[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wspiąć się następnego dnia  skały spiętrzone na skałach, aż po rysującą się czernią na tle nieba,
zębatą jak piła grań. Ale tutaj, na dole, spieniony wodospad spadał z ciemnobłękitnego urwiska do
stawu, barwionego czerwienią przez zachodzące słońce. Brzeg po tej stronie był niski i łagodny. Gdy
się zbliżyli, stado dzikich kaczek odleciało z szumem, lądując milę dalej. Powróciła cisza.
 Miałam nadzieję, że uda nam się tu dotrzeć jeszcze dzisiaj  powiedziała Alianora.  Jeżeli
zarzucimy na noc kilka sznurów, na śniadanie możemy mieć coś lepszego niż tylko solone mięso i
suchary. Hugi potrząsnął wielką, kudłatą głową.
 Nie wiem, dziewczyno. Ta kraina cała cuchnie złem, w tym jednak miejscu jest w powietrzu
odór, któregom nigdy nie spotkał.
Holger wciągnął w płuca bryzę, niosącą wilgotne, zielone zapachy.
 Mnie się wydaje w porządku  powiedział.  Tak czy inaczej, nie uda nam się okrążyć tego
jeziora przed zapadnięciem nocy.
 Możemy wrócić i nocować na wzgórzu, z którego zeszliśmy  powiedział Carahue.
 Wracać dwie mile po własnych śladach  parsknął Holger.  Możesz tak zrobić, panie, jeżeli
sobie tego życzysz. Ja się nie boję tu nocować.
Saracen poczerwieniał, wyraznie powstrzymując gniewną odpowiedz. Alianora powiedziała
pośpiesznie:
 Patrzcie, tam jest dobre, suche miejsce.
Mech pluskał pod stopami, nasiąknięty jak gąbka. Jednak w pobliżu leżał wielki głaz, jego
pochyłe boki były nakrapiane porostami, płaski szczyt pokrywała warstwa zieleni dostatecznie gruba,
żeby rosła tam krótka, sztywna trawa. W pobliżu środka głazu dostrzegli kępę uschniętych krzewów,
dobrze nadających się na opał. Alianora rozłożyła ramiona i powiedziała:
 Jakby specjalnie dla nas przygotowane.
 Ano, tak wygląda  mruknął Hugi. Nikt nie podjął tematu.
Holger i Carahuc ułożyli krąg ochronny i zajęli się zwierzętami, a w tym czasie Hugi wyjętą z
juków siekierą narąbał drewna. Słońce schowało się za wzgórzami na zachodzie, ale potowa nieba
ciągle płonęła szkarłatem, jakby giganci podłożyli na nim ogień.
Alianora wstała od płomienia roznieconego jej rękami.
 Pójdę zarzucę sznurki, zanim rozpali się na dobre.
 Nie, zostań tutaj, błagam  powiedział Carahue. Siedział ze skrzyżowanymi nogami. jego
ciemna, przystojna twarz zwrócona była w górę. ku Alianorze. Podczas całej tej trudnej wędrówki
jakimś cudem udało mu się utrzymać swój malowniczy strój w stanie niemal nieskazitelnej czystości.
 Nie chcesz jeż świeżej ryby?
 Tak. oczywiście. Jednak przyjemności podniebienia są niczym w porównaniu z jeszcze jedną
godziną tego krótkiego życia, spędzoną w obecności idealnego piękna.
Dziewczyna odwróciła głowę. Holger zauważył jak jej twarz pociemniała rumieńcem. Był
niemal do bólu świadomy młodych krągłości pod łabędzią tuniką, dużych, szarych oczu, miękkich ust,
ruchliwych dłoni.
 Nie&  szepnęła  nic bardzo wiem. co masz na myśli, sir Carahue.
 Usiądz tutaj  poklepał darń obok siebie  a w miarę moich skromnych możliwości postaram
się ci to wytłumaczyć.
 Ale& ale&  Spojrzała na Holgera zamglonym wzrokiem. Duńczyk zacisnął zęby i odwrócił
się. Kątem oka zauważył jeszcze, że Alianora siada obok Carahue.
 Zarzucę sznurki  warknął. Chwycił je gwałtownie i zszedł ze skały. Od powstrzymywania
się, żeby nic spojrzeć w tył rozbolała go szyja. Zanim wszedł w trzciny na tyle głęboko, że stracił ich
z oczu, jego buty i spodnie były już całkowicie przemoczone. I tak by się niezbyt przejmowała, gdyby
złapał zapalenie płuc. Przestań się wreszcie nad sobą użalać! Winić za to, że Alianora dała się
nabrać takiemu oszustowi, mógł wyłącznie siebie. To przecież on ją odrzucił, a nie odwrotnie,
prawda? Tyle tylko, że w tych okolicznościach musiał tak postąpić. Los spłatał mu doprawdy
parszywego figla.
Wycinał sobie nożem drogę przez sitowie. Z ciężkiej zbroi, którą zwykle nosił, miał na sobie
tylko pas, gdyż resztę zdjął podczas przygotowywania obozowiska. Podobnie zrobił Carahue, ale
Holgerowi brakowało wrodzonej elegancji Saracena. był ubłocony, spocony i wymięty. Nie nosił
nawet swej własnej twarzy. Nic dziwnego, że Alianora& Właściwie dlaczego mu na niej tak zależy?
Powinien być zadowolony, że znalazła kogoś, kto go od niej uwolni. Przeklęte sitowie!
Wyszedł na skraj jeziora. Woda była bardzo spokojna  zwierciadło pod czarnymi skałami i
niebem, purpurowym na wschodzie, gdzie wisiał księżyc w, towarzystwie jednej gwiazdy, posępnie
czerwonym na zachodzie. Ostatnie blaski słońca kładły się jak krew na jego powierzchni, jednak
migotanie ich było tak delikatne, że czuł czającą się w dole ciemność. Zarośla drżały i szeleściły,
kroki Holgera pluskały niepokojąco głośno. Ze starej, na wpół zgniłej kłody, którą woda przyniosła
do brzegu zeskoczyło kilka żab. Holger rozłożył sznurki na jej mokrej korze i zaczął nadziewać
kawałki mięsa na haczyki.
Chłód objął go wilgotnymi mackami, przeniknął w głąb ciała. Zaczął drżeć, palce niechętnie
słuchały poleceń, musiał wytężać oczy, żeby w gasnącym świetle dojrzeć haczyk. A mógłbym teraz
być na Avalonie, pomyślał. Albo nawet, do diabła, pod Wzgórzem Elfów z Meriven. Czy ta
łabędzica naprawdę nie wie, co się ze mną dzieje, gdy ona paraduje na wpół nago przed moim
nosem? Niech Szatan porwie wszystkie kobiety. Istnieją na tym świecie tylko w jednym celu. Ale
Meriven przynajmniej dobrze temu celowi służyła.
Dłoń ześliznęła się i haczyk wbił mu się w palec. Wyciągnął go z bluznierczym przekleństwem,
potem chwycił stalowy sztylet i z rozmachem wbił go w kłodę. Musiał coś dzgnąć, żeby nie zacząć
wrzeszczeć. Zmiech spłynął na niego jak wodospad. Odwrócił gwałtownie głowę i tuż za sobą,
ponad wodą, zobaczył biała postać. Chwilę pózniej jego ręce były unieruchomione na plecach,
wokół szyi owinęło się białe ramię. Poczuł, że jest ciągnięty do tyłu i w dół. Jezioro zamknęło się
nad jego głową.
19
Usiłował kopać, na wpół uduszony, ale jego mięśnie już omdlewały, Mózg wirując zapadał w
ciemność. Białe ręce zwolniły uchwyt. Instynktownie otworzył usta, żeby zaczerpnąć powietrza.
Nie zachłysnął się wodą, nie tonął. Usiadł. Przez chwilę nie mógł sobie przypomnieć, kim jest,
gdzie, ani z jakiego powodu. Zwiadomość powróciła, jednak musiały jeszcze upłynąć całe minuty,
zanim mógł dostrzec najbliższe otoczenie, gdyż jego oczy nie były przyzwyczajone do patrzenia w
takich warunkach.
Siedział na białym piasku, ciągnącym się pełnymi wdzięku zmarszczkami poza zasięg wzroku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates