Lien Merete Zapomniany ogrĂłd 08 Uwięziony ptak 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszędobylskimi palcami.
Grzejąc dłonie o kubek z kawą, zapatrzyła się na
kartkę leżącą przed nią na kuchennym stole. Lsta spraw
do zaÅ‚atwienia przed Å›wiÄ™tami byÅ‚a już prawie skoÅ„­
czona. Pomyślała o ślubie i o mieszkaniu, które miała
opuścić. Wkrótce miną dwa lata, odkąd wróciła do Kra-
gerø. Jakie to dziwne! CzuÅ‚a siÄ™ tak, jakby zupeÅ‚nie
niedawno zeszła na ląd, a jednocześnie przeżyła tutaj
tyle, że wydawało jej się, iż ma za sobą całą wieczność.
Gdy postawiła stopy na trapie, przepełniały ją lęk
i niepokój i, jak się okazało, nie bez powodu. Trap
załamał się pod nią, odpowiednio spreparowany przez
człowieka, który postanowił się pozbyć spadkobierczyni
Wilhelma Augusta. Z winnym zetknęła się w kancelarii
Holsta podczas spotkania, w którym uczestniczyli rów­
nież Gerhard, Konstanse i Rebekka. Zycie potrafi płatać
ludziom niewiarygodne figle. Wtedy odniosła wrażenie,
że Edwin jest życzliwy i otwarty, natomiast Gerhard
przeraził ją swoim twardym odpychającym sposobem
bycia. W ciÄ…gu niespeÅ‚na dwóch lat wszystko siÄ™ od­
wróciło. Edwin sam się zdradził, gdy usiłował ją zabić po
raz trzeci, a teraz tkwiÅ‚ zamkniÄ™ty w zakÅ‚adzie dla psy­
chicznie chorych w Niemczech. Gerhard natomiast był
tym mężczyzną, którego pokochała i którego zamierzała
poślubić.
Edwin dobrze odegrał swoją rolę. Emily uznała go za
tego życzliwego spośród rodziny Lindemannów. To na
przykÅ‚ad on przywiózÅ‚ do hotelu dwie olbrzymie choin­
ki. Mówił, że przysłała go babka, ponieważ w Hotelu pod
Białą Różą zawsze były dwa drzewka wycięte w lesie
należącym do Egerhøi, jedno w holu, a drugie w jadalni.
Emily wstała, żeby dolać sobie kawy. Czy w tym roku
babka również będzie pamiętała o choinkach? A może
jednak sama będzie musiała porozmawiać o tej sprawie
z Aronem 0stbye? Teraz to on był odpowiedzialny za
wybór odpowiednich drzew, ich ścięcie i transport do
hotelu. Potrzebowali też wiÄ™cej drewna. Emily wes­
tchnęła. Lista spraw do zaÅ‚atwienia bÄ™dzie musiaÅ‚a po­
czekać. Musi wybrać siÄ™ na Egerhøi, zobaczyć, jak siÄ™
tam majÄ… sprawy, dowiedzieć siÄ™, czy babka jest zado­
wolona z nowego zarzÄ…dcy. Gerhard najwyrazniej na
razie nie zdobył żadnych szczególnych informacji na
jego temat.
Do kuchni weszÅ‚a Margit, miaÅ‚a zarumienione poli­
czki. Albo z zimna, albo też po ożywionej rozmowie
z Iverem, pomyślała Emily.
- Dzień dobry, panno Egeberg.
- DzieÅ„ dobry, Margit. Czy Iver jest gdzieÅ› w po­
bliżu? MuszÄ™ siÄ™ wybrać na Egerhøi.
­ Jest w drewutni. ­ Margit zaczerwieniÅ‚a siÄ™ jeszcze
bardziej i zaraz zaczęła myć ręce i wkładać fartuch.
- Klara prosiła, żebym zabrała się do makaroników.
- Makaroników?
- Tak, dziÅ› na obiad podajemy jabÅ‚ka z makaronika­
mi. PotrzebujÄ™ trochÄ™ madery.
- Butelka stoi w kredensie w jadalni, zaraz ci jÄ…
przyniosę. - Skierowała się do drzwi, ale jeszcze się
odwróciła. - Przyjeżdżają dzisiaj nowi goście, dwie pary
małżeńskie.
Margit kiwnęła głową.
- I z tego, co zrozumiaÅ‚am, w ciÄ…gu tygodnia przybÄ™­
dÄ… kolejni?
- Tak, w tygodniu świątecznym wszystkie pokoje
będą zajęte.
- A przecież pani wychodzi za mąż i bez tego ma
dość roboty. Ale może pani liczyć na nas - uśmiechnęła
siÄ™ Margit.
- Wiem, wiem. Gdyby nie wy, musiałabym zamknąć
hotel na święta. Moja bratowa będzie zresztą tu przez
większość czasu.
- Tak, wspominała.
- Pomyślałam, że jutro powoli mogłybyśmy zacząć
piec ciasteczka na Å›wiÄ™ta. GoÅ›cie lubiÄ… Å›wiÄ…teczne wy­
pieki do kawy.
Margit poÅ›wiadczyÅ‚a i siÄ™gnęła po pojemniczek z wa­
niliÄ…. Kiedy zdjęła pokrywkÄ™, Emily poczuÅ‚a sÅ‚odki za­
pach i przez moment wydało jej się, że przypomina
sobie siebie jako małą dziewczynkÄ™ w tej kuchni. Suro­
we ciasto pachniało wanilią, a jej pozwolono wylizać
miskÄ™. Czy to naprawdÄ™ wspomnienie stÄ…d, czy też tyl­
ko ożywiona wyobraznia płata jej figle? Nie wiedziała.
Aron 0stbye staÅ‚ kolo stajni wraz z kilkoma parob­
kami. Na widok Emily przeszedÅ‚ przez podwórze, kieru­
jÄ…c siÄ™ ku biaÅ‚emu budynkowi dworu. UniósÅ‚ duży kape­
lusz z szerokim rondem i lekko się jej ukłonił.
- Witam we dworze, panno Egeberg! Przychodzi
pani w odwiedziny do babki czy na inspekcjÄ™?
Jego słowa wprawiły ją w zakłopotanie. Kryła się
w nich leciutka drwina.
- Mam kilka spraw - powiedziaÅ‚a. - ZwiÄ™ta siÄ™ zbli­
żają.
- Myśli pani o choinkach do hotelu? - spytał
z uÅ›miechem. - Babka pani już mi udzieliÅ‚a szczegóło­
wych wskazówek. Zetniemy je po niedzieli i osobiście
dopilnuję, by stanęły tam, gdzie nakazuje tradycja.
Emily musiała się uśmiechnąć. A więc babka nie
zapomniała o choinkach.
- PrzygotujÄ™ też Å›wiÄ…teczny snopek zboża dla pta­
ków. Ma pani dosyć drewna, czy też mamy dostarczyć
sÄ…g albo dwa?
- Dwa sagi się przydadzą - odparła zaskoczona tym,
jak szybko 0stbye zdoÅ‚aÅ‚ zorientować siÄ™ w obowiÄ…z­
kach zarzÄ…dcy. W każdym razie tych zwiÄ…zanych z do­
stawami do hotelu.
- Dobrze. Pogoda się zmienia. Idzie mróz. Nie
zdziwiÅ‚oby mnie, gdyby do Nowego Roku fiord za­
marzł.
- Skąd może pan wiedzieć coś o pogodzie z takim
wyprzedzeniem? - spytała, zerkając na szare morze.
- RozglÄ…dam siÄ™ za oznakami zmian pogody w lesie
i obserwuję zwierzęta.
- Mam nadziejÄ™, że dobrze siÄ™ pan tu czuje? - po­
wiedziaÅ‚a niepewna, jak powinna odczytywać jego spo­
jrzenie.
- Bardzo dobrze, panno Egeberg. CieszÄ™ siÄ™, że po­
stanowiłem ubiegać się o tę pracę, a pani zgodziła się
mnie zatrudnić. Nie pożałuje pani.
Emily miaÅ‚a szczerÄ… nadziejÄ™, że tak bÄ™dzie. Przypo­
mniaÅ‚o jej siÄ™, co mówiÅ‚a Klara o jego urodzie. Rzeczy­
wiście był tak pięknym mężczyzną, że wręcz trudno
było zachowywać się naturalnie w jego obecności. Czy
to mogło przysparzać problemów? Wszystko zależało od
tego, jakim właściwie był człowiekiem.
- TrochÄ™ siÄ™ niepokojÄ™ o stan domu zarzÄ…dcy - po­
wiedziała. - Holst mówił mi, że przez wiele lat stał
pusty, ponieważ prowadzeniem dworu zajmowaÅ‚ siÄ™ pa­
sierb mojego ojca, a on mieszkał we dworze.
- CaÅ‚y czas reperujemy i ulepszamy, ale sam budy­
nek jest w zaskakująco dobrym stanie. - Znów się
uÅ›miechnÄ…Å‚. - Tak już jest z dobrym rzemiosÅ‚em. Wpro­
wadziłem się tam już pierwszego dnia, chociaż pani
babka bardzo łaskawie zaproponowała mi pokoje we
dworze. Podoba mi się to, że domek leży trochę na
uboczu, na skraju lasu. Bardzo tam spokojnie.
Emily miała ochotę wypytać go, jak się zgadzają
z babką, lecz się nie odważyła. Już raczej wezmie babkę
na spytki.
- A więc wszystko w porządku - powiedziała dość
niejasno. Znów czuÅ‚a siÄ™ taka niedoÅ›wiadczona i zagu­
biona, a od nowego zarządcy pewność siebie wprost biła.
- Tak. Pan Lindemann, pani przyszły mąż, zaglądał
tu kilkakrotnie. Wprowadził mnie w większość rzeczy.
I znów Emily nie wiedziaÅ‚a, co ten czÅ‚owiek wÅ‚aÅ›­
ciwie miaÅ‚ na myÅ›li. Czy chciaÅ‚ jej powiedzieć, że wszyst­
ko toczy siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwym trybem, czy też raczej napomy­
kał, że Gerhard sprawiał wrażenie podejrzliwego i chciał
go skontrolować? Trudno to było stwierdzić. Ci, którzy
nie znali Gerharda, często odnosili w stosunku do niego
mylne wrażenie.
- Jakże się cieszę, że cię widzę, Emily! Kazałam
zarządcy zająć się choinkami, jedną do holu, a drugą do
jadalni. To ostatnie święta, jakie spędzisz w hotelu,
moje dziecko. Musimy zadbać o to, by wszystko było jak
należy.
Emily nachyliła się i uścisnęła babkę. Potem się
odwróciła i przywitała z panną Jeppesen, która siedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates