanapy i zamilkł, jak gdyby nie
tyle samo wyznanie, ile stany emocjonalne, o których
opowiadał, wyzwoliły w nim znowu rozpaczliwy smutek.
Współczuła mu całym sercem i jednocześnie była
zadowolona, że jej domysły znowu się nie potwierdziły.
 Ta sytuacja musi być nie do zniesienia  powiedziała
miękko.  Sądzisz, że Rosamund zechce odebrać ci dziecko?
 Musiałaby to przeprowadzić sądownie. Takie sprawy
długo się jednak ciągną i jest szansa, że da się tego uniknąć.
Rosamund chce przed wyjazdem do Paryża spotkać się ze mną
ponownie w Londynie. Wtedy okaże się, czy ma mi do
powiedzenia coś istotnego.
Jestem ojcem Andre i sądzę, że mam większe prawa do
niego niż ona, chociaż, jeśli dojdzie do rozprawy sądowej, ona
może wygrać dlatego, że jest kobietą. Jak wiadomo, uważa
się, że kobiety potrafią zapewnić lepszą opiekę dzieciom niż
mężczyzni, zwłaszcza ci bez domu i rodziny. Mam oczywiście
zamiar podjąć pracę w Edynburgu, kupić dom i znalezć
opiekunkę dla Andre.
 Kiedy spotkasz się z Rosamund?
 Jutro. Wrócę pojutrze rano.  Wstał, gwałtownie
zaciskając dłonie na jej rękach, i podniósł ją.  Dzięki, że
zechciałaś mnie wysłuchać. Byłbym zobowiązany, gdybyś
zachowała to przez jakiś czas dla siebie. Nie chcę, żeby prasa
zrobiła z tego sensację, a Lodge na pewno tego nie potrzebuje.
Pochylił się i lekko musnął ustami jej czoło.
 Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. Wiesz o tym, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates