[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wtedy rzeczywiście się obudziłam. To konduktor chciał mi powiedzieć, że za pięć
minut wysiadam, i szarpał mną, nie mogąc mnie obudzić. Podziękowałam mu za
troskę - z pewnością przespałabym swoją stację. Przez chwilę byłam jeszcze
półprzytomna. Kiedy jednak na dobre się ocknęłam, ujrzałam siedzącego naprzeciw
mnie chłopaka - o kurczę, on niczym nie różnił się z wyglądu od chłopaka z mojego
snu. Czary jakieś, czy co? Wpatrywał się we mnie uporczywie i uśmiechał
nieznacznie, raczej ironicznie. Spakowałam do plecaka mój nudny podręcznik - wiele
się tego dnia nie nauczyłam - i speszona czym prędzej opuściłam przedział.
Stojąc już na peronie, spostrzegłam twarz chłopaka ze snu w oknie odjeżdżającego
pociągu. Wydawało mi się, że pomachał mi na pożegnanie. Czy to możliwe, że
obudziłam się i dalej śniłam na jawie? Podróże pociągami, podręczniki peł-
ne suchych faktów i dat zawsze wprowadzały mnie w stan wyjątkowej senności, ale
tym razem działo się coś naprawdę dziwnego - przestałam dowierzać zmysłom.
Gdyby na peronie zjawiła się wówczas, powiedzmy brygada krasnoludków z
pytaniem, czy mają mi ponieść plecak, i z ofertą niezwykle atrakcyjnego cenowo
noclegu u Królewny Znieżki, wcale bym się nie zdziwiła.
Tymczasem miała się zdarzyć jeszcze jedna zastanawiająca rzecz. Było już bardzo
pózno, gdy z dworca udałam się na piechotę w stronę ulicy Głównej, gdzie mieszka
ze swą kuzynką babcia Aurelia. W tej dziurze trudno się zgubić, więc niebawem
trafiłam tam, gdzie trzeba. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie znam dokładnego
adresu. Pamiętałam tylko nazwę ulicy. Pomyślałam, że Główna brzmi podobnie jak
Centralna w drugiej odsłonie mojego snu. Stanęłam więc przed domem numer 9, bo
numeru 99 w ogóle nie było. Dom wydał mi się znajomy choć z czasów, gdy tu
ostatnio byłam, mając cztery i pół roku, niewiele zostało w mojej pamięci. To musiała
być Główna 9 mieszkania 9. Bez wątpienia dostałam dziś we śnie wskazówkę. I
rzeczywiście - nie myliłam się, potwierdziło to nazwisko na domofonie. Nagle
obleciał mnie strach. Może babcia Aurelia i jej kuzynka Weronika to czarownice,
które zesłały na mnie te niesamowite sny i omamy? Pewnie ściągnęły mnie do siebie,
żeby ugotować mnie na święta w kotle, bo nie mają już nic do jedzenia. .. Naciskając
dzwonek, miałam duszę na ramieniu, j akbym miała wpaść wprost w paszczę smoka,
j ednak długo nic się nie działo. Popadłam w zwątpienie, czy w ogóle ktoś jest w
środku. Dzwoniłam jeszcze dwa razy zanim wreszcie brzęk domofonu oznajmił, że
mogę pchnąć drzwi i dostać się do środka. Widok pogrążonej w ciemnościach
wąskiej klatki schodowej tylko spotęgował mój lęk. Przypomniała mi się inna, ta, na
której natknęłam się kiedyś przez przypadek
na Artura i która potem przyśniła mi się w najbardziej koszmarnym śnie, jaki
kiedykolwiek miałam. A jeśli babcia Aurelia jest podobna do kobiety z tamtego snu?
Na plecach poczułam dreszcz grozy I tak, na sztywnych ze strachu nogach, dotarłam
na drugie piętro, do drzwi z numerem 9. Nieśmiałe pukanie spowodowało zgrzyt
zamka - w tym momencie wyraznie odczułam, że ta sytuacja już kiedyś miała
miejsce, i wcale nie chodziło o sen z ulicą Centralną i wieżowcem. Na czoło wystąpił
mi zimny pot. Przemknęła mi jeszcze myśl, że wciąż jadę pociągiem i śnię, nie
mogąc się obudzić, ale w drzwiach ukazała się już babcia Aurelia i nie było więcej
czasu na zastanawianie.
Nasze powitanie wypadło dość ozięble. Z ciemnego korytarzyka weszłyśmy do
pokoju, w którym piętrzyły się stare meble, by nie rzec graty a wśród nich piękny
antyk - stojący zegar, wysoki, sięgający sufitu. Babcia Aurelia długo lustrowała mnie
wzrokiem zza okularów w rogowych oprawkach. Włosy miała całkiem siwe, ale za to
starannie ułożone w fale, które trzymały się chyba za pomocą grubej warstwy lakieru.
Usta lśniły od amarantowej szminki, odznaczając się na twarzy Wyglądała trochę jak
parodia czy karykatura Grety Gar-bo albo Marleny Dietrich.
- Jak podróż? - odezwała się wreszcie swoim ochrypłym głosem.
- Dziękuję, dobrze - odparłam też raczej oschle, ciągle rozglądając się niepewnie
wokół.
- Domyślam się, że jesteś zdziwiona tym, że cię tu nagle ściągnęłam po tylu latach...
- Owszem, jestem, prawdę powiedziawszy, trochę zdziwiona. - Trudno było
zaprzeczyć.
- Zaraz wszystko postaram się wyjaśnić. Siadajmy. Babcia Aurelia bez ogródek
zaczęła wyłuszczać mi całą
sprawę, dość szybko przechodząc do sedna. W skrócie przed-
stawiała się następująco: pewnego dnia babci Aurelii objawiła się Matka Boska -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates