[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się z Muriel. Pani Meadows przyszła już do siebie i choć nie
mogła jeszcze w pełni zająć się domem, powiedziała, że chęt
nie posiedzi z dziećmi na górze i czymś je zajmie. Pogoda znów
się pogorszyła, rozpadało się, i nie mogło być mowy o zabawie
na dworze.
Miałam dla siebie całe popołudnie, zaproponowałam więc
Muriel, żeby przyszła do mnie do salonu.
- NapalÄ™ w kominku, zaraz zrobi siÄ™ weselej - powiedzia
łam. - Ale jeśli masz inne plany, nie przeszkadzaj sobie.
Jej spojrzenie, zwykle beznamiętne, teraz wyrażało zdumie
nie.
- Nie mam nic pilnego - wycedziła z wolna.
- To przyjdz i posiedz trochę ze mną. Chcę przypuścić atak
na fatałaszki dzieci, zebrał mi się już pełen kosz cerowania.
Czas zleci szybciej, jeśli będę miała do kogo otworzyć usta.
Chyba obydwie doskonale zdawałyśmy sobie sprawę, że
gdyby mi się naprawdę nudziło samej, mogłabym pójść do
dzieci i cerować u nich. Ale Muriel tylko skinęła głową i po
wiedziała:
- Jak chcesz, to ci pomogÄ™.
Ogarnęła mnie niezwykła radość. Być może pierwsze lody
zostały przełamane.
Nie musiałam się martwić, jak nawiążę rozmowę. Ledwie
usiadłyśmy z szyciem na kolanach przed kominkiem, Muriel
odezwała się pierwsza:
scandalous
- Wybacz, jeśli to zbyt osobiste pytanie, Kate, ale wciąż nie
potrafię zrozumieć, dlaczego właściwie wyszłaś za mojego
przybranego ojca.
Miała głowę pochyloną nad robótką. Przyszywała guzik do
koszulki Lillian i wydawało się, że ta czynność pochłania ją
całkowicie.
- Jest od ciebie starszy o tyle lat - podjęła. - Nie przeszka
dza ci to?
- Czemu miałoby przeszkadzać? Wprawdzie dzieli nas czter
naście lat, ale nie wydaje mi się, by wiek odgrywał rolę, jeśli
siÄ™ kogoÅ› kocha.
- A mnie się wydaje, że tak - odparła Muriel niewzruszo
nym tonem. - A nawet wiem o tym na pewno. Ojciec ożenił się
z moją matką, która była od niego starsza o osiem lat. I nic
z tego nie wyszło.
- Ależ Muriel, jak możesz tak mówić? - wybuchnęłam.
Uniosła wzrok znad robótki i posłała mi ten swój zagadko
wy uśmiech. Nie było w nim jednak nawet cienia wesołości.
Był niemal pobłażliwy, jakby poraził ją mój kompletny brak
wiedzy o życiu.
- Moja matka zostawiła pamiętnik. Widać z niego, że była
bardzo nieszczęśliwa z ojcem.
Muriel mówiła to bez śladu emocji. Jej stwierdzenie wpra
wiło mnie w zakłopotanie i zmieniłabym temat, gdyby się przy
nim nie uparła.
- Bardzo ciekawa lektura ten pamiętnik - ciągnęła bez
barwnym tonem.
Poczułam się w obowiązku ją upomnieć.
- Chyba nie powinnaś czytać zapisu czyichś najskrytszych
myśli - skarciłam ją. - Twoja matka na pewno nie życzyłaby
sobie, żebyś zaglądała do jej pamiętnika.
- To ukryłaby go w takim miejscu, gdzie trudno by mi było
go znalezć - odparła nie zbita z tropu Muriel. - A tymczasem
zamknęła go w szufladzie toaletki razem z kartką, na której
było napisane, że na wypadek jej śmierci mam go zatrzymać
i przeczytać w swoje dwunaste urodziny.
scandalous
Byłam tak zaskoczona, że przez chwilę nie wiedziałam, co
powiedzieć. Zapadła cisza, przerywana jedynie delikatnym
trzaskiem płonących w kominku głowni.
- Chyba niesłusznie postępujesz, żyjąc bez przerwy prze
szłością - powiedziałam, gdy w końcu odzyskałam głos. - Nic
nie zmienisz i tylko sobie przysporzysz zmartwień.
Muriel zajęła się na powrót robótką.
- Może jednak nie. Ale to przecież zrozumiałe, że wciąż
o tym myślę - odrzekła cicho. - W końcu tobie też nie przyszło-
by łatwo zapomnieć, że twoja matka została zmuszona do sa
mobójstwa, prawda?
Zaparło mi dech w piersiach. Jeżeli Muriel chciała mną
wstrząsnąć, udało jej się to doskonale.
Opanowałam się z wysiłkiem.
- To straszne słowa, Muriel, jestem pewna, że to nieprawda.
Nawet gdyby była tak nieszczęśliwa, jak mówisz, z pewnością by
tego nie zrobiła. Była twoją matką. Nie zostawiłaby cię samej
na świecie. To był nieszczęśliwy wypadek, a nie samobójstwo.
- Sama chciałabym w to wierzyć. - Muriel wzruszyła ramio
nami. - I doskonale rozumiem, dlaczego ty też byś tego chcia
ła. Ostatecznie zostałaś żoną człowieka, który wpędził ją do
grobu. Nie jest ci przyjemnie myśleć o moim przybranym ojcu
jako o mordercy.
Teraz już naprawdę oniemiałam. Kipiał we mnie gniew po
mieszany z oburzeniem i rozpaczą. Nie miałam już wątpliwo
ści, że umysł Muriel jest niezupełnie w porządku. Nie powie
działaby czegoś takiego, gdyby była przy zdrowych zmysłach.
- Chyba cię trochę uraziłam - przerwała ciszę. - Przez mo
ment zupełnie zapomniałam, że kochasz ojca, a przynajmniej
tak ci się wydaje. Gdybyś wiedziała...
- Muriel, nie będę już dłużej tego słuchać - powiedziałam
szybko. - Nie chcę się gniewać, bo zdaję sobie sprawę, że ży
jesz w napięciu od wielu lat. Byłaś jeszcze dziewczynką, kiedy
doszło do tego okropnego wypadku, a dzieciom zdarza się
przeinaczać fakty. Dlatego się nie gniewam. Jestem jednak
przekonana, że powinnaś stąd wyjechać, przynajmniej na ja-
scandalous
kiś czas. Myślałaś może kiedyś, żeby pójść do dobrej szkoły
plastycznej? Masz taki talent, żal go marnować.
Zamiast odpowiedzieć wprost na moje pytanie, Muriel
stwierdziła:
- To zabawne, jak bardzo mi przypominasz Jennifer. Macie
wiele wspólnego. Aączy was ta sama niebywała cecha - naiw
ność.
Dziwna rzecz, ale jej słowa niespodziewanie przywróciły mi
zdolność trzezwego myślenia. Wydało mi się nawet dość zabaw
ne, że osiemnastolatka mnie osądza, jakby to ona była dorosłą
osobą, a ja dzieckiem. Przemawiała niemal z politowaniem!
Aagodnie i z taką dozą cierpliwości i zrozumienia, na jaką
tylko mogłam się zdobyć, powtórzyłam, że moim zdaniem było
by dla niej najlepiej, gdyby wyjechała. Zamierzałam nawet
porozmawiać z Camem i wręcz wymóc na nim zwolnienie Mu
riel z wszelkich obowiązków i kupienie jej mieszkania, i to jak
najdalej od Cjuarry.
Muriel raz jeszcze podniosła wzrok znad robótki, a jej twarz
pojaśniała w uśmiechu, pierwszym uśmiechu, w którym do
strzegłam prawdziwe ciepło.
- Co za pech! - odezwała się bardziej do siebie niż do mnie.
- Jesteś miłą osobą, Kate. Wszystko byłoby o wiele prostsze,
gdybym cię nie lubiła.
- Co by było prostsze? - spytałam ostro. Jej zwyczaj mówie
nia zagadkami doprowadzał mnie do pasji.
- Będzie mi przykro, gdy stąd odejdziesz - wyjaśniła, wzru
szajÄ…c ramionami.
- Przecież ja nie zamierzam nigdzie stąd odchodzić. Gdzie
niby, twoim zdaniem, miałabym odejść? Wyjechać do Londynu
wraz z Camem? - znów ogarnął mnie gniew. - Naprawdę bym
chciała, żebyś wreszcie powiedziała, o co chodzi, Muriel.
W spojrzeniu, które mi teraz posłała, nie dostrzegłam na
wet cienia wesołości.
- Gdybym ci jasno powiedziała, o co chodzi, nigdy byś w to
nie uwierzyła. Usiłuję cię tylko ostrzec, Kate, choć nie mówię
wprost, że w Quarry grozi ci niebezpieczeństwo. Widzę po two-
scandalous
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates