Gaj oliwny Kuncewiczowa Maria 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sÅ‚oÅ„ce przebijaÅ‚o siÄ™ w koÅ„cu przez chmury i zielona dolina przemieniÅ‚a siÄ™ w ¡jeden dÅ‚ugi
pas fiołków,
Pat przysunęła się do Agnes. agfH; Co to wszystko jest, mamo?  spytała zdławionym
głosem.
 - To dolina Grasse, kochanie.
 Ja wiem. Ale co to jest?
Wtrącił się Dawid.
 To, co w tej chwili widzisz, Pat, to efekty świetlne.
Niecierpliwie potrząsnęła łapką, jak kociak, który chce złapać muchę za szybą.
 Ale naprawdÄ™, tato! Co to naprawdÄ™ jest?
Wstał.
 Chodzcie, dziewczyny. Zachód słońca jest zachodem słońca. Z pewnością nie są to
Rozkoszne Góry nad Doliną Cienia Zmierci po drodze do Niebiańskiego Grodu, jak by to
nazwał Mister Dobson. Gdzie są jajka? Mam nadzieję, że ich nie potłukłaś, Pat. Zrobię wam
dzisiaj omlet z konfiturami.
Podskoczyła i uwiesiła mu się u wolnej ręki. Lubiła bardzo jego omlety. A także byłq jej
go żal. Jaka szkoda, że nie mógł zobaczyć tego\co ona widziała!
Na przykład, że są dwie Francje, które ciągle się zmieniają w coś jeszcze innego, żeby ukryć
niewidzialnych ludzi i niewidzialne rzeczy.
Zapinając sweter, Agnes ociągała sią jeszcze. Jej twarz zmieniła się w duży fiołek,
chłodny, jedwabny, ze złotymi oczami.
W* Tato  Pat pociągnęła go za rękę  popatrz... Czy mama nie jest piękna?
Podniósł brwi, sprawdzając zawartość koszyka.
 Tak, kochanie. Twoja matka jest bardzo przystojna.^ . u  % ¿on HI
%7łwawo schodzili w dół, machając paczkami nad ro- sistą trawą, aż dotarli do
Grand'Fontaine na dnie kotliny. Na dwóch przeciwległych jej krańcach dwa zródła rozlewały
w marmurowe koryta wodę do picia, która spływała potem cicho we wspólny basen na
niższym poziomie. Podstrzyżóne bardzo wysoko, żeby więcej światła dopuścić do zródeł,
stały wkoło platany, wyciągając do nieba długie, plamiste szyje.
 Stop! Napijmy się wody u Starych %7łyraf!  krzyknęła Pat.
 Chciałaś powiedzieć: u yródeł Rzymskich  ojciec ją poprawił.
W szarozielonym zmierzchu ktoś się poruszył; kobieta zbierała pranie, które się moczyło
w basenie. Wyglądała szaro, podczas gdy skóra na  żyrafach" zachowywała jeszcze
świetlistość dnia. Rozpostarte na trawie kawałki bielizny odbijały głęboki szafir mierzch-
nącego nieba, kilka równie szafirowych plam drżało na wodzie. W kręgu drzew chodziło się
jak po wysokim pokoju, grubo wysłanym dywanami dla głuszenia hałasu. Jednak kiedy Pat
odczepiła kubek przymocowany do muru nad zródłem, z łańcuszka trysnęła struga
metalicznych dzwięków. Kobieta wyprostowała się
i rozejrzała wkoło. Dawid stał najbliżej niej i jego zo
baczyła pierwszego. Drgnęła... mokra szmata spadła z ręki z powrotem do basenu.
 Ach, to pan, kapitanie!  krzyknęła głosem równie jasnym jak brzęk metalu.  Co za
spotkanie! Jakże się pan miewa po tych wszystkich latach? Bonsoir!
 Bonsoir, Mauricette.  Uścisnęli sobie dłonie.  Bardzo mi przyjemnie znowu panią
zobaczyć. Pierwszego wieczoru na farmie nie miałem jakoś szczęścia.
Utkwiła w nim spojrzenie, którego siłę czuło się w ciemności.
 Wiem, wiem. Nie było mnie w domu. To ci Amerykanie. Ta pani... ta panna zatrzymała
mnie do pózna. Była chora.
Dawid chrzÄ…knÄ…Å‚.
 Tak? Słyszałem, że miała gości na kolacji.
Zaśmiała się.
 O tak! miała gości. Naturalnie. U tych Amerykanów, czy są zdrowi, czy chorzy, zawsze
są goście. W świątek i piątek. Zawsze.  Mówiła głośno i szybko, jakby w strachu, żeby jej
nie przerwano.
Dawid obrócił się w stronę, gdzie Agnes i Pat majaczyły w zmroku.
 To jest, Mauricette, moja żona Agnes. A to jest Pat, koleżanka waszego Pawła.
Pokazują sobie języki w szkole.
Pat dygnęła, dotykając mokrej ręki. Minęła chwila. Agnes i Mauricette przerwały milczenie:
Francuzka potokiem słów, Agnes wymawiając starannie:  Bonsoir",  merci ,  oui" i  non".
 %7łyrafy" jeszcze urosły, ich szyje wyciągnęły się wyżej do księżyca. Cykady trzeszczały,
zgrzytały, zamierały, trzeszczały dalej. Od sadzawki w basenie doszedł głęboki głos mówiący
po angielsku:  Dobrze wam". A po chwili:  Biada wam!... Dam ja wam" .
Serce Pat na sekundę stanęło, koniec nosa zziąbł.
Ta kobieta kłamie!  myśli zawirowały w głowie  skłamała o pierwszym wieczorze!
Kazała Pawłowi kłamać o Cyntii i Martinie, że są Amerykanami. Kłamstwo! Kłamstwo!
Sadzawka Cyntii z żabami mówiącymi po angielsku była tuż obok, w Grand'Fontaine. Pat,
matka i tato, stali wszyscy troje w samym środku innej Francji. Otworzyła usta...
 Pat!  powiedziała Agnes.  Powiedz  bonsoir" # pani Mauricette! Musimy już iść.
Robi się strasznie pózno.
Dawid podniósł z ziemi kosz z bielizną.
 Mam nadzieję, że pani ma niedaleko z tym ciężarem, Mauricette!
 O nie, niedaleko. Zaraz tu pod górę, do Opactwa. Co to dla mnie jest? Jestem
przyzwyczajona do ciężarów.  Wzięła koszyk z rąk Dawida i włożyła na głowę lekko, jak
kapelusz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates