[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niewysłowioną słodycz, słuchając takich wyznań. Właśnie nadchodził i na ten
widok Kąty topniała jak wosk.
 Nie przeszkadzam?  zapytał.
 Nie, skąd\e  rzekła, zachwycona delikatnością, jaką okazywał.
Zrozumiałby pewnie, gdyby wyznała, \e potrzebuje samotności.
 Skończyłeś papierkową robotę?  zainteresowała się, gdy usiadł obok na
ławce.
 Prawie  odrzekł, otaczając ją ramieniem.  A co u ciebie?
 Zrobiłam więcej zdjęć. Mimo deszczu jest bardzo dobre światło. Chcę
zamieścić te fotografie w mojej ksią\ce poświęconej wyspie, jeśli ją kiedykolwiek
napiszę.
 To coś nowego. Jaką ksią\kę chcesz napisać?
 Chcę napisać jeden z tych kolorowych albumów, których masz całe mnóstwo.
Pokazują Amerykę z jej najlepszej strony. Pięknych ludzi równie\  dorzuciła. 
Uśmiechnij się  powiedziała, kierując obiektyw na Thomasa.
 Marnujesz film  zauwa\ył.
 Wcale nie.
Podniosła się i zaczęła krą\yć wokół Thomasa, błyskając fleszem, choć bronił
się ze śmiechem przed ciągle nowymi ujęciami. Wreszcie chwycił ją wpół i
posadził sobie na kolanach.
 Bądz grzeczna  nakazał, pozbawiając Kąty oddechu pocałunkiem.
W tym momencie zza chmur wyjrzało słońce.
 Jesteś gotowa do nowych odkryć?  zapytał.  Chciałbym cię zabrać na
wędrówkę po moich lasach. Spodobają ci się drzewa i zwierzęta.
 Mam nadzieję, \e to niedu\e zwierzęta.
Roześmiał się i dla \artu rozwichrzył Kąty włosy. Dni i noce spędzane z tą
dziewczyną wydawały się cudownym snem. Thomas nigdy nie pragnął a\ tak
bardzo \adnej kobiety. Wierzył, \e ona czuje to samo.
Chciał, by została z nim na zawsze, lecz czy i ona o tym marzyła? Tego nie
wiedział i bardzo się dręczył niepewnością.
Mo\e wszystko będzie dobrze, pocieszył się, gdy Kąty ufnie ujęła go za rękę.
Co prawda, nigdy nie wspominała o miłości, nawet w najbardziej intymnych
momentach, a on nie wywierał \adnej presji. Widział, \e Kąty rozkwita, ufał, i\ po
pewnym czasie sama przyzna, \e jest zakochana. Wtedy wypowie słowa, na które
tak czekał.
Pod koniec wyczerpującego dnia Kąty marzyła o wypoczynku i lekkiej kolacji
zło\onej z surówki i chrupiących bagietek. Wieczorem znowu rozkoszowali się z
Thomasem gorącą kąpielą, traktując ją jak preludium do miłosnej nocy. Kąty nigdy
nie przypuszczała, \e namiętność mo\e tak bardzo łączyć ludzi. To było wspaniałe
i działało jak narkotyk.
Tym razem bawili się miłością jak dzieci, co dla Kąty, traktującej zbli\enie z
mę\czyzną bardzo powa\nie, okazało się nowym doznaniem. Któ\ mógł
przypuszczać, \e będzie prze\ywać ekstazę, śmiejąc się i \artując?
Do tej pory mrowiła ją skóra od pieszczot Thomasa. Opuszkami palców
dotknęła warg, by stwierdzić, \e nabrzmiały od pocałunków. Ciągle czuła ich smak
i zapach. To wspaniałe odczucia, czysto fizyczne, zapewniła się w myślach.
Uwa\ała, \e w tym zakresie nie mo\na zostać zranionym ani zasmuconym, więc
była bezpieczna. Delikatnie poło\yła dłoń na piersi Thomasa i zasnęła.
Koszmar nadszedł o świcie. Tym razem Kąty nie płakała, w ogóle nie wydała z
siebie \adnego dzwięku. Trans, w jakim się znalazła, pochwycił ją w taką pułapkę,
\e nie była w stanie nawet się poruszyć.
Musiała się obudzić, natychmiast, zanim będzie za pózno! Walczyła na śmierć i
\ycie ze swymi wizjami, próbując się z nich wydostać. Nic nie mogła uczynić, by
powstrzymać to, co miało nastąpić. Poderwała się na łó\ku, wydając z siebie
przejmujący jęk. Cała się trzęsła, z trudem powstrzymując dzwięki rozdzierające
gardło.
W obawie, by nie obudzić Thomasa, zerwała się i pobiegła na górę do swojej
sypialni. Zapaliła światło i upadła na łó\ko. Ciągle jeszcze dr\ała z przera\enia. To
był ten sam straszny sen. Samolot walił się na ziemię i na nic zdawały się jej próby,
by dobiec doń, nim stanie w płomieniach. Tyle tylko, \e tym razem w kabinie
pilota siedział Thomas.
 Kąty?  Thomas delikatnie dotknął ramienia dziewczyny.  Dobrze się
czujesz?
 Thomas!  jęknęła, budząc się.
Omal nie krzyknęła z bólu, gdy się poruszyła. Spała w tak niewygodnej pozycji,
\e z trudem przewróciła się na plecy.
 Wszystko w porządku  powiedziała.
 Znowu śnił ci się jakiś koszmar?  Thomas usiadł na łó\ku i pogłaskał ją po
głowie.
 Tak  przyznała z westchnieniem. Dotknięcia męskiej ręki sprawiały ulgę.
 Ten sam?  spytał Thomas.
Kąty zawahała się na moment, lecz po chwili odrzekła:
 Okropny jak zawsze. Ale ty wyglądasz świetnie  rzekła z uśmiechem.
Gdy równie\ się uśmiechnął, zapraszającym gestem odchyliła kołdrę, a on
natychmiast skorzystał z oferty. Czego ja właściwie chcę, zadała sobie pytanie,
przymykając oczy w gorącym uścisku męskich ramion.
 Pośpijmy  szepnął Thomas.  Dopiero pół do szóstej.
 Nie powinienem był ci przeszkadzać, lecz zaniepokoiłem się, gdy
spostrzegłem, \e zniknęłaś.
Kąty postanowiła nie mówić Thomasowi prawdy o swoim śnie. Najpierw
bardzo chciała mu się zwierzyć, potem jednak uznała, \e nie powinna, bo to mo\e
sprowadzić nieszczęście. A co jeśli ów koszmar to zły omen? Mo\e jej obawy
uzewnętrzniły się w ten sposób? Cokolwiek to było, ryzyko wydawało się zbyt
du\e. Nie była w stanie wyznać Thomasowi, \e tym razem nie Karin, lecz on
płonął w samolocie, a ona nie potrafiła mu pomóc.
Potę\ny dreszcz wstrząsnął jej ciałem, a serce zaczęło bić w innym rytmie, gdy
Kąty uświadomiła sobie, \e jednak mo\e coś zrobić, a mianowicie poło\yć kres ich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates