[ Pobierz całość w formacie PDF ]
młoda dama, którą zabieram do zoo. Jestem babką i to
mi wystarczy. Rodzina i hotel. Ja już swoje życie
przeżyłam. Teraz wasza kolej.
- Mylisz się - zaprotestowała Sylvie ze smutkiem
w oczach. - Ale nie będę się z tobą spierać, kiedy
wpadasz w taki nastrój. William nie potrzebuje ad
wokata, sam sobie poradzi - dokończyła z uśmiechem.
- Lepiej zmykaj, bo... - zażartowała Anne. - Jes
teśmy po prostu przyjaciółmi.
Z mocnym postanowieniem niemyślenia o nim wię
cej i odwołania kolacji, udała się na poszukiwanie
Daisy Rose.
Anula & Irena
scandalous
ROZDZIAA CZWARTY
William spoglądał przez oszkloną ścianę swojego
biura na Canal Street i rozważał najnowsze doniesie
nia od swego informatora z Hotelu Marchand. W zwiÄ…
zku ze złą sytuacją hotelu uznał, że warto mieć kogoś
zaufanego na miejscu. Podobnie jak Anne doskonale
zdawał sobie sprawę, że córki, chcąc oszczędzić jej
zmartwień, przekazują matce ocenzurowaną wersję
wydarzeń.
Rozumiał je, sam czuł podobną potrzebę, by ją
chronić. Im lepiej poznawał obecną Anne Marchand,
tym cieplejsze uczucia w nim wzbudzała. Była zu
pełnym przeciwieństwem jego zmarłej żony; w kwe
stiach, w których Isabel ulegała jego woli, Anne mu
się sprzeciwiała. Isabel całą energię poświęciła do
mowi i życiu towarzyskiemu, Anne tymczasem, wraz
z mężem, budowała rodzinne przedsiębiorstwo. Za
czął sobie uświadamiać, że wbrew powszechnej opinii
była nie tylko pomocnicą Remy'ego, lecz siłą napę
dowÄ… sukcesu Hotelu Marchand. Remy, kucharz wir
tuoz, poza restauracją mało interesował się komfor
tem gości.
Obie, i Isabel, i Anne, bardzo kochały dzieci, lecz
podczas gdy Isabel żyła życiem Judith, Anne pozwala
ła swoim córkom rozwinąć skrzydła.
Anula & Irena
scandalous
Zwiat Isabel kręcił się wokół niego. Dopiero teraz
dostrzegał, jak uprzywilejowaną pozycję zajmował
w domu. Nigdy nie zniechęcał żony do kultywowania
swoich zainteresowań, lecz jej ambicje były skrom
niejsze niż ambicje Anne.
Anne Marchand działała na szerszym polu. W prze
ciwieństwie do Isabel, która nie była w stanie tego
pojąć, ona potrafiła zrozumieć wyzwania, jakim mu
siał stawić czoło, kiedy tworzył swoje imperium. Dla
tego teraz on potrafił zrozumieć trudności, wobec któ
rych stanęła Anne. Na swój skromny sposób była tak
samo dumna jak on i, uśmiechnął się na tę myśl,
prawdopodobnie tak samo uparta.
Obecnie nie dążył już, jak dawniej, do przejęcia
Hotelu Marchand, lecz przeciwnie, pragnął pomóc
Anne uratować marzenie jej życia.
Mógłby jej zaproponować pieniądze potrzebne do
spłacenia drugiej pożyczki hipotecznej, którą zmuszo
na była zaciągnąć po śmierci Remy'ego, lecz jej reak
cję łatwo było przewidzieć. Nie wykluczał, że w ja
kimÅ› momencie wystÄ…pi z takÄ… propozycjÄ…, lecz tym
czasem postanowił przedsięwziąć inne kroki.
Był przekonany, że Anne uczyni niemal wszystko,
by uniknąć sprzedaży hotelu grupie, która złożyła ofe
rtę i która uparcie nie przyjmuje odmowy do wiado
mości. Na wszelki wypadek jednak on sam rozpoczął
wstępne przygotowania do złożenia własnej oferty.
Nie jako William Armstrong, nie jako Regency Cor
poration. Uciekł się do wybiegu, posłużył się firmą
prawniczą, dzięki czemu mógł zachować anonimo
wość. Robił to wszystko, by pomóc Anne, lecz podej-
Anula & Irena
scandalous
rzewał, że gdyby wiedziała o jego działaniach, dzisiaj
rano by z nim nie rozmawiała, a już na pewno nie
pozwoliłaby się pocałować.
Co to był za pocałunek! William przyłożył dłoń do
serca. Może skończył sześćdziesiąt pięć lat, ale jak
jego ciało zareagowało! Czuł się jak ogier, który zwie
trzył klacz.
Czyż to nie cudowny początek dnia?
- Tato?
Z uśmiechem błąkającym się na ustach odwrócił się
ku drzwiom, w których stała Judith.
- Witaj!
- Masz chwilkÄ™?
- Dla ciebie zawsze. - Gestem zaprosił ją, by usiadła
na obitej skórą kanapie. - Mam poprosić Margo o kawę?
- Nie, dziękuję. Zdążyłam już wypić mój dzisiej
szy przydział.
Chociaż William zatrudnił córkę u siebie począt
kowo tylko po to, by po rozstaniu z mężem miała
jakieś zajęcie, Judith pozytywnie go zaskoczyła. Pra
cowała bardzo ciężko, czasami nawet za ciężko. Przy
siadł się do niej i spytał:
- KÅ‚opoty?,
- I kto to mówi! - Judith spojrzała mu prosto
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates