[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Cóż, tam na górze nie ma nic dla detektywa, więc zejdz na dół.
- Jak mówisz, nie ma nic... - zaczął Poirot, ale nagle urwał; stał na krześle całkowicie
nieruchomo, niczym skamieniały.
73
- Co się stało? - zapytał niecierpliwie Hastings: - Schodz, Poirot. Za chwilę będzie tu
doktor Carelli. Chyba nie chcesz, żeby cię tak zastał, prawda?
- Masz rację, przyjacielu - przytaknął Poirot, schodząc powoli z krzesła. Jego twarz
przybrała poważny wyraz.
- O co chodzi?
- Myślałem o czymś - odparł Poirot z nieobecnym wzrokiem.
- O czym?
- Kurz, Hastings. Kurz - powiedział detektyw dziwnym głosem.
Otworzyły się drzwi i do pokoju wszedł doktor Carelli. Z wielką atencją przywitał się z
Poirot, po czym każdy z panów zwrócił się do drugiego w jego ojczystym języku.
- Ah, monsieur Poirot ~ odezwał się uprzejmie Carelli. - Vous voulez me questionner!
- Si, signor Dottore, si lei permette - odparł Poirot. -Ah, lei parla italiano?
- Si, ma preferisco parlare in francese.
- Alors - powiedział Carelli - qu'est-ce que vous voulez me demander?5
- Halo - wtrącił się Hastings, nieco poirytowany. - Co do diabła ma to wszystko znaczyć?
- Ach, zapomniałem, że biedny Hastings nie jest poliglotą - uśmiechnął się Poirot. -
Lepiej rozmawiajmy po angielsku.
- Naturalnie, proszę mi wybaczyć - zgodził się Carelli. - Zwracając się do Poirota,
sprawiał wrażenie bardzo szczerego. - Cieszę się, że pan mnie wezwał, monsieur Poirot
- oznajmił. - Gdyby pan tego nie zrobił, sam poprosiłbym o rozmowę.
- Naprawdę? - powiedział Poirot, wskazując na krzesło stojące przy stole.
Carelli usiadł tam, Poirot zajął miejsce na fotelu, a Hastings usadowił się wygodnie na
kanapie.
- Tak - ciągnął włoski lekarz. - Mam teraz w Londynie pilną sprawę do załatwienia.
- Proszę kontynuować - zachęcił go detektyw.
- Tak, oczywiście. Wczoraj wieczorem sytuacja była całkiem zrozumiała. Został
skradziony cenny dokument. Byłem jedynym cudzoziemcem wśród obecnych. Naturalnie
byłem gotowy zostać, poddać się rewizji osobistej, wręcz na to nalegałem. Jako człowiek
5 - Chciałby pan mnie przesłuchać? - Tak, panie doktorze, jeżeli pan pozwoli. - Ach, pan mówi po włosku? -
Tak, ale wolę rozmawiać po francusku. - Dobrze, o co chciałby pan mnie zapytać?
74
honoru nie mogłem nic więcej zrobić.
- To prawda - przytaknął Poirot. - A dziś?
- Dzisiaj jest inaczej - odparł Carelli. - Jak powiedziałem, mam pilną sprawę w Londynie.
- I chciałby pan wyjechać?
- Właśnie.
- Wydaje się to całkiem rozsądne - oświadczył Poirot. - Nie sądzisz, Hastings?
Hastings nie odpowiedział, ale wyglądało na to, że jest odmiennego zdania.
- Może wypadałoby, żeby szepnął pan słówko panu Amory'emu, monsieur Poirot -
zasugerował Carelli. - Chciałbym uniknąć nieprzyjemności.
- Służę panu pomocą, monsieur le docteur - zapewnił go Poirot.
- A teraz może zechciałby pan odpowiedzieć mi na kilka pytań?
- Z wielką przyjemnością.
Detektyw zastanawiał się przez chwilę, po czym zapytał:
- Czy od dawna przyjazni się pan z madame Lucią Amory?
- Od bardzo dawna. - Carelli westchnął. - To była wspaniała niespodzianka, natknąć się
na nią tak nieoczekiwanie w tym położonym na odludziu miejscu.
- Mówi pan - nieoczekiwanie?
- Zupełnie nieoczekiwanie - odparł Włoch, obrzucając detektywa przenikliwym
spojrzeniem.
- Zupełnie nieoczekiwanie - powtórzył Poirot. - A to dopiero! Atmosfera zrobiła się nieco
napięta. Carelli spojrzał na niego
ostro, ale nic nie powiedział.
- Interesuje się pan najnowszymi odkryciami naukowymi?
- Oczywiście. Jestem przecież lekarzem.
- Ach! Ale to nie całkiem pasuje - zauważył Poirot. - Nowa szczepionka, nowy rodzaj
promieni, nowy zarazek - to tak. Ale nowy materiał wybuchowy chyba nie należy do
dziedziny zainteresowań lekarza medycyny?
- Nauką powinni interesować się wszyscy - upierał się Carelli.
- Ona symbolizuje zwycięstwo człowieka nad naturą. Człowiek wydziera naturze sekrety
75
pomimo jej zdecydowanego sprzeciwu.
Poirot skinął potakująco głową.
- To, co pan mówi, jest naprawdę zadziwiające! Czysta poezja! Ale ja, jak mi właśnie
przypomniał mój przyjaciel Hastings, jestem tylko detektywem. Patrzę na świat z bardziej
praktycznego punktu widzenia. Odkrycie sir Clauda jest warte masę pieniędzy, prawda?
- Być może - powiedział Carelli obojętnym tonem. - Nie zastanawiałem się nad tym.
- Jest pan najwidoczniej człowiekiem z zasadami - zauważył
Poirot - a także, bez wątpienia, zamożnym. Podróżowanie, na przykład, jest kosztownym
hobby.
- Człowiek powinien poznawać świat, w którym żyje - rzekł sucho Carelli.
- To prawda - zgodził się Poirot. - I ludzi, którzy w nim żyją. Niektórzy z nich są dziwni.
Jakże dziwną mentalność musi mieć na przykład złodziej!
- Ma pan rację - przytaknął Carelli. - Bardzo dziwną.
- I szantażysta - ciągnął detektyw.
- Co pan ma na myśli? - zapytał ostro lekarz.
- Powiedziałem: szantażysta - powtórzył Poirot. Na chwilę zapanowało kłopotliwe
milczenie. - Ale odbiegamy od tematu - śmierci sir Clauda Amory'ego.
- Zmierci sir Clauda Amory'ego? Dlaczego mielibyśmy o tym mówić?
- Ach, oczywiście - przypomniał sobie Poirot. - Pan jeszcze nie wie. Niestety, sir Claud
nie zmarł na zawał serca. Został otruty. - Z uwagą obserwował, jak Carelli zareaguje.
- Ach! - mruknął Włoch, kiwając głową.
- Nie jest to dla pana zaskoczeniem?
- Prawdę mówiąc, nie - odparł Carelli. - Podejrzewałem to już wczoraj wieczorem.
- Widzi więc pan - podjął Poirot - że sprawa stała się jeszcze poważniejsza. Nie będzie
pan mógł dzisiaj opuścić tego domu, doktorze Carelli - dodał zmienionym tonem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates