Wiktor Zwikiewicz Sindbad na RQM 57 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

serio potraktować nasze gadanie.
Potem skoczy z urwiska i utonie w tej paskudnej bryi, co się kotłuje między rafami. A
ja nie chcę mieć na sumieniu nawet takiego półgłówka.
Zerwałem się z miejsca, zatoczyłem i roztrącając krzesła poszedłem do drzwi. Jakiś
stolik poleciał w bok. Trafiłem w ścianę i wodząc po niej rękoma zacząłem szukać drzwi. Są.
Spoza portiery wywalił się barman. Wyciąga łapska.
 Odwal siÄ™!
Trzyma za klapy marynarki, nie pozwala ruszyć się na krok.
 Nie wychodz  dyszy w samo ucho.
Pewnie kanalia podsłuchiwał całą rozmowę.
 Zostawcie go w spokoju. Niech robi, co chce!
Po drugiej stronie drzwi pisk opon. Pewnie znów jakiś szczeniak z miasta urządził na
szosie próbę szybkości. Trzask pękającej dętki lub wystrzał spalin z wydechowej rury. W
gardle zbiera się na wymioty, a w mózgu jazgocze coś, jakby panicznie wyło stado psów.
Barman zagradza drogę. Czy oni wszyscy powariowali tutaj?! Sprzysięgli się przeciwko
mnie?! Temu też się zdaje, że tłusty brzuch upoważnia do wydawania rozkazów.
 Ręce przy sobie!
Nie słucha. Aokieć do biodra, a potem pięścią na odlew w ten głupi, nażarty pysk.
Drzwi.
Pusto. Szosa obeschła po deszczu. Tylko jedna wielka kałuża  na wprost. Samochód
na parkingu. Dobra maszyna. Kuloodporne szyby, halogeny, na dachu syrena, na drzwiczkach
złotą farbą poprowadzony policyjny znak.
Nikogo. Do diabła, czyżby za pózno?!
Kilka kroków przez asfalt.
Na skraju kałuży wala się jego ubranie. Pomyśleć  zdejmie łachy, zanim pójdzie się
topić! Pijacka logika. Krawędz autostrady. Rząd czerwono białych słupków z odblaskową
gałką na zakręcie. Mruga. Tfu!
Przez barierkę przechylam się nad urwisko. Wysoko. W dole nie ma wody. Zdechnąć
z pragnienia. Przecież tego nie wezmiesz do ust. Skalne urwisko i topiel pieniącą się czarnym
śluzem rozdziela pasmo piaszczystej plaży.
Piasek  literackie nawyki. Puszki po konserwach, fałdy polistyrenu, deski i
plastykowe pojemniki walają się w szarym ile. Jaki tam piasek. Spadając nie miał szansy
dosięgnąć wody, ale też nikt nie przebył wąskiego języka plaży. W tłustym szlamie nie
odcisnął się żaden ślad.
Cholernie wysoko&
Zawrót głowy i żołądek skacze do gardła. Co za różnica  trochę więcej pomyj w
rynsztoku. Ulga. Nareszcie. Jeszcze splunąć resztkami. Tylko gorycz żołądkowych soków
pozostaje w ustach. I odór alkoholu parujący z lepkiej twarzy.
Szum pod sklepieniem czaszki jak ręką odjął. Coś tylko dalej uparcie ściska krtań i nie
chce ustąpić. Powoli odwracam się plecami do szumiącego oceanu.
Stubs biegnie, coÅ› krzyczy.
Kałuża rozlała się na pół szosy. Wilgotny odcisk karbowanego bieżnika opony
wybiega z jej środka i przesycha na dalszym odcinku szosy. Gdzieś tam nawraca lśniąca
lakierem maszyna. Odkryty, jasnoczerwony kabriolet.
Rejestracja industrialno urbanistycznego masywu. Speszony uśmiech wampa.
Płowowłosa dziewczyna za kierownicą rzuca zdziwione spojrzenie spod poprowadzonych
tuszem rzęs.
 Zdawało mi się, że ktoś wyskoczył na drogę. Nie zdążyłam nic zrobić&
Jakie to ma znaczenie? Stoję bezradnie nad ostatnią kałużą, jaka została po deszczu.
Trochę wody i błota. Czy to wina tej dziewczyny, że znalazło się w tym czyjeś ubranie? Po
głowie chodzi mi jedno  ciśnienie.
Lepiej będzie, jeśli ta dziewczyna nie zwróci uwagi, że marynarka zapięta na jeden
guzik, a z jej rękawów sterczą puste mankiety koszuli. I trzeba szybko zebrać te różowe
kartki. Zaczynają ciemnieć pływając po wodzie. Już nasiąkły wilgocią, ujawniają dziwne
rysunki. To nic  kalkomania, nic nie warte, kolorowe obrazki.
Koniec komiksu, tylko dziewczyna patrzy wyczekujÄ…co.
Na horyzoncie wbita między chmury kolumna słonecznego światła sięga powierzchni
oceanu  świetlna perforowana karta. Znak dany.
Jeśli niczego nie można zmienić, trzeba przynajmniej dbać o to, co jeszcze zostało.
Dziewczyna bardziej niż ładna.
 Pani do Pernacombo?
TrzaskajÄ… drzwiczki.
Na pustej szosie samotny sierżant Stubs. Nic nie rozumie.
© Wiktor %7Å‚wikiewicz 1976 r.
Tekst udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates