[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rękę chwytającą ją za kostkę. Usiłowała odepchnąć się drugą nogą,
ale i ta znalazła się w mocnym uchwycie i Annabelle ledwie zdołała
zaczerpnąć oddechu, a już została wciągnięta pod wodę.
Ben puścił kostki jej nóg i objął w talii. Próbowała się uwolnić. Ich
chłodne, mokre ramiona i nogi dotykały się. Annabelle przestała się
wyrywać i położyła ręce na barkach Bena. Przez mgnienie oka
przywarli do siebie, a słoneczne promienie przenikające przez wodę
barwiły ich ciała na zielonkawozłoty kolor. Potem wyskoczyli
gwałtownie na powierzchnię, chwytając powietrze. Ociekające wodą
włosy oblepiały im czoła, a oni śmiali się radośnie.
- Jesteś straszny, Benie Baxterze. Omal mnie nie utopiłeś. -
Annabelle popłynęła na płytką wodę i stanęła, odgarniając z twarzy
pasma mokrych włosów. - Na pewno mam siniaki na kostkach.
Udając, że kuleje, wyszła na brzeg i zaczęła wycierać się
ręcznikiem.
- Sprawiłem ci ból? - Ben znalazł się natychmiast przy niej i
powiedział to tak zatroskanym głosem, że Annabelle zaśmiała się.
- Nie jestem aż tak delikatna.
- Chcesz, żebym wytarł ci plecy?
- Nie mam do ciebie zaufania po tym, jak wciągnąłeś mnie pod
wodę.
A tak naprawdę nie miała zaufania do siebie, gdyby pozwoliła mu
się dotknąć.
- Chciałem się tylko przekonać, czy jesteś prawdziwą rusałką. -
Woda spływała mu z twarzy, z wąsów, połyskiwała na szerokim
torsie. - A poza tym musiałem bardzo się starać, żeby cię wyprzedzić.
56
RS
Jesteś młodsza ode mnie i powinienem mieć fory przy starcie.
- Jestem również lepszym pływakiem - przekomarzała się
roześmiana.
- A także ładniejszym - odparł powoli.
Wziął stojącą w cieniu drzewa turystyczną chłodziarkę i zaczął w
niej czegoś szukać.
- Po pływaniu zawsze mam pragnienie. Chciałabyś teraz drugie
śniadanie czy tylko coś do picia? Mamy wino mojej roboty, kilka
butelek piwa, wodę mineralną i puszkę lemoniady.
- Wziąłeś to wszystko ze sobą?
- Chciałem zrobić na tobie wrażenie - odparł żartobliwie, ale
Annabelle wyczuła w jego głosie nutkę powagi.
- Spróbuję tego wina, którym tak się chwalisz.
- Już się robi.
Wyjął plastikowe kubki, odkorkował ciemnozieloną butelkę,
ostrożnie nalał wina i podał je Annabelle z głębokim ukłonem.
Usiadła na ręczniku i małymi łykami popijała chłodne, cierpkie
wino.
- Ambrozja - stwierdziła niemal poważnie. Nie była znawczynią
win, ale to bardzo jej smakowało. - Jak się nazywa ten gatunek? -
Przeszukała w pamięci swoje skromne słownictwo w tym zakresie. -
Chardonnay? Pinot Noire? Riesling?
- Nazywam je po prostu winem lata.
Wyspę i jezioro ogarniała cisza upalnego popołudnia - senny
spokój, który powodował, że wszystkie problemy pozostawione w
mieście wydawały się teraz Annabelle dalekie i mało ważne.
Uświadomiła sobie wreszcie, co czuje - szczęście, zwykłe
szczęście. I było to coś bardzo szczególnego. Prawdę mówiąc, nie
pamiętała nawet, kiedy i gdzie tak się czuła.
- Za wino lata - powiedziała, unosząc kubek. - I za Raj bez węża.
57
RS
ROZDZIAA 6
ak trochę odpoczniemy i wyschniemy, może wybralibyśmy się
na spacer po Raju?
J
Ben leżał obok Annabelle, a jej było zbyt wygodnie i czuła się
zbyt szczęśliwa, by się ruszyć i ponownie natrzeć emulsją
przeciwsłoneczną.
- Czy opowiesz mi o wszystkich atrakcjach turystycznych i
pokażesz, gdzie rośnie drzewo wydające zakazane owoce?
Odwróciła głowę i spojrzała na Bena. Spodobały jej się błyski w
jego oczach, gdy słuchał bzdur, które mówiła.
- Naturalnie, ale to zabierze trochę czasu. Wyspa jest ogromna.
- Lepiej najpierw odpocznijmy trochę. Annabelle położyła się na
ręczniku, zamknęła oczy i wtuliła we wgłębienie w skale.
Ben bez uprzedzenia pochylił się nad nią i nieoczekiwanie
cmoknął w usta. Jego pocałunek miał smak wina i słońca. Annabelle
zachichotała.
- Czyżby moje namiętne pocałunki wydały ci się takie zabawne? -
spytał, posyłając jej jadowite spojrzenie.
- Twoje wąsy łaskoczą mnie w nos.
- Wobec tego będziemy musieli trenować, aż się przyzwyczaisz.
W jego oczach i głosie było tyle ciepła! Kiedy ujął rękę Annabelle,
zaczął głaskać wierzch jej dłoni, podniósł ją do ust, całował, ssał,
lizał każdy palec, potem odwrócił jej dłoń i delikatnie gryzł jej wnęt-
rze. Annabelle poczuła przypływ gorąca w dole brzucha.
Starała się nie zwracać na to uwagi. Wykorzystaj ten moment,
Annabelle, podpowiadał jakiś słaby głos rozsądku. Natychmiast
ponownie złóż ofertę kupna zatoczki. Ben obiecał ci przecież, że
omówi tę sprawę rzeczowo, jeśli z nim tu przyjedziesz. Zrób to teraz,
kiedy jesteście na luzie. Zrób to, póki on jest trochę wytrącony z
równowagi.
Cóż, nie tylko on był wytrącony z równowagi. Ale bezlitosny głos
58
RS
nalegał. Annabelle, pomów z nim.
- Ben - zaczęła, uświadamiając sobie, że głos jej drży -
powiedziałeś, że omówimy dziś ofertę, jaką ci złożyłam. Czy
zastanawiałeś się nad nią trochę?
- Nie zmieniłem zdania - odparł obojętnym tonem. - Nie mogę
sobie nawet wyobrazić sytuacji, w której miałbym zmienić zdanie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates