[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdzie udało mu się dostać pracę w jednym z dużych banków zupełnie przypadkiem
dowiedziałam się tego od spotkanego kiedyś w Krakowie dawnego znajomego. Reszta była
zagadką, której nie zamierzałam rozwiązywać. Czy ponownie się ożenił? Wciąż mieszka na
Wyspach? Jest szczęśliwy? Myśli o mnie czasem? Nie miałam pojęcia i nic a nic mnie to nie
obchodziło. W końcu jedno z moich życiowych mott to: Nie oglądaj się za siebie,
dziewczyno! . Czemu więc ostatnimi czasy tak uparcie myślałam o Emilu i naszym
minionym, wspólnym życiu?
Ziemia do Natalii, Ziemia do Natalii! Znowu się zamyśliłaś mruknął Aukasz,
nalewając mi wino do białego plastikowego kubka. Sorry za tę marną oprawę.
Zapomniałem, że wytłukliśmy kiedyś wszystkie kieliszki. Roześmiał się.
Latem warunki polowe nie są takie złe. Czuję się prawie jak na biwaku.
Uśmiechnęłam się.
Prawie powiedział, siadając bliżej mnie. Pomyślałem, że dziś ostro się upijemy.
Wchodzisz w to, kiciu?
Jak w dym! mruknęłam, upijając kilka pierwszych łyków nieprzyjemnie ciepłego
wina.
Ohydne pomyślałam, nie przeszkodziło mi to jednak w wypiciu niemal duszkiem
dwóch następnych kubeczków. Jakieś pól godziny pózniej poczułam się cudownie pijana i
było mi prawie błogo.
Przejdzmy się zaproponował Aukasz.
Ruszyliśmy w stronę lasu. Po tym, co wydarzyło się ostatnio, za żadne skarby nie
poszłabym tam sama, ale za rękę z moim facetem, oszołomiona alkoholem to była zupełnie
inna historia. Wśród wysokich, gęsto rosnących drzew zaczęło się ściemniać. Nie był to
jeszcze mrok, jednak jakaś dziwna przedwieczorna szarość, jakby czas zatrzymał się na
chwilę gdzieś pomiędzy kończącym się dniem a nadchodzącą z wolna letnią nocą. Weszliśmy
w głąb, pomiędzy drzewa. Potknęłam się o wystający korzeń, Aukasz objął mnie w talii,
szepcząc, że zawsze chciał się ze mną kochać pośrodku lasu. Zwolniłam, nagle
przypominając sobie dziwne wrażenie bycia obserwowaną. On odebrał to jako zachętę oparł
mnie o drzewo i zasypując pocałunkami, podciągnął mi spódnicę. Chropawa kora starego, na
wpół zmurszałego pnia drapała mnie w plecy; gdzieś ponad naszymi głowami lekki wiaterek
zaszumiał konarami, serwując im ledwie wyczuwalną pieszczotę. Aukasz zsunął do kostek
swoje dżinsy, razem z bokserkami i podniósł mnie bez cienia wysiłku, jakbym ważyła tyle, co
odrobina puchu. Oplotłam jego plecy nogami; szepnął, że uwielbia mnie pieprzyć. Kiedy
poczułam go w sobie, odczułam też dziwne mrowienie w czubkach palców. Dokładnie takie,
jak tamtej nocy, kiedy wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje. Kochaliśmy się ostro,
gwałtownie i zmysłowo. W końcu, już po wszystkim, zmęczeni niezamierzającym łatwo
ustąpić upałem, opadliśmy na trawę. Pomyślałam o wszelkiej maści robalach i pająkach,
jednak nie chciałam burzyć nastroju.
Dziwne, że nigdy wcześniej nie robiliśmy tego w lesie przeszło mi przez myśl.
Zgubiłaś majtasy chwilę pózniej Aukasz znalazł w wysokiej trawie moje czarne
koronkowe stringi i rzucił nimi we mnie.
Duży dzieciak uśmiechnęłam się pod nosem, przyglądając się, jak wciąga dżinsy i
zapina pasek. Założył kraciastą koszulę i radośnie rzucił się na trawę, tuż obok mnie. Leżałam
na wznak, zapatrzona w leciutko kołysane wiatrem gałęzie wysokich drzew. Jakiś patyk
uwierał mnie w plecy, coś chodziło mi po łydce. Oby nie pająk...
Szum przyszedł nagle, jakby ktoś włączył telewizor, ustawiając go na śnieżącym kanale.
Wszystkie odgłosy lasu znikły, został tylko ten dziwny, nienaturalny poszum. Kurczowo
złapałam Aukasza za rękę, wbijając mu w dłoń paznokcie. Syknął z bólu, pytając, co się stało.
Zdziwiłam się nie mogłam uwierzyć, że tego nie słyszy! Z sekundy na sekundę szum
narastał, wibrował, zdawał się mnie wciągać. Powietrze było naelektryzowane, wszystko
zdawało się dziać w zwolnionym tempie, jakby czas nagle się rozciągnął, niczym stara,
zleżała pończocha. Gwałtownie usiadłam i w narastającej panice rozejrzałam się dookoła.
Wszystko wyglądało tak samo, było jednak jakieś inne. Jakbym nagle znalazła się w zupełnie
obcym miejscu. Zakręciło mi się w głowie. Głęboko wciągnęłam powietrze do płuc i przez
chwilę skupiłam się na oddechu.
Momentalnie się ściemniło zauważył Aukasz i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że
w lesie jest niemal całkiem ciemno.
Wypite do kolacji wino po części wywietrzało mi już z głowy, wciąż jednak czułam się
dziwnie otumaniona.
Wracajmy powiedziałam cicho.
Wstając, prawie się przewróciłam. Wysokie drzewa wirowały mi przed oczyma, fala
mdłości odebrała oddech. Panika zjawiła się nagle, jakby ktoś trącił mnie łokciem w
zatłoczonym tramwaju, wyrywając z błogiego zamyślenia.
Chodzmy stąd, słyszysz?! krzyknęłam histerycznie. Aukasz wyglądał na
zszokowanego moim wybuchem.
Co się dzieje? Czemu nagle tak mnie poganiasz? Zasznurował sobie lewego buta i
wyraznie urażony moim zachowaniem wstał, ruszając w stronę domu.
Jak to możliwe, że on tego nie słyszy? zastanawiałam się. Za naszymi plecami
trzasnęła gałąz, gdzieś w oddali, na obrzeżach miasteczka, przeciągle zawył pies.
Wzdrygnęłam się, usiłując dogonić Aukasza, który najwyrazniej wciąż na mnie wściekły
przyspieszył, zostawiając mnie ładnych kilka metrów z tyłu. Krzyknęłam, żeby zaczekał,
jednak nie zareagował. Dupek! skrzywiłam się. Emil nigdy by... Do kurwy nędzy,
przestań myśleć o Emilu! nakazałam sobie, teraz już prawie biegnąc. Nad naszymi
głowami błysnęło, chociaż kiedy wychodziliśmy z domu, niebo było bezchmurne.
Aukasz przystanął gwałtownie, obracając się w moją stronę.
Widziałaś to? zapytał, nagle przestraszony, i zadarł głowę, usiłując dostrzec
cokolwiek pomiędzy koronami drzew.
Zatrzymałam się, spoglądając w górę. Kolejny błysk wydał mi się jaśniejszy, jakby
bardziej spektakularny. Odliczyłam w duchu do pięćdziesięciu, jednak nie usłyszałam nawet
najbardziej odległego pomruku gromu. Zerwał się wiatr. Nagły, porywisty, dziwnie gorący.
Duszny podmuch uderzył mnie w twarz, pobawił się włosami i pognał gdzieś między drzewa.
Kolejny błysk zamigotał nad naszymi głowami, kiedy pędem rzuciliśmy się w stronę
Emilówki ; tym razem jednak błyskawica miała zaskakująco zielonkawą poświatę. Aukasz
pociągnął mnie za rękę, zmuszając do szybszego biegu. Dudniło mi w uszach, a panika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Silni rządzą, słabych rzuca się na pożarcie, ci pośredni gdzieś tam przemykają niezauważeni jak pierd-cichacz. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates