[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w końcu uda mi się sklecić jakieś dowody. Proszę pozostać przy aparacie, Chooka.
Pędzę co skoczek wyskoczy.
Ekran przygasł. Reich zacisnął zęby, czując w ustach posmak krwi. Odwrócił
się, wybiegł szybko z Tęczowego Domu i odnalazł wolnego skoczka na żetony.
Wetknął do zamka półkredytowy żeton, otworzył drzwi i wcisnął się do środka.
Wystartował przy akompaniamencie wściekłego syku silnika i omal nie rozwalił
pojazdu o parapet trzydziestego piętra. Jak przez mgłę, zaświtała mu myśl, że
w obecnym stanie nie da sobie rady z pilotowaniem skoczka ani z założeniem
pułapki.
Nie próbuj żadnych kombinacji  pomyślał.  Niczego nie planuj. Jesteś
urodzonym zabójcą. Pozostaw rzecz instynktom. Po prostu poczekaj i zabij.
Podczas całej drogi ku Hudson Ramp usiłował zapanować nad sobą i nad
maszyną, a znalazłszy się nad North River, musiał też walczyć z podstępnymi,
wiejącymi nad rzeką wiatrami. Instynkt zabójcy doprowadził go w końcu do
niewielkiego ogrodu na tyłach domu Powella, gdzie omal nie rozbił skoczka podczas
lądowania. Nie bardzo wiedział, co robić dalej. Gdy wyłamywał uszkodzone drzwi
kabiny, usłyszał nagranie z taśmy:  Prosimy o chwilę uwagi. Jest pan
odpowiedzialny za wszelkie uszkodzenia pojazdu. Prosimy o pozostawienie nazwiska
i adresu przed opuszczeniem wozu. W razie potrzeby zwrócimy się do pana
o pokrycie kosztów remontu. Dziękujemy.
 Nie krępujcie się  warknął Reich.  Nie jest to jedyna szkoda, za którą będę
odpowiedzialny.
Dał nura pod gałęzie rozrośniętej forsycji i przyczaił się, trzymając gotowy do
strzału dezintegrator. Z domu wybiegła dziewczyna, która odpowiedziała na
wezwanie Chooki, i pobiegła w stronę pojazdu. Reich odczekał jeszcze chwilę. Nie
pojawił się nikt więcej. Wyskoczył spod gałęzi; dziewczyna odwróciła się, zanim go
usłyszała. Telepatka. Nacisnął spust do pierwszego oporu. Zesztywniała i stanęła,
niezdolna do wykonania ruchu.
W momencie gdy miał wcisnąć spust aż do samego końca, ponownie zadziałał
instynkt zabójcy. Nagle wpadł mu do głowy pomysł pułapki na Powella: zabij ją
wewnątrz domu. Pod jej ciało podłóż kilka wybuszek i zostaw Powellowi. Na smagłej
twarzy dziewczyny pojawiły się krople potu. Drgnęły też mięśnie jej szczęk. Reich
wziął ją pod ramię i poprzez ogród poprowadził ku domowi. Szła sztywnymi krokami
lunatyczki.
Wewnątrz domu Reich przeprowadził ją przez kuchenkę do saloniku. Znalazł
długą, nowoczesną plecioną kanapę i usadowił na niej dziewczynę. Opierała się
resztkami sił. Reich uśmiechnął się z ponurą satysfakcją, pochylił i pocałował ją
w usta.
 Serdeczne pozdrowienia dla Powella  powiedział i unosząc dezintegrator
cofnął się o krok. Nagle opuścił broń.
Odniósł wrażenie, że ktoś na niego patrzy.
Udając obojętność, odwrócił się swobodnie i szybkim spojrzeniem omiótł cały
salon. Nikogo. Ponownie zwrócił się ku dziewczynie.
 To jakaś telepatyczna sztuczka, co?  Znowu uniósł dezintegrator. I znowu
go opuścił.
Ktoś go obserwował.
Tym razem dokładnie przeszukał cały salon zaglądając za fotele, poszperał też
i w szafach. Nie znalazł nikogo. Sprawdził kuchnię i łazienkę. Były puste. Wrócił
więc do salonu i do Mary Noyes. Wpadło mu do głowy, by przeszukać piętro.
Podszedł do schodów, uniósł stopę, by wykonać pierwszy krok  i zamarł jak
ogłuszony.
Zobaczył, kto go obserwował.
Klęczała na szczycie schodów, spoglądając jak dziecko przez słupki poręczy.
Ubrana była również jak dziecko w jednoczęściowe śpioszki, włosy miała ściągnięte
wstążką na tyle głowy. Patrzyła na niego przekornie, w sposób charakterystyczny dla
dzieci. Barbara D Courtney.
 Cześ  powiedziała. Reich zadrżał.
 Jestem Baba  przedstawiła się.
Reich nieokreślonym gestem wezwał ją ku sobie. Podniosła się natychmiast
i uważnie przytrzymując się poręczy, ruszyła schodami w dół.
 Na dół nie wolno  powiedziała.  Ty jesteś przyjaciel taty?
Reich zaczerpnął tchu.
 Ja... ja... wychrypiał.
 Tata musiał iś  szczebiotała beztrosko Barbara.  Ale zajaz wjóci. Sam mi
mówił. Jak będę grzeczna, przyniesie mi pjezent. Pjóbuję, ale tjudno być grzeczną.
A ty, jesteś grzeczny?
 Twój ojciec zaraz wróci? Twój ojciec!
Skinęła głową. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates