[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wytarzać, bo cały grzbiet pokrywały mu liście wymieszane z ziemią. Pomyślałem, że
jutro zajmie mi trochę czasu, zanim doprowadzę go do porządku. Pogłaskałem po szyi
ukochanego kuhailana, powiedziałem mu dobranoc i ruszyłem w stronę kobyłek.
Asturia pułkownika Kordalskiego była pierwszym zrebakiem od Astry.
Zachwycała skarogniadą maścią, tak pożądaną u koni małopolskich suchością i
właściwymi proporcjami. Była też dobrą matką, dając zrebięta znajdujące uznanie na
licznych championatach. Druga klacz miała na imię Alba i była najlepszą i najbardziej
ukochaną kobyłą w stajni pułkownika Ruczajewskiego. Dawała niezwykle dzielne i
szybkie potomstwo, które z dużym powodzeniem ścigało się na torach wyścigowych.
Mimo że sam hodowałem tylko araby, potrafiłem docenić piękno i klasę tych
orientalnych koni, w ginącym już staropolskim typie. Hodowano je na Kresach od
zawsze. W czasie nieustannych na tych terenach wojen i potyczek niejednokrotnie
wpadały w nasze ręce całe stada koni tureckich, tatarskich czy kozackich. Również
sprowadzane od niepamiętnych czasów przez polskich hodowców w celu podniesienia
poziomu rodzimego pogłowia, pustynne ogiery odbiły na małopolskich koniach
niespotykane piękno Orientu. Hodowane w bezkresnych stepach, w srogim
kontynentalnym klimacie, były niezwykle zahartowane i odporne. Pokonywano na nich
olbrzymie odległości, razem z chartami polowano na wilki, a nierzadko pracowano w
polu. Ale ponad wszystko polski koń orientalny był wierzchowcem wojennym, a sława
jego przekraczała granice Europy. Zachwycał się nimi w swojej wydanej w 1808 roku
książce bawarski rotmistrz o nazwisku Winkler. Rotmistrz ów zapewniał, że zna
doskonale wszystkie najlepsze armie i na tej podstawie dochodzi do przekonania, iż
najcenniejszy dla lekkiej kawalerii jest koń polski. Autor wychwala pod niebiosa
inteligencję, wytrzymałość, odporność na choroby i minimalne wymagania pokarmowe,
naszych zwierząt. Kawalerzysta opisuje, jak 1807 roku niemiecki pułk dosiadający
polskich koni przez wiele tygodni prowadził walki z Kozakami, karmiąc wierzchowce
jedynie słomą z dachów.
Aż trudno uwierzyć, że dzisiaj, gdyby nie zapał kilku szaleńców, koni
małopolskich już by nie było. Serce mi się kraje, kiedy słyszę, jak niektórzy zachwycają
się ściąganymi z Zachodu  wynalazkami".
Leżeliśmy w śpiworach na dnie debry, opierając głowy o kulbaki. Pośrodku
paliło się ognisko, a że bukłaki z miodem jeszcze całkiem nie wyschły, oprócz
duchowej uczty, radowało się i ciało.
 Czujecie tę dzikość?  odezwał się Kordal.
 Panie, gdybyśmy leżeli tu trzysta lat temu, wszystko byłoby tak samo. Może
poza tymi śpiworami, ale akurat one są najmniej ważne  zauważył Ruczaj.
 Jesteśmy tu jak Wołodyjowski, Skrzetuski i Kmicic  powiedziałem.  Oni
musieli tak samo sypiać przy ognisku.
 Masz pan rację  zgodził się Kordalski.  Dobrze im było na świecie 
zadumał się.
 A może nam jest zle?  spytał pułkownik Ruczajewski.  Panie, zobacz,
jak my sobie tu żyjemy. Powiedz, kto ma lepiej?
 Prawdą jest, nikt.
Rozmawialiśmy, popijając miody, jeszcze długo w noc. W śpiworze było mi aż
za ciepło, a kulbaka stanowiła idealny podgłówek. Powoli ogarniał mnie nastrój
str. 33
błogostanu i poddawałem mu się z ogromną przyjemnością. Nie wiem nawet, kiedy
zasnąłem.
Zwitało, kiedy obudziło nas niespokojne rżenie koni. Klacze nerwowo kręciły się
w zagrodzie, a Mąciwoda stał napięty jak struna i nasłuchiwał. Rzeczywiście, od strony
gościńca dochodził jakiś dziwny hałas. Szybko wdrapaliśmy się po stromym urwisku i
stanęliśmy na skraju leśnego duktu, a to, co zobaczyliśmy, przeszło nasze
oczekiwania. Z porannej mgły wyłoniła się czwórka bałagulska, jaką kiedyś
powszechnie jeżdżono na Kresach, i całą szerokością drogi pędziła wprost na nas.
Cztery gniade, zaprzężone obok siebie konie galopowały w najlepsze, ciągnąc lekką
podolską bryczkę. Suche głowy wierzchowców przecinały tuż pod skórą widoczne
doskonale żyły, świadczące niezbicie o ich orientalnej krwi. Nawet kompletny laik [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates