Min Anchee Dziki imbir 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak bohaterki rewolucyjnych oper żony Mao, idące na
Å›mierć z takim spokojem, jakby najzwyczajniej w Å›wie­
cie wracały do domu. Ale dzwoniłam zębami, język
miaÅ‚am zesztywniaÅ‚y. Ledwie mogÅ‚am iść, nie zbacza­
jÄ…c z drogi.
Mocno skrępowali mi ręce i wepchnęli mnie do
ciężarówki pełnej więzniów. Brama się zatrzasnęła,
samochód ruszył. Nie wiedziałam, jak długo potrwa ta
jazda. MijaliÅ›my otwarte pola i tereny górzyste. Zale­
wałam się łzami na widok krów, pasących się na
wzgórzach, i dojrzewającego sorgo. %7ładen z moich
towarzyszy podróży nie patrzył na to co ja. Mieli
ziemiste twarze i nisko opuszczone głowy.
Po południu na gładkiej już drodze wzrósł ruch
201
kołowy. Zorientowałam się, że jesteśmy w Szanghaju.
Słońce sączyło się przez gałęzie drzew na chodniki.
Ludzie jak co roku świętowali dzień, w którym  zabija
się kurę, aby odstraszyć małpy". Nigdy dotąd nie
przyszło mi na myśl, że będę kurą. Nasza ciężarówka
nie budziła zainteresowania przechodniów. Kilkoro
dzieci biegło za nią, krzycząc:  Dranie! Dranie!".
Mężczyzni szli z twarzami bez wyrazu, ubrani
w maotsetungówki. Kobiety niosÅ‚y swoje koszyki i ciÄ…­
gnęły dzieci za ręce. Wszyscy poruszali się szybko.
Miałam nadzieję, że wypatrzę wśród nich moją matkę
lub ojca. Matka na pewno mnie szuka. Przypuszczalnie
stoczyła z władzami niejedną walkę. Rodzeństwo bez
wątpienia chodzi pod wszystkie zakłady poprawcze.
Wiedziałam, że robią to moje młodsze siostry i bracia:
idą do oddalonego o wiele mil Pierwszego Więzienia
Szanghajskiego i godzinami wysiadują na krawężniku.
Patrzą, jak po drugiej stronie ulicy zmieniają się straże,
zaglądają do ciężarówek z więzniami w nadziei, że
mnie zobaczÄ…. SiedzÄ… tak do zmroku, bez jedzenia
i wody, jak niegdyś ja, gdy czekałam na ojca pod
Dzielnicową Spółdzielnią Pracy, choć już go tam nie
było. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale tak bardzo za
nim tęskniłam, że czułam się nieco lepiej, gdy na niego
czekałam.
Wiedziałam, co mnie spotka. Rokrocznie widziałam
tyle osób, przewożonych pod eskortą żołnierzy na
wiece, które odbywaÅ‚y siÄ™ na placu Ludowym. WiÄ™z­
niowie mieli ogolone gÅ‚owy. W dzieciÅ„stwie nie wÄ…t­
piłam, że to przestępcy. Chętnie przyglądałam się
egzekucjom. Wykrzykiwałam slogany i obrzucałam
202
kamieniami przejeżdżajÄ…ce ciężarówki. WÅ‚adze miej­
skie bardzo lubiÅ‚y pokazywać  owoce rewolucji". Dwa­
dzieścia trzy lata temu, kiedy maoistowska Armia
Ludowo-Wyzwoleńcza zajęła miasta, defilowała po
tych samych ulicach. Wtedy jej  owocami" były czołgi
i broń amerykańska, dzisiaj więzniowie, obwiązani
sznurami jak noworoczne prezenty.
Kierowca zatrzymał się przed ceglanym budynkiem
bez tabliczki i numeru. Na ciężarówkę wdrapali się
nowi wiÄ™zniowie, wÅ›ród których natychmiast rozpo­
znałam Zimozielonego. Nie widziałam go od wielu
miesięcy. Głowę miał ogoloną na zero, rysy jakby
surowsze. Sprawiał wrażenie przygotowanego na
wszystko. Gdyby nie więzy, rzuciłabym się na niego.
UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ blado, kiedy napotkaÅ‚ mój wzrok. Wy­
raz jego twarzy nie zdradzał rozgoryczenia. Pewnie
i on postanowił złożyć siebie w ofierze. Podziwiałam
jego determinacjÄ™, lecz zazdroÅ›ciÅ‚am Dzikiemu Imbi­
rowi, że to za nią Zimozielony chce ponieść karę.
PrzyjechaliÅ›my na plac Ludowy. Ciężarówka prze­
dzieraÅ‚a siÄ™ przez ciżbÄ™, tymczasem zaÅ› mÅ‚odzież re­
cytowała cytaty z dzieł Mao:  Ludziom tym nie podoba
siÄ™ nasze paÅ„stwo dyktatury proletariatu... Przy naj­
mniejszej okazji usiłują oni wywołać zamieszanie,
dążąc do obalenia partii komunistycznej i przywrócenia
starych Chin. Są to ludzie, którzy w walce między
dwiema drogami  proletariackÄ…, socjalistycznÄ… a bur-
żuazyjną, kapitalistyczną  uparcie idą po ostatniej...
sÄ… oni gotowi do kapitulacji przed imperializmem,
feudalizmem i biurokratycznym kapitalizmem... SÄ… to
elementy ultrareakcyjne...".
203
Napluto mi w twarz, pózniej posypały się kamienie.
Ktoś złapał mnie za włosy. Ciężarówka jechała dalej.
Poczułam ostry ból, kiedy wyrwano mi pasmo włosów
wraz ze skórą. Tłum wył z radości. Krzyczał:  Precz
z antymaoistką!". Byłam wściekła, ale nie mogłam się
poruszyć, nie mogłam otrzeć zakrwawionej twarzy.
Plunęłam na młodą dziewczynę, która uczepiła się
powoli jadącej ciężarówki i rozorała mi paznokciami
skórę na policzku.
Tłum zaczął śpiewać jedną z moich ulubionych
pieśni  poemat Mao o zdobyciu Nankinu:  Szaleją
deszcz i wichura, błękitnieje i żółci się góra Dzwon,
kiedy milion niezrównanych żołnierzy przeprawia się
przez Wielką Rzekę. Szczyt jest zwiniętym smokiem,
miasto  tygrysem sprężonym do skoku, olÅ›niewajÄ…­
cym jak nigdy dotÄ…d. Wiruje niebo, odwraca siÄ™ ziemia.
Choć uniesieni radoÅ›ciÄ…, musimy z mÄ™stwem przepÄ™­
dzić wroga, gotowego na wszystko...".
Nagle zwątpiłam w szlachetność swoich pobudek.
Może wszystko, co robiłam, było żebraniem o miłość
Zimozielonego? Spójrz na mnie, chcę oddać za ciebie
życie. Jestem lepsza od Dzikiego Imbiru. Przekonaj
się na własne oczy. Patrz, Zimozielony, oto ta, gotowa
na wszystko, gotowa umrzeć za ciebie, i tamta, która
kazała cię rozstrzelać.
Ciężarówka płynęła przez morze czerwonych flag
i transparentów. Ilekroć siÄ™ zatrzymywaÅ‚a, wykorzys­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates