[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dostojność". Starzec zawahał się, a potem zrobił przeczący ruch dłonią. Nie mógł oderwać oczu od
transmutatora.
Ponyets rzekł szybko:
- Panowie, oto złoto. Szczere złoto. Jeśli chcecie się upewnić, możecie je poddać dowolnej,
chemicznej czy fizycznej próbie. W niczym nie różni się ono od złota naturalnego. Można to zrobić
z dowolnym kawałkiem żelaza. Nie przeszkadza ani rdza, ani nawet mała domieszka innych metali.
Ale Ponyets mówił tylko po to, aby wypełnić ciszę. Złote sprzączki leżące na jego wyciągniętej
dłoni były najlepszym argumentem.
W końcu Wielki Mistrz wysunął z ociąganiem rękę, co pobudziło Pherla do otwartego
sprzeciwu.
- Wasza dostojność, to złoto z nieczystego zródła. Ponyets natychmiast odparł atak.
- Wasza dostojność, róża może przecież wyrosnąć nawet na błocie. Utrzymując kontakty
handlowe z sąsiadami i kupując od nich przeróżne towary, nie sprawdzacie przecież, skąd one
pochodzą, czy są produktem starych maszyn, opatrzonych błogosławieństwem waszych
czcigodnych przodków, czy też zrodzonych gdzieś w zakamarkach przestrzeni niegodziwych
urządzeń. Nie daję tej maszynki. Daję złoto.
- Wasza dostojność - rzekł znowu Pherl - nie odpowiada za grzechy cudzoziemców, którzy
działają bez zgody i wiedzy waszej dostojności. Ale przyjęcie tego niesamowitego pseudozłota
wyprodukowanego w obecności Waszej dostojności sprawiłoby ból wiecznie żywym duchom
naszych świętych przodków.
- Tym niemniej złoto to złoto - powiedział niezdecydowanie Wielki Mistrz. - A poza tym to
tylko okup za pogańską duszę uwięzionego przez nas złoczyńcy. Przesadzasz, Pherl.
Mimo to cofnął rękę.
- Wasza dostojność jest wcieleniem mądrości - rzekł Ponyets. - Proszę zważyć - wydanie
poganina nie da nic waszym przodkom, natomiast za złoto, które dostaniecie w zamian, możecie
upiększyć świątynie będące przybytkami ich świętych dusz. Zresztą gdyby nawet to złoto zawierało
w sobie zło, to niechybnie całe zło zniknęłoby bez śladu, gdyby metal ten został użyty w tak
zbożnym celu.
- Na kości moich przodków! - zawołał Wielki Mistrz z dziwną gwałtownością i roześmiał się
piskliwie. - I co na to powiesz, Pherl? Jego słowa są prawdziwe. Tak prawdziwe, jak słowa moich
przodków.
- Tak by się wydawało - odparł Pherl ponuro. - Kto może zaręczyć, że to nie jest podstęp Złego
Ducha?
- Ja - rzekł nagle Ponyets. - Wezcie to złoto na próbę i złóżcie w ofierze na ołtarzach przodków.
Jeśli w ciągu trzydziestu dni ich dusze nie objawią w żaden sposób swego niezadowolenia, jeśli nie
zdarzy się żadne nieszczęście, to będzie to znak, że ofiara została przyjęta. Czy można
zaproponować lepszą próbę?
Kiedy Wielki Mistrz powstał, ucinając w ten sposób dalszą dyskusję, nikt spośród członków
rady nie miał wątpliwości, że Jest to znak jego zgody na propozycję Ponyetsa. Nawet Pherl skinął
lekko głową, przygryzając tylko nieznacznie wąsa.
Ponyets uśmiechnął się do siebie i oddał się rozmyślaniom nad pożytkiem płynącym z
wykształcenia teologicznego. Minął jeszcze tydzień zanim udało się zaaranżować spotkanie z
Pherlem. Poynets był napięty, ale przez czas pobytu na Askonie zdążył już przywyknąć do uczucia
fizycznej niemożności. Za
żgranice miasta odprowadziła go straż. Teraz, w podmiejskiej willi Pherla, również był pod
strażą. Ponieważ nie można było na to nic poradzić, trzeba się było pogodzić z sytuacją i nawet nie
oglądać się za siebie.
Pherl wydał się Ponyetsowi wyższy i młodszy niż za pierwszym razem, kiedy stał w kręgu
Rady
Starszych. W sportowym ubraniu w ogóle nie wyglądał na członka Rady. Powiedział szorstko:
- Dziwny z pana człowiek. Przez cały ostatni tydzień, a szczególnie przez ostatnie dwie
godziny, nie robi pan nic innego tylko usiłuje mnie pan przekonać, że potrzebuję złota. To zupełnie
zbyteczne, bo czy ktoś go nie potrzebuje? Dlaczego nie posunie się pan o krok dalej?
- Tu nie chodzi tylko o złoto - powiedział ostrożnie Ponyets. - Nie tylko o złoto. Nie o parę
monet, lecz raczej o to wszystko, co się za tym kryje.
- A co może się kryć za złotem? - uśmiechając się krzywo, Pherl starał się pociągnąć Ponyetsa
za język. - Myślę, że to nie jest wstęp do kolejnego niezdarnego pokazu.
- Niezdarnego? - Ponyets zmarszczył lekko brwi.
- Oczywiście - Pherl złożył dłonie i potarł nimi lekko podbródek. - To nie jest zarzut. Jestem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates