[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kobiercach pierwsze kroki swoje stawiać zaczęło to dziecię nadzwy-
czajne, które miało zajść tak daleko i zniknąć tak nagle .
Z gorzkim uśmiechem przeczytałem cały ten ustęp na kawałku wy-
rzuconej przez okno gazety:  Hrabia Beniamin, człowiek genialny,
domniemane jakieś serbskie czy wołoskie książątko, siedział wtedy
pod murem gościnnego domu, śnieg i wiatr na przemiany twarz jego
smagały, a krew zamarzała na grubych szmatach, którymi nogi swoje
obwinął  daleko mu jeszcze było do końca podróży  oh! daleko bar-
dzo.
NASK IFP UG
Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
111
6.
Dopiero w samą wigilię Bożego Narodzenia zobaczyłem na płach-
cie śniegowej czerniejącą wioseczkę maleńką  krzyż się wznosił u
rozstajnej drogi, spoza dworskich zabudowań niby palce olbrzymiej
dłoni cztery topole niebo wskazywały, a na środku dziedzińca szkielet
bezlistnej lipy sterczał samotny i nieruchomy. Ja nie zapłakałem nawet,
tylko mi coraz trudniej było nogi od ziemi odrywać i zbliżające stawiać
kroki. Sam przed sobą wydawałem się jako umarły  cieniem, żywio-
łem wrócony tam, skąd niegdyś kształty i czas życia wziąłem. Gdym
wszedł na dziedziniec, psy okropnie szczekać najpierw, potem wyć
zaczęły, a jednak nie zbliżył się i nie ukąsił mię żaden:  Czują trupa 
pomyślałem sobie i wszedłem do sieni. Za klamkę od pokoju ująć nie
mogłem, nie śmiałem, padła na mnie wielka jakaś trwoga, jakiś wstyd
dziecinny, kobiecy  byłbym chciał się pod ziemię schować, lecz w
pokoju musiano wejście moje usłyszeć. Nagle drzwi się uchyliły i w
szczelinie światła ukazała się główka maleńka.
 Ciociu! to ubogi!  rzekł potem cienki, srebrzysty głosik dziew-
częcy.
 Zanieśże mu to  odpowiedział głos inny, znany dobrze  głos ten
przenikającej rzewności, niepojętego smutku.
I po chwili drzwi się znowu rozwarły  mała dziewczynka stanęła
przede mną z dużym chleba kawałem i z groszem jałmużny.
Wziąłem chleb, wziąłem grosz, pocałowałem jej rączkę i szedłem
za nią.
 Czego chcesz jeszcze, dziadku?  spytała.
 Chcę podziękować tym, co mię wsparli  odpowiedziałem i na
progu stanąłem.
Stół był nakryty, siano podesłane, w jednym końcu siedziała kobie-
ta, blada, z białymi jak srebro włosami, W czarnej sukni i w czarnym
czepku  po obu jej stronach młode żony, młodzi jeszcze mężowie,
dorastający chłopcy i panienki, małe, jak moja mała wspomożycielka,
dzieci  i opłatki połamane... i wszystko tak podobne jak przed laty...
NASK IFP UG
Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
112
 Matko! Matko moja!  krzyknąłem. Kobieta w czarnej sukni ze-
rwała się, ale sił jej zabrakło i znów na krzesło padła  między przy-
tomnymi gwar jakiś powstał  wiem, że wołano: Beniaminie, co zrobi-
łeś! Matko, uspokój się!  lecz ja tego wszystkiego nie pamiętam już 
wspomnienia wracają mi od tej chwili dopiero, gdym się przytulał
obłąkany, łkający, do kolan czarno ubranej kobiety i gdy na czole z
pocałunkiem jej łzę gorącą uczułem  to była łza mojej matki!... Ja
miałem jeszcze matkę!
 A gdzie ojciec?  wyjąknąłem nieśmiało, kryjąc twarz na łonie
jej.
 Tam, gdzie Józef i gdzie Karol  odpowiedziała cichym, ale serce
rozdzierającym od niemej boleści głosem.
Podniosłem głowę, spojrzałem dokoła  prawda, nie było ich.
 Oni chrześcijańską śmiercią pomarli  przydała matka.
 A nie nad ich zgonem wypłynęły najbardziej gorzkie łzy nasze 
odezwała się Bronisława i to był pierwszy, jedyny wyrzut, który mię
spotkał.
Nic nie mówiłem, nikt mię nie badał  Ludwinka otoczyła mię całą
troskliwością serca swojego  a przecież ten wieczór, ten jeden wie-
czór, powinien by był uzupełnić miarę cierpień i pokuty mojej. Znalezć
się tak obcym wśród najukochańszych niegdyś, tak potępionym wśród
czystych aniołów, tak obżałowanym litością i miłosierdziem wśród
tych, co niegdyś z dumą i pociechą na pierwsze twoje kroki spoglądali,
tych, co wróżyli cnoty sercu twemu, chwałę zdolnościom, szczęście
losowi twojemu, tych, co powtarzali z rozkoszą i radością pierwsze
wyrażenia ust twoich dziecinnych, co się lubowali nad pierwszymi po-
mysłami młodej głowy twojej  znalezć się takim i żyć potem jeszcze 
oh! to jakiejś żelaznej siły na to trzeba!
Matka moja bardzo już była zmienioną i słabą. W jej oczach zapa-
dłych, przyćmionych, na jej licach wychudłych i głębokimi zmarszcz-
kami okrytych, czytałem każdy wyraz potępienia mojego, każdy wyraz
przekleństwa, którego jej usta nie wyrzekły nigdy i myśl nie pomyślała
zapewne, lecz który niemniej okropną zgryzotą i piekielnym cierpie-
niem serce moje rozdzierał.
Jedna z wnuczek wspomniała, że się na mszę północną wybiera.
 I ja pójdę z tobą  rzekła moja matka  są dni, w których się wię-
cej modlić muszę, bo w nich zawsze więcej byłam szczęśliwą albo
więcej cierpiałam.
NASK IFP UG
Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
113
 Ile to już lat będzie, jak Cyprian tak samo w wigilię Bożego Na-
rodzenia wrócił?  spytałem po cichu siedzącej przy mnie Tereni.
 Sześć lat, Beniaminku.
Oh, moi państwo! na tę prostą odpowiedz mnie się łzy gradem po
twarzy stoczyły. Sześć lat! Sześć lat!  a przez te sześć lat mnie nikt nie
powiedział  Beniaminku tak, jak Terenia w tej chwili mówiła. Zerwa-
łem się, wybiegłem do drugiego, ciemnego pokoju, rzuciłem się na ła-
weczkę, ową ławeczkę, przy której Julki piosnek słuchałem, i lżej mi
było, gdyż zapłakać mogłem. Oni, dobrzy, zrozumieli mię wtedy, nikt
nie poszedł za mną  dopiero, gdy na spanie rozchodzili się wszyscy,
przyszła matka, wzięła za rękę i poprowadziła do swego pokoju.
 Pamiętasz rzekła  jak długo tu sypiałeś w swojej kołysce, a po-
tem w owym małym czerwonym łóżeczku? Od urodzenia aż do chwili,
w której pierwszy raz konia dosiadłeś i w której twój ojciec z uśmie-
chem powiedział:   Oh! to już teraz dorosły mężczyzna, niechże sobie
stąd na własny przemysł między ludzi idzie  i zaniesiono wtedy po-
ściółkę twoją do braci na górę. I nauki, zatrudnienia, młode lata twoje
uniosły cię jeszcze dalej od macierzystego boku i zaniosły tak daleko,
że mnie się zdało, jakobym już na zawsze moją pieszczotkę, moje dzie-
cię najmłodsze straciła. Ale teraz kiedy wróciłeś do mnie, mnie się
znów zdaje, że ja ciebie drugi raz na świat wydałam, że tak, jako wte-
dy, nie obejdzie się znowu bez moich starań i bez ciągłej opieki mojej;
dlatego też patrz, Beniaminku, sama usłałam twoje łóżko w tym miej- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates