[ Pobierz całość w formacie PDF ]

języków ognia. Zmiertelnie niebezpieczne. Zebrał się w sobie i zaczął myśleć nad
odpowiedzią, jakąś wymówką. . .
 Słyszę, słyszę. Dobra robota!  Tojad skrzywił się i wyszczerzył zęby.
 Tak jest, sir!. . . co?
 Walenie młotów. Jak rozumiem, usiłujecie zamknąć drzwiczki pieca.
 Ja. . . ja. . . eee. . .  wybełkotał Barak, gdy zrozumiał, że bezustanne wa-
lenie dobiega z wnętrza kuzni. Dudniące uderzenia wybijały się nad ryk ognia.
Potrząsnął głową i policzył swoich ludzi. Wszyscy byli na miejscu i trzęśli się
nerwowo.
 Kto jest w środku?  zapytał Tojad.  Cóż za męstwo. . .
 Hmm, to. . .
Komandor warknął i obrzucił swojego podwładnego piorunującym spojrze-
niem.
 To znaczy, że nie wiesz? Podstawa dyscypliny to wiedzieć, gdzie przeby-
143
wają twoi ludzie. . .
 Sir, ja wiem, gdzie są wszyscy moi ludzie.  Barak drżącą ręką wskazał
na grupkę odzianych w matową czerń mężczyzn, którzy w odpowiedzi ukazali
w niepewnych uśmiechach nazębne tatuaże.
Tojad wpadł w szał.
 Chcesz mi powiedzieć że tam jest. . . cywil?!?  wyryczał ku uciesze ze-
branej gawiedzi.
 Na to wychodzi. . .
 Nie wiesz?!?  Na skroni komandora pulsowała żyła.
Barak wzruszył ramionami.
 W takim razie idz tam i się dowiedz!  zagrzmiał Tojad, zgrzytając głośno
zębami.
 Pan żartuje? Mam tam iść?  zaskomlał Barak.
 Spójrz mi w oczy!  Komandor odciągnął w dół powiekę swojego lewego
oka i wytrzeszczył wzrok na Baraka.  Czy ja wyglądam na kogoś, kto wie, co
to żarty?!?
Schwytany w pułapkę Barak jęknął i potrząsnął głową.
 Natychmiast!  ryknął Tojad.
I Barak nie zdążył się nawet zorientować, gdy szedł już w stronę drzwi kuzni.
Szybko wkroczył do środka, gdzie uderzyły go dwie rzeczy. Pierwszą była prawie
lita ściana gorąca bijącego od stopionej masy metalu, która jeszcze niedawno była
najnowocześniejszym piecem. Drugą był hałas.
Ponad stały ryk płomieni wznosiła się kakofonia metalu uderzającego o ko-
wadło. Barak pisnął, błagając o ciszę, zatrząsł się i krzyknął.
Przed nim, zewsząd ogarnięty piekielnym ogniem i najwyrazniej nieświado-
my tego, śmiertelnie blady i zsiniały Stan Kowalski wściekle wykuwał jakiś trzy-
dziestostopowy przedmiot w kształcie wiatraka. Kowal podniósł wzrok, a na jego
ustach pojawił się maniakalny grymas.
Barak rzucił okiem na pokryte szwami czoło zjawy, wrzasnął i uciekł.
Kilka minut pózniej, kiedy na jego głowie wylądowało trzecie wiadro pomyj,
zaczął dochodzić do siebie.
 No i kto tam jest?  zapytał Tojad.  I co oni wyprawiają?
 Ko. . .  wychrypiał Barak. Po policzku spłynęła mu obierka ziemniaka.
 Ko. . .
 Masz jeszcze telefon do przyjaciela!  krzyknął ktoś z tłumu.
 Albo możesz się wycofać i zabrać to, co do tej pory wygrałeś!  wrzasnął
ktoś inny ku uciesze zebranych gapiów.
 Kowalski. . .  jęknął Barak i w nagrodę dostał kolejne chluśnięcie wia-
drem kryształowej wody z rynsztoka Cranachanu.  Stan Kowalski!  wykrztu-
sił w końcu zza zgniłych liści kapusty.
144
Komandor Tojad zwany Mocnym zaśmiał się kapitanowi w pokrytą warzyw-
nymi resztkami twarz.
 Tam!?  zakpił, wskazując palcem na szalejące płomienie.  Nie bądz
głupi. %7ładen szanujący się kowal nie mógłby pracować w takich warunkach!
 A. . . ale. . .
 Widzisz tę taśmę zasłaniającą całe drzwi? Ona oznacza, że ten obszar pod-
lega jurysdykcji Czarnej Straży do czasu zakończenia przez nas śledztwa. Każdy
przekraczający tę linię bez mojego pozwolenia uważany jest za utrudniającego
nam wykonywanie obowiązków służbowych, a jego głowa przed upływem godzi-
ny będzie zatknięta na kij! A ja nie dałem Kowalskiemu pozwolenia, bo przebywa
u Pata O Loga i pomaga mu ustalić przyczynę swojego zgonu. Czy wyrażam się
jasno?
 Ta. . .
 Doskonale. Tak więc zgodzisz się ze mną, że tam nie ma żadnego kowala!
Barak przełknął ślinę. Wcale nie miał ochoty nie zgadzać się z Tojadem, wie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates