[ Pobierz całość w formacie PDF ]
który przenikał jej całe jestestwo.
Lunia była w istocie wyjątkowo cichą i poważną panną młodą.
Henryk Forst, który wraz z Elą siedział naprzeciw młodej pary, nie
odrywał wzroku od bladej, smutej twarzy, która tak uroczo wyglądała w
zwojach białego welonu.
Ostatnie tygodnie strawił wśród męki i cierpienia. W sercu jego
wzmagała się piekąca zazdrość i gorące pragnienie, żeby odzyskać
miłość Luni. Starał się bezskutecznie o kilka chwil rozmowy z Felicją.
Chciał ją prosić o przebaczenie, chciał jej zadać pytanie, które paliło go,
jak bolesna rana; pragnął się dowiedzieć, czy Lunia kocha Rittera, czy
pogrzebała to wszystko, co niegdyś żywiła dla niego samego.
Zdawało mu się, że jeśli Lunia mu powie, iż nie kocha Rittera,
wówczas będzie mógł odzyskać spokój.
5 Małżeństwo
Felicji
65
Nigdy jednak nie zdarzała się okazja do rozmowy. Lunia unikała
Henryka. Spoglądała na niego z chłodną pogardą, a przy tym nigdy nie
była sama, gdyż Ritter nie odstępował jej ani na chwilę.
Teraz została żoną Jana, a on sam musiał słuchać pieszczotliwych
słów Eli, musiał pod stołem ściskać tkliwie jej dłoń i obsypywać
narzeczoną czułymi słowami. Miał przy tym uczucie, że powinien
odepchnąć Elę, że powinien zerwać się z miejsca, stanąć obok Luni i
głośno zawołać:
Ona jest moja! Należy do mnie, tylko do mnie! Wszystko inne
to kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo!
Siedział jednak spokojnie, odpowiadając mechanicznie na pytania
Eh, darząc narzeczoną pieszczotliwymi nazwami, których nie mogła się
nigdy dość nasłuchać, jadł i pił, uśmiechał się, a wszystko to robił, jak
automat, tylko oczy jego zdradzały wewnętrzne rozdarcie.
Oczy Luni raz jeden prześlizgnęły się po jego twarzy i spotkały się z
niespokojnym płonącym spojrzeniem Forsta, potem panna młoda
odwróciła głowę, zachowując się w ten sposób, jakby w ogóle go nie
widziała.
Podczas kolacji wygłoszono mnóstwo toastów i mów na cześć
młodej pary. Potem Basia zadeklamowała rozrzewniający wiersz,
zapewniając w poetycznych zwrotach Lunie, że minęły wiośniane
dni", że Lunia pierzchła z wesołego grona sióstr", aby pójść na ciężką
walkę o byt przy boku ukochanego" i usuwać mu ciernie z drogi
życia". Aby nie wywołać zbyt poważnego nastroju, radczyni
postanowiła po tej deklamacji dać wesoły numer do programu".
Ten wesoły numer" był żartobliwym dialogiem, wypowiedzianym
przez dwie młode panienki, przebrane za wieśniaczki. Potem przyszła
kolej na Lorcię, która zjawiła się w stroju wróżki", przepowiadając
nowożeńcom ogromne szczęście.
Jeden numer programu następował po drugim; na zakończenie były
jeszcze przedstawione żywe obrazy, które poprzedzał bardzo zabawny
prolog, pióra pana radcy.
Radczyni nie szczędziła trudu, aby uroczystość weselna odbyła się
wspaniale. Ponieważ kolacja miała miejsce w pierwszorzędnym hotelu,
a potrawy i trunki były wyśmienite, więc też panował wyjątkowo miły,
wesoły nastrój wśród gości.
66
Tylko nowożeńcy zachowywali się bardzo cicho i poważnie.
Gdy goście powstali od stołu i rozproszyli się po przyległych
apartamentach, gdzie roznoszono kawę i likiery, zjawiła się służba,
która wyniosła stoły i uprzątała wszystko. Następnie poczyniono
przygotowania do tańców.
Po pierwszych dwóch tańcach, radczyni zbliżyła się niepostrzeżenie
do Luni mówiąc:
Musisz się teraz przebrać. Wszystko jest przygotowane w zare
zerwowanym dla ciebie pokoju, gdzie czeka twoja nowa panna służąca.
Lunia skinęła głową.
Dobrze, ciociu. Dziękuję ci raz jeszcze za twoje starania i w
ogóle
za wszystko, coś uczyniła dla mnie szepnęła.
Radczyni otarła łzy koronkową chusteczką i rzekła rozrzewniona:
Chętnie ponosiłam dla ciebie te trudy, Luniu, jesteś przecież
dzieckiem mego jedynego brata. A teraz jedz z Bogiem, moja kochana!
%7łyczę ci szczęśliwej podróży! Najlepiej będzie, jeżeli przejdziesz teraz
przez dwa puste, przyległe pokoje, skąd prowadzą schody na górę.
Wtedy nie spotkasz nikogo po drodze i nikt cię nie zobaczy, a ja już
uprzedzę twego męża, że poszłaś się przebrać.
Radczyni ogromnie dbała o pozory i nie przeoczyła żadnego
szczegółu. Lunia raz jeszcze serdecznie jej podziękowała, po czym
niepostrzeżenie wymknęła się z sali.
Znalazłszy się w pierwszym pokoju, odetchnęła z ulgą. Rada była,
że mogła się wycofać z wesołego grona gości i że ma przed sobą cichą
godzinę odpoczynku. Czuła ogromną potrzebę samotności i
wytchnienia.
Szybko minęła pierwszy pokój i weszła do następnego. Zaledwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates