[ Pobierz całość w formacie PDF ]

A gdy obejrzeli już każde pomieszczenie: sypialnię po prawej i niewielki, otwarty
ogródek z lewej strony, za kuchnią, i weszli na piętro, nie mieli żadnych zastrzeżeń i zaczęli
wyładowywać moje rzeczy, kufer za kufrem.
Potem, co mną kompletnie wstrząsnęło, ojciec Jakuba, Dawid, wyciągnął zwój i zabrał
się do spisywania wszystkiego, co należało do mnie, od spinek do włosów po atrament i złoto.
Jednocześnie Jakub wyszedł w jakiejś sprawie.
Widziałam pospieszne pismo ojca, które odczytywał Dawid.
- Rzeczy do higieny osobistej - - podsumował Dawid jedną z części inwentarza. -
Ubrania, raz, dwa, trzy kufry - do największej sypialni! Naczynia do kuchni. A książki tutaj?
- Tak, poproszę. - Widok jego uczciwości i drobiazgowości odebrał mi mowę.
- Aż tyle książek!
- W porządku, nie musisz ich liczyć.
- Nie mogę, choćbym chciał, sama rozumiesz, te kruche&
- Tak, wiem. Dalej.
- Czy pragniesz ustawić meble z hebanu i kości słoniowej w salonie?
- Doskonała myśl.
Opadłam na podłogę, z której natychmiast podnieśli mnie dwaj chętni do pomocy
azjatyccy niewolnicy, sadowiąc mnie na zadziwiająco miękkim rzymskim krześle z
krzyżowanymi nogami. Dostałam filiżankę świeżej, czystej wody. Wychyliłam ją,
przypomniała mi się krew. Zamknęłam oczy.
- Atrament, przybory do pisania na biurko? - zapytał starzec.
- Jeśli można - westchnęłam.
- Teraz wszyscy wyjdzcie - zakomenderował mężczyzna, hojnie rozdając monety
niewolnikom, którzy zginali się w pół w ukłonach i wycofywali z komnaty, o mało na siebie nie
wpadając.
Zbierałam się do wyrażenia jakoś swojej wdzięczności, gdy do pokoju wpadła kolejna
grupa niewolników - prawie zderzając się z wychodzącymi - z koszami wszelkiego rodzaju
żywności, jaką można było znalezć na targu. Było tam co najmniej dziewięć rodzajów chleba,
dzbany oliwy, melony, zielone jarzyny i wędzonki, które mogły leżeć wiele dni - ryby,
wołowina i egzotyczne, morskie stworzenia, wysuszone tak, że wyglądały jak pergamin.
- Wszystko do kuchni, z wyjątkiem talerza oliwek, sera i chleba dla pani, na stół po jej
lewej ręce. Przynieść wino przysłane przez ojca pani!
Nie do wiary. Wino mego ojca.
Potem wszyscy zostali znów wyproszeni, otrzymując ze szczodrobliwej ręki monety, i
starzec natychmiast wrócił do swojego spisu.
- Jakubie, chodz, będziesz liczył to złoto. Talerze, monety, znowu monety, klejnoty
niezmiernej wartości! Monety, sztaby złota. Tak&
I tak dalej, w wielkim pośpiechu.
Gdzie ojciec ukrył tyle złota? Nie mieściło mi się to w głowie.
Co z tym pocznę? Czy naprawdę zamierzają mi wszystko zostawić? To uczciwi ludzie,
ale przez ich ręce przechodziła fortuna.
- Musisz odczekać, aż wszyscy wyjdą - radził Dawid - i wtedy ukryć złoto w różnych
punktach domu. Na pewno znajdziesz odpowiednie miejsca. Nie możemy cię wyręczyć, bo w
ten sposób znalibyśmy skrytki. Klejnoty? Część zostawiam, żebyś je także schowała, gdyż są
zbyt cenne, by można się było z nimi obnosić w pierwszych dniach twego tutaj pobytu.
- Otworzył szkatułkę. - Widzisz ten rubin? Wspaniały. Spójrz na jego wielkość. Gdybyś
sprzedała go uczciwemu człowiekowi za połowę wartości, nie głodowałabyś do końca życia.
Każdy kamień w tej szkatułce jest wyjątkowy. Ja się na tym znam. To klejnoty najlepsze z
najlepszych. Widzisz te perły? Nieskazitelne. - Włożył rubin i perły do pudełka i zamknął
wieczko.
- Tak - wyszeptałam osłabłym głosem.
- Perły, jeszcze złoto, srebro, zastawa - mruczał. - Wszystko jest tutaj! Powinniśmy
bardziej uważać, ale&
- Nie, nie, dokazaliście cudu - zaoponowałam. Wbiłam wzrok w chleb i wino w czarze.
Butelki mego ojca.
Jego amfory w całej izbie.
- Pandoro - zwrócił się do mnie z wielką powagą Jakub - to jest akt własności domu. I
drugi dokument, mówiący o twoim oficjalnym zawinięciu do portu pod nowym nazwiskiem
Julii itepe. Pandoro, musimy już odejść.
Starzec pokręcił głową i przygryzł wargę.
- Musimy płynąć do Efezu, dziecko - powiedział. - Wstyd mi cię tutaj zostawiać, ale
niebawem port zostanie zablokowany.
- W zatoce płoną już statki - rzucił ściszonym głosem Jakub. - Zburzono posąg
Tyberiusza na forum.
- Transakcja dobiegła końca - zwrócił się do mnie stary mężczyzna. - Sprzedawca tego
domu nie widział cię i nie zna twego prawdziwego nazwiska, podobnie jak inni mieszkańcy
tego miasta. To nie jego niewolnicy cię tutaj przynieśli.
- Dokazaliście dla mnie cudów.
- Zostajesz sama, moja piękna rzymska księżniczko - stwierdził Jakub. - Porzucam cię
tutaj z bólem duszy.
- Tak trzeba - wtrącił starzec.
- Przez trzy dni nie opuszczaj domu - mówił Jakub, podchodząc do mnie blisko, bardzo
blisko, jak gdyby zamierzał złamać wszystkie zasady i ucałować mnie w policzek. - W mieście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates