Broadrick Annette Zaproszenie na ślub 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tkę na stole, informując, że znika na cały dzień, by oglądać
baseny i opalać się, i że wróci wieczorem.
Zanim wzeszło słońce, przemierzyła już całą długość
wyspy do miejsca, gdzie byÅ‚o peÅ‚no basenów przypÅ‚ywo­
wych. Rozłożyła ręcznik w cieniu drzewa i wyciągnęła się
na spoczynek. Miała za sobą niespokojną noc, a promienie
słońca były takie kojące. Zdrzemnie się troszkę, a potem
coś zje, zanim zacznie zwiedzanie. Będzie się świetnie
bawić. Uśmiechnęła się, zapadając w sen.
Po porannej samotnej kÄ…pieli w morzu Steve, trochÄ™
rozczarowany nieobecnoÅ›ciÄ… Robin, nie mógÅ‚ siÄ™ docze­
kać, żeby ją spotkać i podzielić się kilkoma pomysłami na
spÄ™dzenie dnia. Carmela przygotowaÅ‚a już kawÄ™ i Å›niada­
nie. Uśmiechnęła się do niego, gdy wszedł do kuchni.
ZAPROSZENIE NA ZLUB
66
- Masz wiadomość - wskazała na stół. Zaskoczony,
podniósł ręcznie zapisaną kartkę i przeczytał:
Steve, jesteÅ› cudownym gospodarzem. Nie chcÄ… nadu­
żywać Twojej gościnności. Idą na cały dzień na drugi
koniec wyspy, żebyś mógł ode mnie odpocząć. Zobaczymy
siÄ™ o zachodzie. Baw siÄ… dobrze! Robin.
- Rozmawiałaś z nią dziś rano? - zapytał Carmelę.
- Nie. Nie widziaÅ‚am jej. MusiaÅ‚a wczeÅ›nie wstać. Zro­
biła sobie kanapki, wzięła parę butelek wody i owoce,
więc pewnie wyszła na dłużej.
Nalał sobie filiżankę kawy. Poszła, to poszła. Ciekawe,
co takiego zrobił, że postanowiła zniknąć na cały dzień.
Jedyne, co mu przyszło do głowy, to jego wczorajsza
wieczorna ucieczka. Musiała uznać, że nie chciał z nią
dłużej siedzieć. A to już było niemal zabawne, zważywszy
na stan jego umysłu.
WestchnÄ…Å‚, nalaÅ‚ sobie jeszcze kawy i pomyÅ›laÅ‚, co mo­
że zrobić. Najbezpieczniej było zostawić ją w spokoju.
W końcu wybrała, że chce być sama. Jutro opuści wyspę
zgodnie z planem, a potem już nigdy się nie zobaczą. Nic
wielkiego. Zapomni o niej szybko, jak tylko wróci w wir
codziennych obowiÄ…zków. Bez wÄ…tpienia, to byÅ‚o najle­
psze rozwiązanie. Jedynym problemem było to, że jego
życie chyba już nigdy nie będzie takie samo jak przed
przybyciem Robin. W tym szczególnym przypadku
 z oczu" wcale nie oznaczało  z myśli".
Nigdy nie wierzył w układy na odległość, ale w tym
wypadku był skłonny zrobić wyjątek. Nie chciał zmarno-
ZAPROSZENIE NA ZLUB
67
wać caÅ‚ego dnia, siedzÄ…c na drugim kraÅ„cu wyspy. Powi­
nien ją znalezć, przeprosić za swoje humory i jasno dać
jej do zrozumienia, że chciał rozważyć długoterminowy
zwiÄ…zek.
Zaraz po Å›niadaniu wyruszyÅ‚ na poszukiwanie. Do­
strzegł chmury formujące się na horyzoncie, jasny znak,
że pózniej będzie padać. Był raczej pewien, że Robin nie
zechce być na zewnÄ…trz przy takiej pogodzie, wiÄ™c w za­
sadzie robiÅ‚ jej przysÅ‚ugÄ™, ostrzegajÄ…c przed zmianÄ… po­
gody.
Dostrzegł Robin blisko miejsca, gdzie ujrzał ją po raz
pierwszy. LeżaÅ‚a w pobliżu drzew, które tworzyÅ‚y natural­
nÄ… granicÄ™ pomiÄ™dzy bujnÄ… roÅ›linnoÅ›ciÄ… a biaÅ‚ym pia­
skiem. Kiedy siÄ™ zbliżyÅ‚, zobaczyÅ‚, że spaÅ‚a twardo, z gÅ‚o­
wą opartą na ramieniu. Poczuł się jak książę odkrywający
Zpiącą Królewnę. Uklęknął obok i pogładził jej policzek.
- Robin? - szepnął, nie chcąc jej przestraszyć.
Poruszyła się, zatrzepotały długie rzęsy, odsłaniając
zieleń oczu wciąż przesłoniętych mgłą snu. Uśmiechnęła
się do niego leniwie, a potem powieki znów opadły na jej
oczy. WyciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ obok, wsparty na Å‚okciu, a potem
pochyliÅ‚ siÄ™ i musnÄ…Å‚ ustami jej usta. SmakowaÅ‚a tak sÅ‚od­
ko, wargi miała tak miękkie, jak to zapamiętał. Odsunął
się, gdy otworzyła oczy.
- To takie miÅ‚e - wyszeptaÅ‚a. - LubiÄ™, jak mnie caÅ‚u­
jesz.
- To bardzo dobrze, bo ja wprost uwielbiam całować
ciebie. - Pocałował ją znowu.
Dotknęła jego twarzy smukłymi palcami.
- Co tutaj robisz? - zapytała.
68 ZAPROSZENIE NA ZLUB
- Tęskniłem za tobą - odparł po prostu.
- NaprawdÄ™?
- Przepraszam za wczorajszÄ… noc - powiedziaÅ‚, mu­
skając delikatnie ustami jej policzek i szyję. - Musiałem
być bardzo nieuprzejmy, znikając tak wcześnie... - i nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • © 2009 Silni rzÄ…dzÄ…, sÅ‚abych rzuca siÄ™ na pożarcie, ci poÅ›redni gdzieÅ› tam przemykajÄ… niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates