[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wrotem - zapewniła Meg.
- Jedzcie ostrożnie, macie mnóstwo czasu! - zawołał
za nimi Clif, kiedy wychodzili.
Kyla westchnęła, zirytowana. Mało brakowało, żeby
ojciec upozował ich tam, w holu, i posłał matkę po aparat,
by uwiecznić na kliszy to podniosłe wydarzenie. Trevor
wytwornym gestem otworzył przed nią drzwiczki, nie da
jąc po sobie poznać, że cokolwiek między nimi zaszło.
- Wiem, że to nie jest randka, ale wolno mi chyba
zauważyć, że ślicznie wyglądasz? - próbował rozładować
atmosferę, obracając w żart krępujące zajście.
Doceniła jego starania.
- Dziękuję - odparła z uśmiechem, czując, że napięcie
opada.
- Nie ma za co.
Sięgnął do gałki radia, by nastawić muzykę, i odsłonił
przy tym ruchu sztywno wykrochmalony mankiet, spięty
elegancką spinką w kształcie kwadratowego hebanowego
oczka osadzonego w złotym obramowaniu.. Musiała przy
znać, że miał nieskazitelny gust.
- Jak ci minął tydzień?
- Pracowicie - odparła Kyla wdzięczna za to zagaje
nie, bowiem sama nie znajdowała jakiegokolwiek sensow
nego wÄ…tku. Trevor natomiast z niewymuszonÄ… swobodÄ…
wciągnął ją w ożywioną rozmowę, toteż nim się spostrzeg
Å‚a dotarli na miejsce.
Otwarty przed dwoma laty Country Club w Chandler
mieścił się w nowoczesnym budynku z naturalnego ka
mienia. Trevor poprowadził Kylę ścieżką wzdłuż pola gol
fowego, wiodącego od parkingu do głównego wejścia.
Prawie przyzwyczaiła się do jego ramienia podtrzy
mującego jej łokieć. Zupełnie jednak nie przywykła do
niespodziewanej bliskości jego twarzy przy swojej szyi.
- Tym razem się nie mylę. To jest twój zapach, a nie
kwiatów. Fantastyczny.
- Dziękuję - wybąkała otumaniona tą wyszukaną
wytwornością, nieodpartym zmysłowym urokiem, znie
walającą męską siłą. Nie bała się, lecz czuła się zagro
żona. Wmawiała sobie, że to jedynie czysta ciekawość,
a nie pobudzenie zmysłów, wywołuje ów stan obezwład
nienia.
Goście raczyli się koktajlami przed rozpoczęciem wła
ściwej uroczystości w sali, której okna wychodziły na pole
golfowe i basen. Gwar rozmów zagłuszał dzwięki popu
larnej melodii, które dobiegały z podium w rogu pomiesz
czenia, gdzie ulokowano kilkuosobowy zespół muzyków.
- Czego się napijesz? - Trevor niemal wykrzyczał to
pytanie prosto do jej ucha.
- Wody sodowej z limonką - odpowiedziała równie
wytężonym głosem. Skinął głową i zaczął torować sobie
drogÄ™ w stronÄ™ baru, zostawiajÄ…c za sobÄ… wonnÄ… smugÄ™
wody kolońskiej. Kyli podobał się ten czysty, orzezwia
jący zapach z nutką cytryny. Z uznaniem szacowała do
skonały krój szytego na miarę garnituru, kiedy...
- Kyla Stroud! Mówiłam Herbiemu, że to ty. Jakże
miło cię widzieć, moja droga.
- Dobry wieczór państwu.
- Jak miewajÄ… siÄ™ rodzice?
- Bardzo dobrze, dziękuję.
- A twój mały?
- Och, straszny z niego psotnik. - Roześmiała się
miękko. - Nie sposób za nim nadążyć.
- Kyla, twój drink. - Przyjęła z rąk Trevora szklanecz
kę z wodą sodową; wyrażające zaskoczenie twarze po
twierdziły jej najgorsze obawy.
- Dziękuję, Trevor. Pozwól, że ci przedstawię: pań
stwo Baker. Pani Baker uczyła mnie w siódmej klasie
angielskiego. Pan Baker jest właścicielem towarzystwa
ubezpieczeniowego. Trevor Rule - dokonała prezentacji
swojego towarzysza.
- Rule, Rule - powtarzał pan Baker, potrząsając dłonią
Trevora. - Ach, tak, Rule Enterprises! Przedsiębiorca bu
dowlany? Widziałem reklamy pana firmy.
- Tak, założyłem niedawno własne przedsiębiorstwo.
- Nie mógł pan wybrać lepszego miejsca. Niegdyś
Chandler było ospałą mieściną. Ale dzisiaj wszystko wy
gląda inaczej. Wstąpił pan do Izby Handlowej w ubiegłym
tygodniu, jak mi siÄ™ zdaje?
- Zgadza siÄ™.
- Cieszę się. Zasiadam w komisji członkowskiej.
W trakcie tej wymiany zdań pani Baker świdrowała
młodych przenikliwym spojrzeniem, jak gdyby w oczach
miała zainstalowany rentgen.
- Znaliście się przedtem?
Kyla nie dowiedziała się, przed czym, bowiem Trevor
przerwał tę wnikliwą lustrację.
- Proszę wybaczyć, ale ktoś czeka, żeby poznać Kylę.
- Skłonił się Bakerom uprzejmie, Kyla posłała im mdły
uśmiech i dała się poprowadzić w drugi koniec sali. -
Wiem, że czujesz się nieswojo, kiedy widzą nas razem.
- Nie o to chodzi. DenerwujÄ… mnie te wszystkie plotki
i komentarze.
- SkÄ…d wiesz, o czym plotkujÄ…?
- Nietrudno zgadnąć. Pora już, żeby młoda wdowa
zaczęła bywać w towarzystwie", albo: Za wcześnie jesz
cze, żeby wdowa zaczęła bywać w towarzystwie". Rodzi
ce zaś zachowują się tak, jak gdyby na gwałt chcieli po-
zbyć się z domu najstarszej córki, by móc wydać za mąż
pozostałe sześć.
- Nie jest tak zle - zaśmiał się Trevor. - Zanadto bie
rzesz to sobie do serca.
- Nie zdziwiłabym się wcale, gdybyś miał tego dosyć.
- Ale nie mam dosyć.
- Odnoszę wrażenie, że moi znajomi przemienili się
w szpiegów i plotkarzy.
- Za bardzo przejmujesz siÄ™ tym, co sobie ludzie po
myślą.
- Wiem. Nie wydaje ci się, że wszyscy się na ciebie
gapiÄ… jak na manekin w witrynie sklepowej?
Trevor spoważniał.
- Nie obchodzi mnie to, co ludzie gadajÄ… o mnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates