[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ale to było zupełnie co innego. Tym razem Zak przekroczył granicę.
Czyżby wyczuł, że jego szwagierka umiera z pragnienia, żeby go
pocałować? Czy nieświadomie wysłała sygnał, który natychmiast
bezbłędnie zinterpretował? Pewnie zdradziły ją oczy. Musiał w nich
wyczytać skryte pragnienie i pocałował ją z litości. Może pomyślał, że
powinna mieć jeszcze coś z życia... pewnie z tego samego powodu
62
RS
opowiedział jej historię bransoletki -żeby miała coś miłego i
romantycznego do wspominania. Przecież tylko tyle jej zostało. Ona już
swoje przeżyła. Teraz żyła dla innych.
Uznała, że w tej sytuacji tym bardziej musi się zachowywać tak,
jakby nic się nie stało.
- O której możemy się ich spodziewać? - spytał Zak, gdy parę minut
pózniej przyniosła mu do sypialni tacę ze śniadaniem.
- Koło jedenastej. Obiad zaplanowałam na dwunastą. Odsłoniła okno
i rozsunęła szklane drzwi, a następnie przyniosła trzy krzesła i ustawiła je
przy łóżku Zaka, żeby goście mieli na czym usiąść.
- Muszę zająć się obiadem. Gdybyś czegoś potrzebował, zadzwoń.
- Zanim pójdziesz, czy mógłbym ci podyktować krótki list? Papier
listowy i koperty znajdziesz w górnej szufladzie biurka w moim gabinecie.
- Chwileczkę.
- Droga Bredo - zaczął Zak, gdy Michelle wróciła z przyborami do
pisania. - Dziękuję za pamięć i za ciastka. Były naprawdę wspaniałe.
Mężczyzna, z którym się kiedyś zwiążesz, będzie prawdziwym
szczęściarzem. %7łyczę Ci wszystkiego najlepszego.
Kiedy Michelle postawiła kropkę po ostatnim zdaniu, dodał:
- Podpisz moim imieniem, a na kopercie napisz nazwisko Bredy. Jak
znajdziesz wolną chwilę, wyjdz przez garaż, po lewej zobaczysz schodki
na górę. Prowadzą prosto do domu .Bredy i jej ojca. Nie pukaj, niczego nie
tłumacz, po prostu przyklej kopertę do drzwi taśmą klejącą. To też
znajdziesz w moim biurku.
63
RS
Jak zwykle wszystko doskonale przemyślał. Michelle przyszło do
głowy, że Zak w sumie dużo delikatniej dał kosza Lynette i Bredzie niż
ona Mike'owi...
Jakąś godzinę pózniej, korzystając z tego, że warzywa powoli dusiły
się w garnku, pobiegła z listem. Przytwierdziła go do drzwi domu
Neilsonów i szybko wróciła, zadowolona, że nie natknęła się na Bredę.
Zaskoczona zobaczyła, jak do domu Zaka zbliżają się jacyś goście, ale nie
ci, których oczekiwała.
Było to ciemnoskóre małżeństwo z dwójką chłopców, z których
jeden mógł mieć pięć, a drugi siedem lat. Wszyscy odświętnie ubrani,
wyglądali, jakby przyszli prosto z kościoła.
- Dzień dobry - przywitała ich Michelle. - Państwo zapewne do
Zaka? Jestem jego pielęgniarką.
Mężczyzna obdarował ją szerokim, życzliwym uśmiechem.
- Pani Michelle? Wiemy, wiemy! Jestem Miki Mikofishi,
brygadzista. To moja żona, Melee, a to Selu i Amato - przedstawił kolejno
całą rodzinę.
Każde z nich trzymało koszyk, a z każdego koszyka unosiła się
smakowita woń.
- Słyszeliśmy, że biedaczek musi leżeć, więc przynieśliśmy mu coś
dla podtrzymania sił - wyjaśniła pani Mikofishi wyjątkowo melodyjnym
głosem.
Michelle była wzruszona. Każdy, kto szczerze troszczył się o dobro
Zaka, natychmiast zjednywał sobie jej sympatię.
- Jak miło z państwa strony! Proszę wejść, Zak z pewnością bardzo
się ucieszy.
64
RS
Wszyscy razem weszli najpierw do części kuchennej, gdzie zostawili
koszyki z jedzeniem.
- O, i tak nie umarłby z głodu! - zauważył Miki. - Widzę, że przy
pani niczego mu nie brakuje.
- Ach tak, dzisiaj przyjeżdża rodzina - odparła skromnie Michelle. -
Proszę tędy. Ależ mu państwo sprawią niespodziankę!
- Miki! - ucieszył się szczerze Zak na widok brygadzisty, a gdy
zobaczył, że towarzyszy mu żona i synowie, rozpromienił się jeszcze
bardziej.
- Ooo, co ja widzę! Zniadanko do łóżeczka, zaraz obiadek... Ty tu
masz taką opiekę, że jak wrócisz na budowę, to już nie ja będę
największym grubasem -skomentował dobrodusznie Miki, co wszyscy
skwitowali wybuchem śmiechu.
- Państwo Mikofishi przynieśli ci jakieś wspaniałe przysmaki -
objaśniła Michelle.
- Melee, jesteś nieoceniona - oznajmił z przekonaniem Zak. - Mam
pomysł. Czy to jedzenie, które przynieśliście, można wstawić do lodówki,
żeby poczekało do jutra? Jeśli tak, to czy moglibyście jutro też do nas
wpaść? Zjedlibyśmy te wspaniałości razem.
- Zwietny pomysł - poparła go natychmiast Michelle. - Proszę
przyjść, jak tylko skończy pan pracę, wtedy chłopcy zdążą jeszcze
popływać, zanim usiądziemy do obiadu.
Państwo Mikofishi wyglądali na ujętych zaproszeniem, niemniej
jednak Miki zawahał się.
- Jesteś pewien, że tak długa wizyta tylu osób cię nie zmęczy? -
spytał z troską.
65
RS
Zak przeniósł spojrzenie na Michelle i uśmiechnął się nieco
łobuzersko.
- Siostro, co siostra na to? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates