[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kapelusza.
Powitała Dianę uśmiechem.
- A więc to ty jesteś tą czarodziejką, która przekonała Serenę, żeby wróciła do
pływania wyczynowego. Nie wiem, jak tego dokonałaś, ale jestem ci ogromnie wdzięczna.
- Serena pływa jak błyskawica - rzekła Diana. - Jest chyba najlepsza w całej drużynie.
- Moja córka, matka Sereny, też była świetną pływaczką. Można powiedzieć, że to
rodzinne.
Diana uśmiechnęła się i rozejrzała, ciekawa obrazów na ścianach i dziwnych rzezb.
- Bardzo interesujący dom. Podobają mi się te wszystkie dzieła sztuki.
- Nie spiesz się tak z oceną - przestrzegła ją Lenora. - Poczekaj, aż do ciebie dotrą,
obudzą jakieś emocje, poruszą coś w twojej duszy. To prawdziwa miara dzieła sztuki.
Diana patrzyła na nią bez słowa. Lenora czasami tak właśnie działała na ludzi.
Widząc, że muszę pospieszyć Dianie na ratunek, przeprosiłam babcię i zaciągnęłam nową
przyjaciółkę do swojego pokoju, jedynego miejsca w domu, które nie nosiło piętna
indywidualności Lenory. Sama go urządziłam. Trzy ściany były pomalowane na
jasnoturkusowy kolor, czwarta została wyklejona tapetą w delikatny kwiatowy deseń. Stało tu
szerokie łóżko, komoda, biurko i wypełniony książkami regał.
- Nie narażę się, jeśli powiem, że twój pokój też mi się podoba? - zapytała Diana
posyłając mi kpiący uśmieszek. - Nie będziesz mnie instruowała, w jaki sposób powinnam go
podziwiać?
Chichocząc usiadłam na łóżku.
- Do Lenory trzeba się przyzwyczaić. Bardzo ją kocham, ale potrafi przytłoczyć
człowieka. Nie jest typową babcią. Staraj się nie wspominać o sztuce, a wszystko będzie
dobrze.
Diana przysiadła obok mnie.
- W porządku. Nie będę z nią rozmawiać o sztuce, mogę natomiast przynudzać o
samorządzie uczniowskim i treningach pływackich.
- A właśnie. Jak się udało wczorajsze zebranie? - zapytałam. - Znalezliście inną
kapelę?
- Nie, ale Sonny namówił kumpla z KNDE, żeby był didżejem na naszej imprezie.
- Dobry pomysł. - Uznałam, że to odpowiedni moment, by wybadać, jak blisko są ze
sobą Diana i Sonny, dodałam: - To znaczy, że jesteście umówieni na sobotę wieczór?
- Tak. Bardzo się cieszę. Kupiłam już fantastyczną suknię. Jest w tym samym odcieniu
zieleni co mój samochód. Pełna harmonia kolorów!
Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
- Brzmi niesamowicie. Czy ty i Sonny często się spotykacie?
Diana wzruszyła ramionami.
- Nasi rodzice przyjaznią się od lat. Od dziecka trzymamy się z Sonnym razem. Jest
dobrym kumplem, jest zabawny...
- Domyślam się - powiedziałam smętnie. - Spędzanie czasu z kimś takim jak Sonny
musi być przyjemne.
Diana spojrzała na mnie uważnie.
- On ci się podoba, Sereno?
- Skąd! - skłamałam. - Jest przecież twoim chłopakiem.
- Nie jest moim chłopakiem - oświadczyła patrząc na mnie w zdumieniu.
Otworzyłam usta.
- Ale... idziecie razem na wiosenną imprezę... Nie rozumiem. Jeśli ty i Sonny nie
jesteście parą, to co was łączy?
- Przyjaznimy się - odpowiedziała Diana pogodnie. - Chodzimy razem na różne
imprezy, bo tak jest wygodniej, to wszystko. %7ładne z nas nie pyta, czy to drugie umawia się z
kimś na randki. Jest nam dobrze razem, ale to nie znaczy, że w naszym życiu nie ma miejsca
na kogoś trzeciego. Jeśli Sonny zaczyna ci się podobać, to mam wspaniały pomysł.
- Tak?
Oczy Diany błyszczały z podniecenia.
- Musisz przyjść na wiosenną imprezę!
- Nie mam z kim... - zaczęłam.
- Masz! - krzyknęła. - Pójdziesz na imprezę z Sonnym i ze mną!
ROZDZIAA 5
Chociaż propozycja Diany była naprawdę wspaniałomyślna, nie mogłam jej przyjąć.
Jeśli nie powstrzymałaby mnie duma, na pewno powstrzymałby fakt, że nie potrafiłam
tańczyć. Diana co prawda namawiała z całych sił, ale nawet ona była bezradna wobec mojej
ułomności.
I tak w sobotę rano, kiedy większość dziewcząt z Farringdon przygotowywała się do
imprezy, ja stukałam w klawisze kasy w galerii babci.
- Pięćdziesiąt pięć dolarów - oznajmiłam pulchnej kobiecie o pomarańczowych
włosach, którą właśnie obsługiwałam. Wydałam resztę i starannie zapakowałam olejny pejzaż
morski.
Kobieta podziękowała i zniknęła za szklanymi drzwiami. Westchnęłam i pomyślałam:
Zwykle w sobotę rano jest większy ruch niż dzisiaj. Czyżby wszyscy w mieście dostali
wiosennej gorączki? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates