[ Pobierz całość w formacie PDF ]
po podjezdzie.
Nie martw się, zaraz zrobimy coś, czego Hamiltonowie na pewno nie robią rzekł
Tolliver tak sugestywnie, że cała krew spłynęła mi w rejony podbrzusza.
No, nie wiem, Hamiltonowie wydają się bardzo aktywnymi i energicznymi
siedemdziesięciolatkami.
Nie sądzę, żeby dotrzymali nam kroku zaśmiał się Tolliver.
Od razu wzięliśmy się do rzeczy, z przystankami na zamknięcie drzwi i dorzucenie do
ognia. Nie oszczędzaliśmy się. Nie wiem, jak Hamiltonom minęło to popołudnie, ale nam wprost
cudownie. I rzeczywiście zakończyło się miłą drzemką.
Wieczorem pożarliśmy kolejną porcję masła orzechowego, które zapiliśmy gorącą
czekoladą. Na deser były jabłka. Chciałabym myśleć, że bez tej awarii sieci też rozmawialibyśmy w
ten sposób, ale to mało prawdopodobne. Bliskość i ciemność tworzą specyficzny nastrój. Po każdej
kolejnej fali namiętności czułam się pewniejsza Tollivera, każda cementowała nasz nowy związek.
Prawdopodobnie żadne z nas nie zdecydowałoby się na ten ostateczny krok, gdyby nie znużenie
jednonocnymi przygodami.
Ta ostatnia kelnerka, w Sarne... Popatrzyłam na niego spod oka. Dziwne, ale wryła mi
się w pamięć. Siedziała mi w głowie przez kilka tygodni, nie wiem dlaczego.
To proste. Po pierwsze, miałem nadzieję, że nas nakryjesz, wywalisz ją z pokoju i
powiesz, że jestem dla ciebie tym jedynym. Przez te myśli byłem strasznie napalony. Poza tym,
sama mi wskoczyła do łóżka.
Owszem, kusiło mnie przyznałam. Ale nie byłam gotowa podjąć ryzyka. Ciągle
mówiłam sobie: A co, jeśli poproszę go, żeby się z nią nie spotykał, a on zapyta, dlaczego?
Co mu odpowiem? Nie rób tego, bo cię kocham? . A ty na to: Rany boskie, musimy się
rozstać. Jezdzij sobie sama .
U mnie mniej więcej tak samo. Bałem się, że powiesz, że nie możesz przebywać z kimś,
kto ciągle ma na ciebie ochotę, że masz pracę wymagającą skupienia i nie chcesz mieć przy sobie
wiecznie napalonego faceta. Nie miałaś tylu partnerów, co ja.
Jestem kobietą. Nie kręci mnie sypianie, z kim popadnie. To nie takie proste, potrzebuję
czegoś więcej niż tylko chętnego faceta.
Co ma do rzeczy to, że jesteś kobietą? Nie wszystkie mają takie wymagania.
Tak, ale jednak większość.
Masz mi to za złe? Te wszystkie łóżkowe podrywki?
Nie, aczkolwiek to niebezpieczne dla zdrowia. Ale wiem, że byłeś ostrożny.
Rzeczywiście, Tolliver badał się regularnie i zawsze używał prezerwatyw.
Teraz jesteśmy razem powiedział niby oznajmująco, ale wiedziałam, że kryje się za tym
pytanie.
Tak odpowiedziałam. Jesteśmy razem.
I nie będziesz sypiała z nikim innym.
Nie będę. A ty?
Nie. Mam ciebie.
Dobrze.
Tak więc oficjalnie byliśmy parą.
Dziwnie się czułam, kiedy przygotowawszy się do snu, wchodziłam do łóżka Tollivera.
Nie musimy zawsze sypiać razem. Niektóre łóżka mogą być za wąskie albo jeszcze
bardziej zdezelowane niż to. Ale chcę spać z tobą. Spać w sensie spania.
Ja też chciałam. Zasypianie przy nim okazało się łatwiejsze, niż sądziłam. Leżąc obok
Tollivera, wsłuchując się w jego oddech, zasnęłam nawet szybciej niż zwykle. Już dawno nie
przespałam z nikim nocy w jednym łóżku, może nawet nigdy, odkąd dzieliłyśmy posłanie z
Cameron. Moje przygody na jedną noc zwykle nie trwały tak naprawdę całej nocy.
Budziłam się kilkakrotnie, żeby potwierdzić nową sytuację, i zaraz znowu zasypiałam.
Podczas jednego z takich przebudzeń dostrzegłam światełko wibrującej komórki, którą
zostawiłam obok na podłodze. Sięgnęłam po nią.
Halo? mówiłam szeptem, żeby nie obudzić Tollivera.
Harper?
Tak?
Ona odeszła.
Tak mi przykro, Manfredzie.
Harper... Wydaje mi się, że ktoś jej pomógł. Nie było mnie wtedy na sali.
Manfred! Nie mów takich rzeczy głośno! I uważaj, czy ktoś cię nie podsłuchuje. Gdzie
jesteś?
Stoję przed szpitalem.
Dlaczego sądzisz, że ktoś ją zamordował?
Bo zaczynała wracać do siebie. Pielęgniarka powiedziała, że może niedługo babcia nawet
zacznie mówić. A potem nagle umarła.
Chcesz, żebyśmy do ciebie przyjechali?
Nie, nie teraz. Rano. Teraz jest strasznie. Nic na to nie poradzicie. Zostańcie w domu.
Zobaczymy się rano, dobrze? Matka też powinna już dotrzeć.
Dobrze, ale posłuchaj mnie. Wracaj do motelu, zamknij się w pokoju. Nie jedz i nie pij nic
w szpitalu, słyszysz? Gorączkowo myślałam, co jeszcze mu poradzić. I staraj się nie zostawać
sam. Dobrze?
Tak, słońce, rozumiem. Był chyba półprzytomny. Wsiadam do wozu i jadę do motelu.
Koniecznie daj znać, jak będziesz na miejscu.
Zadzwonił dziesięć minut pózniej, mówiąc, że siedzi już w pokoju i ma drzwi zamknięte na
klucz. Poza tym po drodze spotkał kilku reporterów, którym powiedział, że ktoś go śledzi.
Poruszeni na tyle, na ile pozwalał im stan upojenia, udali oburzenie, że ktoś w takiej chwili
śmie zakłócać żałobę wnukowi. Jakimś cudem wiedzieli już o śmierci Xyldy. Może opłacali kogoś
z personelu szpitalnego, żeby im donosił o wszystkim.
Całe to zamieszanie nie obudziło Tollivera fakt, który zdumiewał mnie, dopóki nie
przypomniałam sobie o jego wysiłku na świeżym powietrzu. Napracował się, pomagając Tedowi
Hamiltonowi. Podczas popołudniowych karesów też się nie oszczędzał.
Ostatnią rozmowę z Manfredem skończyłam koło trzeciej nad ranem. Potem leżałam
chwilę, modląc się za niego. Spokojna, że siedzi bezpieczny w motelu, a Xyldzie i tak nie mogę już
pomóc, zasnęłam.
ROZDZIAA JEDENASTY
W pewnym momencie włączył się prąd. Musiało to nastąpić w okolicach świtu, bo zapalone
lampy nas nie obudziły. Leżałam przez chwilę, zastanawiając się, dlaczego zostawiliśmy na noc
światło. Potrzebowałam kilku sekund, żeby zrozumieć, co się stało.
Powrót elektryczności przyjęłam z mieszanymi uczuciami, z oczywistych powodów,
jednakże przeważyły względy praktyczne. Wysunęłam spod koca stopę. Nie zamieniła się
natychmiast w sopel. Uśmiechnęłam się zadowolona. Ramię też jakoś mniej bolało.
Wygrzebałam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wykonałam okrojone zabiegi toaletowe,
nawet zdołałam się ubrać. Biustonosza nie zakładałam w ogóle. Przy tej ilości ubrań, jaką na siebie
nakładaliśmy, nie miało to znaczenia. Bo kto zauważy? No, chyba że policja.
Usiadłam, usiłując nałożyć skarpety. Tak pochłonęło mnie to zadanie, że w pierwszym
momencie nie usłyszałam pukania. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że słyszałam kroki na
schodach.
Ucieszyłam się niezwykle, że otworzę ubrana. W końcu przedstawiałam wszędzie Tollivera
jako swojego brata. Co prawda drugie łóżko było nietknięte, ale przecież mogłam wstać dużo
wcześniej i zdążyć je już zaścielić. W każdym razie nie musiałam się tłumaczyć i nie byłam
narażona na zgorszone spojrzenia gości.
Okazało się, że Sandra Rockwell ma na głowie ważniejsze sprawy niż dociekanie naszych
łóżkowych zwyczajów. Tolliver usiadł przebudzony, kiedy wpuszczona przeze mnie szeryf zaczęła
kręcić się po izbie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates