[ Pobierz całość w formacie PDF ]

* * *
Splątane pukle bezbarwnych włosów spływały po nagich ramionach przywią-
zanej do łóżka nastolatki. Wiła się i parskała, ze złością napierając na więzy.
 Ile czasu masz zamiar jeszcze zmarnować?  wychrypiała, dysząc z wy-
siłku.  Nie mam całego dnia.  Zamrugała oczami ukrytymi za trzycalowymi
kruczoczarnymi rzęsami i wydęła wargi. Gdyby mogła jeszcze założyć rękę na
rękę i tupnąć nóżką w podłogę, na pewno osiągnęłaby swój cel.
Stojący przy drzwiach mężczyzna w habicie odwrócił wzrok od tasiemek jej
bielizny i wymamrotał szybko dziesięć różańców.  Co zatrzymuje generała Syno-
186
da? Powinien już tu być.
 Nie robię tego dla zabawy  fuknęła dziewczyna.  Myślisz, że bawi
mnie bycie przywiązaną do łóżka? No to wiedz, że. . . Ach, w końcu!  prze-
rwała, kiedy generał Synod wpadł przez drzwi i zaczął przygotowywać się do
kolejnych egzorcyzmów.
 Słuchaj, jak już próbowałem ci powiedzieć ostatnim razem, zanim mnie tak
bezczelnie wyegzorcyz. . .
 Zamknij się!  warknął generał.
 Proszę, proszę, jacy jesteśmy uprzejmi. . .
 Kreaturo z piekła rodem  zaczął generał, włączając sztormowe kadzideł-
ko.  Udręczony potworze z otchłani. Zostałeś przyłapany. . .
 Tak, tak. Już to przerabialiśmy. Swoją drogą, jak się miewa Emilia?
 . . . na nielegalnym przebywaniu w zajętej już duszy, tym samym dopuści-
łeś się przestępstwa polegającego na złamaniu podpunktu. . .  ciągnął Synod,
sprawdzając ciśnienie w Działku na Wodę Zwięconą DOBRAWA 966.
 Nie musisz używać siły. Obiecaj mi, że przekażesz coś Papie Jerzowi,
a ja. . .
 Nie negocjuję z piekielnymi bestiami!  zagrzmiał Synod, strzelając pie-
kącą strugą Wody Zwięconej.
 Grrr! Nawet jeśli próbuję wam pomóc?
 Ha, pomóc?! Nawet nie znasz znaczenia tego słowa!  Generał położył na
brzuchu dziewczyny ozdobny krucyfiks, nie zwracając uwagi na jej obfity biust.
 Wspieranie kogoś fizycznie lub moralnie, pomaganie komuś. Czynności
mające na celu. . .
 Milcz!  Synod odbezpieczył swoje sacrum .44 i pogroził nim znacząco.
 Muszę ci powiedzieć, że PKiN to nie. . .
 Wynoś się!  Palec Synoda zadrżał przy cynglu.
 Tylko nie mów, że cię nie ostrzegałem. . . Już sobie idę, już mnie nie ma!
Nimfomanka nagle zamrugała, zatrzepotała kruczoczarnymi rzęsami i spoj-
rzała na generała.
 Cześć, przystojniaczku  pisnęła.
 Kolejne chwalebne zwycięstwo nad siłami zła  spróbował podlizać się
strażnik stojący przy drzwiach.
Generał Synod warknął gniewnie. Działo się coś zabawnego. Nigdy podczas
całej jego kariery egzorcysty nikt nie chciał się widzieć z Papą. A teraz zdarzyło
się to dwukrotnie w ciągu dwudziestu czterech godzin. Bez sensu.
W małym zaułku nad brzegiem Flegetonu Wielce Wielebny Hipokryt III
(świętej pamięci) wściekł się i zaklął bezsilnie.
187
* * *
Jedynym dzwiękiem, jaki rozlegał się w zniszczonej przez rewizję jaskini Fla-
gita, był jednostajny szum magmy w ogrzewaniu podpodłogowym, a od czasu
do czasu także ciężkie westchnienia i złożone machinacje wrzącego umysłu. Od-
kąd kapitan Dragnazzar i jego banda oprychów z UOP-u opuścili jaskinię, Flagit
siedział głęboko zadumany na skraju krzesła z łokciem na kolanie i dłonią pod
podbródkiem.  O co w tym wszystkim chodzi?
Był licencjonowanym organizatorem wypoczynku mentalnego, pracował
w Transcendentalnym Biurze Podróży spółce z o.o., dlaczego więc sądzili,
że w swoim mieszkaniu organizuje pokątne wyprawy? Zwłaszcza z jakimś
fikcyjnym wspólnikiem na drugim końcu miasta. To śmieszne. Nigdy nie wszedł-
by w układ z kimś pracującym na czymś tak niewyszukanym i łatwo wykrywal-
nym. Co to, to nie. Flagit zawierał układy tylko z takimi, którzy mieli czyste usta
i potrafili trzymać nosy zamknięte na kłódkę  nie ma nic gorszego niż wspólnik
z przykrymi objawami słowotoku po tym, jak coś wywącha.
Nagle coś się poruszyło. Flagit z nadnaturalną szybkością odwrócił głowę
i mrużąc zrenice, zaczął wypatrywać zródła ruchu. Miał przed oczami porozrzu-
cane przez UOP pudła, z rozbitej butelki sączyło się martini. . . znów coś się ru-
szyło. Flagit, błyskawicznie zerwawszy się na kopyta, wziął się do przegrzebywa-
nia gruzów jak struś w ostatnim stadium demencji, rzucając przez ramię skrzynki
z kryształowymi pchełkami i misy pełne parasolek do drinków. W tej samej chwi-
li błyszcząca ciemnoszara siateczka przeleciała (cały czas przyspieszając) przez
pokój i z brzękiem uderzyła w ścianę. Flagit z otwartymi ustami patrzył na jarzącą
się siatkę. Nieożywione obiekty nie powinny robić takich rzeczy.
W dwóch susach dopadł ściany i oburącz podniósł siateczkę. Zdawała się tro-
chę cięższa niż zwykle. Obrócił się z piskiem kopyt, podbiegł do przeciwległej
ściany, puścił siatkę i zaczął kopniakami usuwać sobie z drogi szczątki i gru-
zy. Siateczka błysnęła i właściwie zanim jeszcze upadła na podłogę, przemknęła
przez jaskinię jak wystrzelona z procy, kończąc swój pęd do wolności tak jak
ostatnio  z brzękiem wylądowała na ścianie.
Flagit potrząsnął głową i stał z opuszczoną szczęką. Naukowa część jego psy-
chiki zastanawiała się, czy druga siatka zachowywałaby się równie irracjonalnie,
nie przestrzegając niepodważalnych zasad fizyki w swym, jak na razie niewytłu-
maczalnym, sposobie działania.
Bardziej praktyczna część psychiki podpowiedziała mu tymczasem, że pod-
czas rewizji znaleziono tylko jedną siatkę.
Nagle, pomimo iż w jaskini panowała teraz przyjemna spiekota na poziomie
sześciuset sześćdziesięciu sześciu stopni Fahrenheita, Flagit uczuł lodowate igły
188
nakłuwające jego kręgosłup. To wszystko mogło oznaczać tylko dwie rzeczy.
Hipokryt miał drugą siatkę.
I używał jej!
* * *
Kiedy kapitan Dragnazzar wraz ze swoimi ludzmi zmierzał w stronę brze-
gów Flegetonu, a tym samym drugiego podejrzanego, roztrącając stojące im na
drodze umęczone dusze i wykrzykując wiązanki najwymyślniejszych hadesjań-
skich przekleństw, w jego głowie zaczynało kiełkować podejrzenie, że coś w tym
wszystkim się nie zgadza.. Bardzo dobrze wiedział, że transcendentalny hełm
kosztuje setki tysięcy oboli (osiemnaście tysięcy plus dostawa i montaż, jeśli za- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates