[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tacy, którą Mabel postawiła w kącie.
- Piłem kawę i już dziękuję. - Scott stał całkiem
rozluzniony, z jedną ręką niedbale wsuniętą do kieszeni
spodni. Rozpięta ciemnoszara marynarka zaczepiła się o
mankiet i odsłoniła zarys płaskiego, umięśnionego
brzucha pod śnieżnobiałą koszulą. Ciemny krawat
dopełniał tradycyjnego stroju. Jedynym
niekonwencjonalnym rysem wyglądu Scotta Gregory'ego
była fryzura. Włosy opadały mu na ramiona, były gęste,
proste, czarne jak smoła i równie lśniące, jak włosy
Grace. Owego wieczoru, gdy spotkali się w windzie, miał
je zaczesane do tyłu. Wyraznie eksponował tym mocno
zarysowane skronie, duży nos i szerokie kości policzkowe.
Dziś zostawił je samym sobie, by podkreślały jego
42
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
indywidualność. - Ale ty się nie krępuj, Grace. Napij się,
jeśli masz ochotę.
Kiedy chce, to ma wspaniałe maniery, pomyślała,
gorączkowo szukając bezpiecznego tematu. Uznała, że
lepiej doczekać powrotu Neville'a za biurkiem,
potwierdzając swą władczą pozycję i zachowując
przyzwoity dystans do Gregory'ego.
Cofnęła się o krok i obróciła, ale w tej samej chwili on
przeszedł za biurkiem i obojętnie stanął przy oknie, żeby
przyjrzeć się parkowi po drugiej stronie ulicy. Zablokował
w ten sposób dostęp do krzesła. Zawahała się. Miała
poczucie, że walą się na nią ściany.
- Czy coś się stało?
- Nie, nie... - odparła, nieświadomie zwilżając wargi.
- On jest bardzo opiekuńczy, prawda?
Nieprzytomnie spojrzała na pochyloną sylwetkę
przy oknie. Nie, chyba nie miała szans się przecisnąć.
-Kto?
- Twój kolega, Conway. Nie wyglądał na
zachwyconego pomysłem zostawienia nas samych.
- Nie...
- Czyżby ci nie wierzył?
- To tobie nie wierzy! - palnęła i zasłoniła dłonią
usta. Miała uważać. - Chciałam powiedzieć, że
43
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
zastanawia się, jakie masz zamiary. - Zamiast polepszyć,
jeszcze pogorszyła sytuację.
- Jakie zamiary? Co chciałaś przez to powiedzieć,
Grace? - spytał niewinnie, z ognikiem wesołości w oczach.
- Chodziło o interesy - wyjaśniła oschle, oburzona
kpiną.
- Ach, tak, oczywiście. Cóżby innego? Przecież on
nie wie, że jest między nami coś osobistego. Ale może
powinniśmy mu powiedzieć, że troszczy się o niewłaściwą
osobę. Bo jeśli ktoś tu jest zagrożony, to tylko ja. Kto wie,
jak bezwstydnymi środkami możesz chcieć
skompromitować moją cnotę?
- Między nami nie ma nic osobistego... Wątpię też,
czy zostały ci jakieś cnoty, które można skompromitować
- oświadczyła dobitnie, rażąc na oślep.
- W porównaniu z tobą, kochanie, jestem
rumianym chłopczykiem z chóru. Przynajmniej szukam
przyjemności po cichu. Nie pozwalam sobie na dreszczyki,
grożące publicznym zgorszeniem lub skandalem.
- Chłopczyk z chóru! - Wyobrażenie sobie tego
cynicznego, zmysłowego mężczyzny w dziecięcym wieku
było tak nonsensowne, że Grace zaśmiała się szyderczo. -
Czy rozsyłając tę gazetową bazgraninę, też szukasz
przyjemności po cichu? Teraz oczywiście powiesz, że
wszystko to są łgarstwa, rzecz zasadza się na
44
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
nieporozumieniu, a te kobiety spotykają się z tobą,
biednym niewiniątkiem, żeby dzielić czystą i szlachetną
pasję śpiewania hymnów!
- Zdziwiłabyś się... - mruknął z dziwnym błyskiem
w oczach. - Dosyć tu gorąco. Czy nie masz nic przeciwko
temu, że zdejmę marynarkę?
- Mam! - Grace odniosła wrażenie, jakby ktoś
nagle wrzucił ją do wrzątku.
- Nie proponowałem striptizu, Grace. Jestem
całkiem ubrany pod spodem. Mam nawet kamizelkę... A
ty?
- Co ja? - Czyżby ten omdlewający głosik należał
do niej?
- Czy masz cokolwiek pod tą arcyprzyzwoitą białą
bluzką?
Grace zamknęła oczy. Koniec z kreowaniem się na
człowieka interesu. Do pracy ubierała się elegancko,
praktycznie i całkowicie bezpłciowo. Ale
Scott Gregory nie widział nic takiego, bo oczy
przesłaniał mu obraz tamtego wieczoru.
- Grace?
Ku własnemu przerażeniu zorientowała się, że choć
była ubrana, przyjęła taką pozę, jakby chciała osłonić
najintymniejsze części ciała przed przenikliwością jego
45
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
pamięci. Podszedł do niej i delikatnie ujął ją za ramię,
które wymownie ułożyło się na piersiach.
- Przepraszam, zachowałem się wyjątkowo obraz-
liwie. Nie wiadomo skąd, mam w sobie taką złośliwą
cechę, która czasem niespodziewanie bierze górę.
Usiądzmy, napijesz się herbaty. Wcześniej nie wypiłaś ani
kropli.
- Nie, dziękuję. Tak mi jest całkiem dobrze. Czy
zechciałbyś łaskawie zabrać tę rękę? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates