[ Pobierz całość w formacie PDF ]
może znalezć drogi do domu. Takie typy sprawiają więcej
kłopotów, niż to warte, wierz mi. I zwykle są do niczego w łóżku.
- Aha... Dobrze. - Jakby wiedziała, na czym może polegać
różnica. Nie była jednak gotowa rozmawiać o tym z Martiką.
- Okej, więc czego ja szukam?
- Chcesz kogoś, kto krzyczy seks" każdym porem swojego
ciała i nie jest tego nadmiernie świadomy. Chcesz kogoś, przy
kim będziesz się czuła jak pępek świata - i naprawdę będzie
chodziło o ciebie. Chcesz kogoś, kto nie będzie zakręcony na
własnym punkcie, kto potrafi poruszać swoim ciałem i sprawić,
że na jeden jego uśmiech będziesz chciała owinąć go nogami.
Tego szukasz.
- I ty to wciąż znajdujesz? - spytała z niedowierzaniem.
- Jasne, że nie! - Naiwność Sary wprawiała ją w osłupienie.
- Ale tego się szuka. Z nadzieją, że w końcu znajdziesz faceta,
który nie będzie skupiony na sobie, który nie będzie chłop-
tasiem z przyspieszonym zapłonem i który będzie wiedział, co
robić z rękami. Albo i lepiej... - Martika uśmiechnęła się
łobuzersko - z językiem.
Sara nie mogła na to nic poradzić. Oblała się rumieńcem.
- Ja się zabiję - mruknęła Martika, patrząc na jej różowe
policzki. - Okej, mamy kandydata.
Mężczyzna - jeśli tak można było go nazwać! - był ciemno
skórym Latynosem o oczach jak z renesansowych portretów.
Zerknął na nie raz, znudzony, i odwrócił wzrok.
- Jesteś pewna, że on jest właściwie zorientowany? - spytała
Sara, zauważając, że jego ubranie - czarne spodnie i obcisły
czarny T-shirt - zdecydowanie pochodziło z wyższej półki"
markowych sklepów.
Martika prychnęła.
- Zaufaj mi. Przyciągam więcej gejów niż Pride Parade,
zapytaj Taylora. Gdybym weszła do sklepu z ciuchami w East
Nutless na Alasce, jedyny gej w promieniu pięćdziesięciu
kilometrów podszedłby do mnie i spytał, co myślę o koszuli,
którą chce kupić... No!
- Co no? - Sara rozejrzała się na boki, nie rozumiejąc.
- Nasz cel. Złapał haczyk.
- Co?
- Wygląda na znudzonego, ale łypie na nas. Ocenia teraz
swoje szanse. Wolałby, żeby jedna z nas była sama... Mniejsze
prawdopodobieństwo, że zostanie wyśmiany. Ale jesteśmy
razem, więc musiałby zaryzykować.
Sara tak naprawdę niczego nie zauważyła i zastanawiała się,
czy Martika nie zmyśla. I nagle to zobaczyła... Ich cel" sięgnął
po swoją szklankę, odpowiadając śmiechem na coś, co mówił
siedzący przy nim facet - i spojrzał prosto na nią, niemal
pożerając ją swoimi ciemnymi oczami. Posłał jej ledwie do
strzegalny uśmieszek, jak gdyby wiedział coś, o czym nie
wiedziała ona.
Serce zabiło jej trochę mocniej. To było jak... jak polowanie,
coś w tym rodzaju. I zaczynało ją bawić.
- Okej, więc mamy cel. Co dalej? - spytała z zapałem.
- Poczekamy, aż do nas podejdzie. Gdyby cię tu nie było,
grałabym trochę ostrzej, może sama bym do niego podeszła
- faceci to lubią, a ja nie znoszę gównianych ceregieli. Ale jeśli
obie tam pójdziemy... nie. Za szczeniackie jak na mój gust.
- Hm. Może to nie najgorszy pomysł - powiedziała z namys
łem Sara.
- Chcesz spróbować? - Martika zmrużyła jedno oko.
- Już teraz? - Czuła, jak opuszcza ją wesołe podniecenie
i ogarnia panika.
- Jasne. Dlaczego by nie?
- Nie jestem gotowa.
- Powiedziałaś, że to niezły pomysł - judziła Martika
z diabelskim błyskiem w oczach. - Pamiętaj tylko, żeby kręcić
biodrami. Ruszaj się tak, jakbyś szła w dół spadzistą drogą.
Muszą cię zauważyć. Potem zapytaj, czy możesz postawić mu
drinka. Dalej wszystko powinno pójść jak z płatka. - Szturch
nęła ją w bok. - No idz.
- Nie wiem...
- Nie musisz go ciągnąć do domu, na litość boską. Postawisz
tylko facetowi drinka.
- Uhm...
- Dobra, powiedz mu tylko cześć, cokolwiek. To jak?
Podejrzanie szczeniackie, zdecydowała, ruszając w koszmar
nie długą drogę do baru. Zauważyła przynajmniej, że facet
coraz częściej zerkał w jej stronę. Czuła się skrępowana z powo
du swojego chodu. Dopóki Martika nie zrobiła z tego wielkiej
sprawy, w ogóle się nad tym nie zastanawiała, a teraz każdy
ruch wydawał jej się żenująco toporny. Na szczęście dobrnęła
do celu bez potknięcia - dobre i to, pomyślała. Nad seksapilem
mogła popracować pózniej.
Zamiast podejść do niego od razu, wolała być trochę bardziej
subtelna. Stanęła za nim, opierając się o bar.
- Co ma być? - spytał barman.
Odwróciła się, zdziwiona.
- Hm. Co byś mi polecił? - odpowiedziała pytaniem, stara
jąc się, żeby jej głos przypominał bardziej Lanę Turner, a mniej
Bajkę z Atomówek".
Zmroził ją wzrokiem. To jest bar, mówiła jego twarz. Pole
cam ci coś zamówić albo zwolnić miejsce.
Spojrzała na tablicę.
- Poproszę... Blue Neon Fogcutter* - powiedziała godnie.
Barman uśmiechnął się z wyższością.
- Z jedną słomką?
- Eee... tak.
Zajął się przygotowywaniem drinka, a ona odwróciła się,
Blue Neon Fogcutter - błękitny neonowy przeganiacz mgły" - kok
tajl z brandy, dżinu, rumu i soku z ananasa.
wciąż nie mając pojęcia, jak zacząć rozmowę. Cel" mówił coś
do swojego przyjaciela o sporcie. Jak to Dodgersi dali w tym
roku dupy. Jasne, i to jak! Nie. Nie znała się na sporcie, a mogło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates