[ Pobierz całość w formacie PDF ]
minut temu to właśnie ona mu ją zdjęła.
- Było mi za gorąco - odparł.
Hailey odwróciła głowę, oblewając się rumieńcem.
- Zrobisz mi czekolady, tato?
Callum roześmiał się. Tom, jak każde dziecko, nie potrafił długo skupić
się na jednej sprawie.
- Dobrze - zgodził się. Normalnie by tego nie zrobił, lecz Tom napędził
mu takiego strachu, że gotów był spełnić każdą jego zachciankę. Poza tym
uratował go przed nim samym. - Ale potem wracasz prosto do łóżka.
- Dla Hailey też zrobisz, prawda?
- Wiesz, jest już pózno - odezwała się Hailey. - Pójdę do siebie.
RS
53
Nie miała ochoty zostawać i obserwować rodzinnej idylli. Jak na jeden raz
miała dość wrażeń, a nagi tors Calluma przypominał, że byli o krok od
posunięcia się za daleko.
- Zostań, proszę, zostań...
Hailey spojrzała na twarzyczkę Toma. Wiedziała, że nie powinna ulegać,
lecz jak mogła odmówić?
- Zgoda - rzekła. - Ale tylko dzisiaj - zastrzegła. Przeszli do kuchni.
Callum posadził Toma na stole i zaczął wyjmować wszystko, co mu było
potrzebne. Nie przestawał przy tym żartować z synem, pleść trzy po trzy,
mówić cokolwiek, byle odwrócić uwagę od tego, co wcześniej omal się nie
wydarzyło w salonie.
Hailey obserwowała ich obu. Ojca i syna. Dwóch muszkieterów.
Wiedziała, że dla niej nie ma tu miejsca. Callum wciąż kocha żonę, cudowną
Annie, a ona znowu grałaby drugie skrzypce.
Wypili gorącą czekoladę w kuchni. Tom brylował, siedząc na stole i
machając nogami, a Hailey i Callum stali obok, myślami błądząc gdzie
indziej.
Pół godziny pózniej Callum wziął Toma na ręce i zaniósł do łóżka.
Dokładnie sprawdził, czy w pokoju nie kryją się żadne insekty, i dopiero
wtedy chłopiec zgodził się przyłożyć głowę do poduszki. Callum gładził go
po czole, dopóki mały nie zasnął. Wszystko, co w moim życiu
najważniejsze, znajduje się tutaj, w tym pokoju, myślał. Muszę
skoncentrować się tylko na tym. Koniecznie.
Dziękuję ci, synu.
Kiedy wrócił do salonu, Hailey szykowała się do wyjścia. Callum
przystanął, oparł się o framugę drzwi i przyglądał się jej chwilę. W końcu
rzekł:
- Wiec idziesz?
Hailey spojrzała na niego.
- Tak będzie najlepiej.
- Przepraszam. Nie wiem, jak to się stało. Całkowicie straciłem kontrolę...
- Chwila słabości - wtrąciła Hailey i wzruszyła ramionami. - Gboje wiele
przeszliśmy.
On widział to inaczej. To było niemądre, niepotrzebne, lecz jej pragnął.
- To wszystko?
Hailey przysiadła na kanapie i wbiła wzrok w kolana. Oczywiście, że to
nie wszystko, lecz jak inaczej wytłumaczyć, że w ciągu tygodnia kompletnie
RS
54
straciła głowę? Owszem, już na balu widziała, że Callum jest wyjątkowy, ale
wówczas wrażenie zrobił na niej tylko jego wygląd. Natomiast dziś, gdy
mówił o Annie i Tomie, oraz wczoraj, gdy pomagał jej ratować Henry'ego,
poczuła coś znacznie głębszego niż fizyczna fascynacja.
- Czego chcesz ode mnie? - spytała. - Mam się przyznać, że mnie
pociągasz? Dobrze, pociągasz mnie.
Po co zaprzeczać czemuś, o czym oboje doskonale wiedzą?
Callum podszedł bliżej. Teraz rozdzielał ich tylko niski stolik. Westchnął i
rzekł:
- Ten pociąg jest wzajemny. Hailey przytaknęła ruchem głowy.
- Przecież i tak nic z tego nie będzie.
- Wiem - odparł. - Dla mnie najważniejszy musi być Tom. Ma tylko mnie.
Naprawdę nie wiedział, jak godzić obowiązki ojca i zabiegać o względy
kobiety, kiedy praca i opieka nad dzieckiem wypełniają mu cały czas. Co
wieczór już o wpół do dziewiątej padał z nóg. Co mógł jej ofiarować?
- Oczywiście, że Tom musi być najważniejszy - przyznała. - Straciłbyś w
moich oczach, gdyby było inaczej. Tom cię potrzebuje, i to bardzo.
Cokolwiek zrobimy, będzie miało wpływ i na niego. Nie byłoby fair
rozbudzić jego nadzieje i ich nie spełnić, jeśli między nami by się nie
ułożyło. Nie możemy sobie pozwolić na popełnianie błędów, kłótnie, potem
godzenie się, sondowanie siebie, żeby ostatecznie dojść do wniosku, że w
ogóle nie należało zaczynać. Niedawno zerwałam związek, który, przyznam,
wyssał ze mnie wszystkie siły i wykończył mnie psychicznie. Jestem
poobijana i dlatego nie nadaję się na partnerkę kogoś, kto szuka...
- Myślę, że oboje jesteśmy poobijani - mruknął Callum i wepchnął ręce do
kieszeni spodni.
Hailey przytaknęła w milczeniu. Racja. Byłaby wyjątkowo głupia, gdyby
związała się z kolejnym mężczyzną zakochanym w byłej żonie. Na dodatek
w zmarłej żonie. Rywalizacja z Donną okazała się wystarczająco trudna, a
jak konkurować ze wspomnieniem ideału? Wstała.
- Pójdę już.
Callum nie zatrzymywał jej.
- Dziękuję, że zgodziłaś się posiedzieć z Tomem.
Hailey przełknęła ślinę. Zdawkowy ton Calluma zranił ją. Czyżby minęła
zaledwie godzina od chwili, gdy szeptał do niej głosem nabrzmiałym
namiętnością?
Wzięła torebkę i równie oficjalnie odpowiedziała:
RS
55
- Nie ma za co.
Callum odprowadził ją do drzwi. Nacisnęła klamkę, ale drzwi nie ustąpiły.
- Pozwól - rzekł Callum, wyciągnął rękę i otworzył zamek. Hailey stała
nieporuszona. Callum cofnął rękę i położył jej dłoń na ramieniu. - Mnie
samego to zaskoczyło - przyznał. - Nie podrywałem cię. Nie szukam
romansu.
Hailey przymknęła powieki. Ogarnęła ją pokusa, by oprzeć się na nim.
Wzdrygnęła się i obejrzała przez ramię.
- Ja też nie. Dobranoc - rzekła nieswoim głosem, otworzyła drzwi i wyszła
na korytarz.
Po kilku dniach wolnych trudno było wracać na oddział. Z przerażeniem
myślała o chwili, gdy natknie się na Calluma. Wiedziała jednak, że o ile nie
przeniesie się do innego szpitala, będzie go spotykała prawie na każdym
dyżurze. Nie zamierzała jednak dopuścić, aby zauroczenie Callumem
dyktowało jej, jak ma postępować. Nie zamierzała ponownie uciekać. Nie
zamierzała zmieniać ani szpitala, ani mieszkania.
Dobrze jej się pracowało na tym oddziale. Yvonne jest wspaniałą szefową,
Rilla, Beth i ojciec są w pobliżu. Lubiła też swoje mieszkanie. Poważnie
rozważała odkupienie go od siostry. Nie, zdecydowanie nie pozwoli, aby to,
co zaszło między nią i Callumem, zachwiało jej życiem. Dobrze by było,
oczywiście, móc przestać myśleć o tamtym wieczorze, o fali namiętności, o
dotyku nagiej rozpalonej skóry Calluma, smaku warg. Zapach jego ciała
przywarł do niej, jęk rozkoszy brzmiał w jej uszach.
Jak ma teraz z nim współpracować? Udawać, że nic się nie stało, że
niczego nie pamięta? Powodzenia!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates