[ Pobierz całość w formacie PDF ]
372 Elizabeth Rolls
Quinlan, gdy tylko drzwi się zamknęły. Jak
pozbyć się tego Lyndhursta-Flinta? Czyli, innymi
słowy, jak uratować Johna przed skandalem?
Anthony i Marcus wymienili między sobą zna-
czące spojrzenia.
Myślę, że nasza Cassie wyszła za bardzo
odpowiedniego dżentelmena oświadczył Marcus.
Anthony?
Na to wygląda przytaknął brat.
A jeśli chodzi o Williama, pozwólcie, że ja się
tym zajmę...
Marcusie...
Anthony, pozwól mi to zrobić samemu. Jestem
twoim wielkim dłużnikiem, nigdy nie będę w stanie
odwdzięczyć ci się za to, co dla mnie uczyniłeś.
A z Williamem, nie ukrywam, sprawę załatwię
w bardzo prosty sposób. Dam mu po prostu trochę
pieniędzy.
Apanaże?
Tak. Które zostaną cofnięte, jeśli kiedykolwiek
postawi nogę na angielskiej ziemi. Albo zwróci się
po pieniądze do Johna.
Znakomicie. Czyli co... dzisiaj? Moment dogod-
ny. Cała służba zbiera się na trawniku, będą stamtąd
oglądać fajerwerki...
Wspaniale powiedział Marcus. On wtedy
po cichu...
To ja też wsunę się wtedy do stajni po cichu
odezwał się nagle Quinlan. Przypilnuję, żeby nie
wziął tego konia, którego nie powinien.
Anthony mrugnął do Marcusa.
Dama do towarzystwa 373
Cassie na pewno wyszła za odpowiedniego
dżentelmena.
Przecież mówiłem...
Zadowolony jestem, że panowie mnie doce-
niacie powiedział znów ze stoickim spokojem
Quinlan. Zaręczam, że Cassie jest tego samego
zdania!
Kiedy dżentelmeni opuszczali pokój jadalny, aby
przyłączyć się do dam w salonie, sir Charles pod-
szedł bliżej do Anthony ego.
Szokująca sprawa, Lyndhurst. Ten łajdak jest
sprawcą wszystkich kłopotów. Twoja biedna żona!
Takie śliczne, wdzięczne stworzenie, przyglądałem
jej się podczas kolacji. I jakie odważne! Sędzia
potrząsnął głową. A wyznanie Granta jest wręcz
wstrząsające. I to wszystko pasuje do siebie, niczego
nie można podważyć. Sędzia aż poczerwieniał.
A sprawa jest nadzwyczaj przykra. Oczywiście, na
Boga, nie chodzi o to, że nie mogę pogodzić się
z faktem, że to nie Sinclair napadł na Frobishera!
Ale... Sędzia otarł chustką spoconą z przejęcia
twarz. Jak pomyślę, przez co będzie musiał przejść
John! Tragedia! A ja niestety niczego nie mogę mu
oszczędzić...
Naturalnie, że nie przytaknął spokojnym
głosem Anthony. Pan z urzędu pilnuje litery
prawa, tak samo zresztą jak John, członek Izby
Lordów. Ale...
Ale... powtórzył sir Charles, wpatrując się
uważnie w Anthony ego. Nagle po twarzy sędziego
374 Elizabeth Rolls
przemknął jakby cień nadziei. Lyndhurst, po-
wtarzam. Zeznania Granta całkowicie oczyszczają
Sinclaira z zarzutów.
Znakomicie. I myślę, że rozumiemy się dobrze,
panie sędzio.
Sir Charles westchnął.
Mam nadzieję, Lyndhurst. Skoro tak musi
być... A dziś, słyszałem, będziecie puszczać fajerwer-
ki? Nie mogę się doczekać. Panna Lyndhurst dała mi
do zrozumienia, że tak piękne fajerwerki można
zobaczyć tylko w Lyndhurst Chase!
Anthony! A co my właściwie tu robimy?
Georgie spodziewała się, że będą oglądać fajer-
werki razem z resztą towarzystwa, które zgroma-
dziło się pod kopułą. Tymczasem Anthony po-
prowadził ją do parku, pod rozłożyste konary
starego dębu.
Naturalnie, że będziemy oglądać fajerwerki,
kochanie! Właśnie stąd!
Ale czy nie powinniśmy być razem z innymi?
Anthony powoli pochylił głowę. Czuły pocału-
nek szybko tracił delikatność na rzecz namiętności,
w głowie Georgie powstawał rozkoszny chaos, ciało
rozgrzane, miękkie, ulegle przywarło do Antho-
ny ego.
Anthony oderwał usta od jej ust.
Wcale tak nie uważam. A ty?
I pociągnął ją w dół, na dywan z miękkiej ściółki
u stóp starego drzewa.
Antho...
Dama do towarzystwa 375
Uciszył ją drugi pocałunek. Pomyślała, że poca-
łunki to broń bardzo skuteczna.
Kiedy w końcu podniósł głowę, Georgie naj-
dalsza była od jakichkolwiek protestów. Prze-
ciwnie, gdy Anthony usiadł sobie, opierając się
o pień, szybko przysunęła się do męża jak naj-
bliżej.
Stąd wszystko zobaczysz wymruczał prosto
w jej włosy.
Wszystko? To znaczy... stary dąb? Poza tym jest
jeszcze jeden kłopot.
Anthony, a co ze służbą? Nie daj Boże, jeszcze
ktoś...
Wszyscy zebrali się po drugiej stronie domu.
Aha... Anthony, ty rozwiązujesz mi tasiemki!
Tak. Już rozwiązał i zsunął suknię z jej ramion.
Było rozkosznie. Usta Anthony ego przesunęły się
wzdłuż szyi Georgie, pokonały obojczyk, znaczyły
ścieżkę ku jej piersi
Nagle tę chwilę przyjemnych doznań zakłócił
głośny, dudniący tętent końskich kopyt.
Anthony! Słyszysz? Ktoś chyba ukradł jed-
nego z twoich koni!
Nie, kochanie. Mam nadzieję, że potrafisz mi
wybaczyć. Ale to na pewno... William.
Georgie natychmiast usiadła, żeby spojrzeć mu
prosto w twarz.
Pozwoliliście mu uciec?
Jakże to tak? Mimo odrażających czynów An-
thony chroni swego kuzyna?
Anthony z powrotem przyciągnął ją do siebie.
376 Elizabeth Rolls
Musiałem mu pozwolić odejść, Georgie. Wyba-
czysz? Przecież tobie wyrządził najwięcej zła.
Mnie?
Tak. Przede wszystkim tobie! Kiedy w końcu
dowiedziałem się o wszystkim, chciałem go zabić.
Georgie! Ten człowiek bez zmrużenia oka posłałby
cię na szubienicę! Ale potem... potem rozważyłem
wszystko na chłodno. Najważniejsza jest nie zem-
sta, lecz oczyszczenie Marcusa z zarzutów. A poza
tym...
Wiem. Lord Mardon szepnęła, doskonale
pojmując lojalność swego męża i jego poczucie
honoru. Poniechał zemsty, aby oszczędzić kuzyno-
wi wstydu i bólu.
Tak. Chodzi o Johna. A poza tym ja również
jestem wielkim winowajcą. Gdybym nie był nie-
przytomnym z zazdrości durniem, który uwierzył
w jego kłamstwa, wszystko potoczyłoby się inaczej.
Georgie, wybaczysz mi?
Pocałowała go, a potem szepnęła:
Kocham cię, Anthony.
Wysoko nad domem niebo zapłonęło. Rozpoczął
się pokaz fajerwerków, Anthony prawie niczego nie
słyszał, niczego nie widział, z tej radości, która teraz
wypełniła jego serce.
Kochasz mnie? wyszeptał. Po tym wszyst-
kim, co zrobiłem, co powiedziałem...
Anthony... Miłość nie będzie miłością... Srebr-
na kropelka spłynęła po policzku Georgie.
Jeśli jest zmienna, mogąc mieć odmianę do-
kończył Anthony cichym, wzruszonym głosem.
Dama do towarzystwa 377
Pochylił głowę i scałował łzę. Georgie, ty zawsze
mnie kochałaś? A nie Fincha-Scotta?
Zawsze kochałam tylko ciebie. Justina darzy-
łam sympatią. Był taki miły, sądziłam, że to wystar-
czy. Ale potem zjawiłeś się ty, Anthony, i ciebie
pokochałam...
A ja ciebie, Georgie, pokochałem od pierwszej
chwili. Wystarczyło, że na ciebie spojrzałem. Ale
bałem się tego uczucia, ono wzięło mnie całkowicie
w niewolę. Dlatego plotłem ci te bzdury o małżeń-
stwie z rozsądku. Och, Georgie! A ty... ty nadal mnie
kochasz!
Nad ich głowami sztuczne ognie strzelały
i potem pląsały po niebie wśród gwiazd. Spod
kopuły dobiegały śmiechy i okrzyki pełne za-
chwytu.
Najdroższa...
Już nie siedzieli, a leżeli, spleceni ze sobą, na
miękkiej trawie pod starym dębem.
Najdroższa, a teraz udowodnimy, że ten twój
doktor na pewno się pomylił...
Doktor? Nie miała pojęcia, o kim on mówi,
zresztą teraz nie była pora na myślenie, teraz
wszystkie jej zmysły chłonęły cud miłości, cud
dawania i brania. Dopiero pózniej, gdy wypoczywa-
ła w jego ramionach, przypomniała sobie, o jakim to
doktorze wspomniał Anthony.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates